Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emila F. życie mało artystyczne

Alicja Bogiel
- Moją specjalnością były kominki - mówi Emil F. W Ameryce szły jak woda...
- Moją specjalnością były kominki - mówi Emil F. W Ameryce szły jak woda...
Zamiast grypsować, mówi czystą polszczyzną, pięknie maluje i rzeźbi, izoluje się od więziennego świata. Trudno rozpoznać w nim mordercę.

Czy więzień może zaprojektować maskotkę swojego miasta? Może. A jeśli jest to więzień skazany za morderstwo? No... to już jest bardzo ciekawe. A co, jeśli skazaniec chce odsiadywać wyrok w mieście od maskotki? No... na to już raczej zgody nie będzie.

Zielonogórska maskotka miała być znana w całej Polsce. I jest. Za sprawą jej autora - skazanego za morderstwo na 25 lat więzienia. Robi wrażenie? Emil F. mówi jednak z żalem: - Napisaliście o mnie skazaniec...

Jest skazańcem. Tyle że diabelnie zdolnym. - Przez 12 lat pracy w zakładzie w Rawiczu miałem takich kilku - potwierdza wychowawca do spraw kulturalno - oświatowych Piotr Zaręba.

F. zamiast grypsować, mówi czystą polszczyzną, pięknie rysuje, maluje i rzeźbi, izoluje się od więziennego świata. Trudno rozpoznać w tym człowieku mordercę.

Na "maskotkowy" konkurs ogłoszony przez urząd miasta wpłynęło ok. 150 projektów. Jury prawie jednogłośnie wybrało ten jeden - Bachusa w beczce. Wśród pomysłów gadżetów miejskich spodobał się też dzwoneczek przypominający butelkę z gronami. Autorem obu projektów był Emil F. z Rawicza. - O tym konkursie dowiedziałem się przypadkiem z "Gazety Lubuskiej" - mówi Emil F. - Akurat trafiła tego dnia do naszego więzienia, a rzadko trafia. Wysłałem wiele projektów. Żeby jury miało wybór.

Zielonogórskie jury już po werdykcie żartowało sobie, że może wygrał właśnie więzień. - A nagrodą główną jest przecież wycieczka za granicę - komentowali niektórzy.

- Nie będę sprawdzać, czy to ktoś z więzienia czy nie - odpowiadała jedna z urzędniczek. - Najważniejsze, by wygrał najlepszy projekt.
A co do tego wątpliwości nie było.

Może był gdzieś jakiś błąd

Zamiast wycieczki zagranicznej nagrodą został aparat fotograficzny. Urzędnicy pojechali do Rawicza go wręczyć. Jechali chyba w nienajlepszych nastrojach. Emil F. został skazany na 25 lat więzienia za morderstwo. Do tego jeszcze w trakcie kary uciekł za granicę i trzeba go było ściągać do kraju. Do odsiadki ma jeszcze 14 lat. Siedzi w jednym z cięższych więzień w kraju. Nie ma się czym chwalić...

- Niech pani nie pisze naszego nazwiska w gazecie - prosi ojciec Emila F. Był dość znaną osobą w Zielonej Górze, jest prawnikiem z wykształcenia. Jego żona Irena walczyła w Armii Krajowej, a jej ojciec z kolei był kapitanem przedwojennego wojska polskiego. Patriotyczna, dobra rodzina...

- My naprawdę staraliśmy się mu dać dobre wzory - zapewnia ojciec Emila F. A po dłuższej rozmowie mówi ciężko: - Ile razy ja się zastanawiałem, czy nie popełniłem jakiegoś błędu...

Sam zwycięzca konkursu też nie chce być rozpoznawalny w mieście. Denerwuje się, gdy mówię, że do redakcji dzwonili jego koledzy z liceum. - O s... - komentuje po angielsku.

A koledzy go tylko chwalili: - Proszę go pozdrowić - mówili. - On był bardzo zdolny. Grał świetnie na gitarze.
- Zdaje się, że wybierał się na medycynę - wspominała koleżanka. Może... Skończył Akademię Rolniczą w Szczecinie.
- Taki był wysportowany - wspomina ktoś inny. Z tego, co mówi sam F., był instruktorem judo i wygrywał ogólnopolskie zawody.
- Nie chce mi się wierzyć, że kogoś zabił. Naprawdę to zrobił? - dopytuje się znajomy sprzed lat.
A jednak...

Zbrodnia i kara

- Moją specjalnością były kominki - mówi Emil F. W Ameryce szły jak woda...

Dokumenty sądowe mówią o tym, że Emil F. brał udział w 10 przestępstwach, w tym dwóch napadach. Jeden zakończył się śmiercią ofiary. Taki był plon grupy przestępczej ze Szczecina, w której Emil F. nie był wcale pionkiem.
- To trwało kilka miesięcy, głupi byłem, złamałem sobie życie - mówi dziś F. - Nie wiem, co mi wtedy odbiło.

Pieniędzy z tych napadów było tyle, ile potem w Stanach Zjednoczonych zarabiał w jeden dzień.
Zginął człowiek. Ale F. od lat przekonuje, że to nie było zabójstwo. - Nie mieliśmy żadnej broni przy sobie - opowiada. - Po prostu uśpiliśmy kobietę i mężczyznę chloroformem. Ona się obudziła, on nie. Za planowane zabójstwa nie dostaje się 25 lat więzienia, ja dostałem taki wyrok za przypadek. Ten kolega, który planował napad, powiesił się w areszcie, kiedy się dowiedział, ile nam grozi.

Czemu sąd był taki srogi? Jak pisał F. w wielu pismach odwoławczych, przez procedury i rygor stanu wojennego. - Wtedy karano surowo także pospolite przestępstwa, a obrońcę dostałem dopiero po pół roku dochodzenia - przekonuje. - I pomyśleć, że mordercy księdza Popiełuszki są już dawno na wolności...

Wyrok na F. jest jednak prawomocny i nikt go nie podważył. Żaden z prezydentów nie skorzystał też z prawa łaski wobec zielonogórzanina.

Amerykańska lista pochwał

Emil F. też zasmakował wolności. I to długiej. Odsiadkę zaczął w Szczecinie, potem trafił do Barczewa, Iławy i w końcu do Rawicza. Wszędzie miał świetne opinie, chwalono jego zdolności plastyczne i zachowanie, dostawał nagrody, przepustki. Na jednej takiej przepustce wyrobił sobie paszport. Legalnie. I zwiał za granicę.
- Miałem wtedy kłopoty w więzieniu - mówi. - Przeniosłem się do Rawicza i myślałem, że się skończą. Ale i tam nadal mnie najeżdżali... Uciekłem.

Ojciec F. mówi, że w Rawiczu są takie niskie sufity w więzieniu. Każdy miałby ochotę uciec.
F. zwiał do Niemiec. Tam pracował w miejskim zakładzie komunalnym, legalnie. Zajmował się placami zabaw, wykonywał różne prace artystyczne. Każde gminne przedszkole miało szyld jego autorstwa. Na zlecenie stowarzyszeń robił też drzeworyty. Z Bad Vilbel zielonogórzanin wywiózł dobrą opinię. Dlaczego więc pojechał dalej, do Ameryki?

On sam mówi, że był tam na zaproszenie znajomych. Ale też przyznaje, że dotarły do niego pogłoski, że w Niemczech poszukuje go już policja.

W Stanach Zjednoczonych F. założył nawet firmę. Dekoracyjną. Reklamował się na cały świat w internecie. - Po roku miałem tam już sporą renomę. Robiłem płaskorzeźby i kominki. Mój kolega budował domy milionerom w Teksasie, byłem jego podwykonawcą.

W jednym z takich domów F. wymalował nawet polichromię. Dobrze zarabiał.
W Amarillo w Teksasie F. zyskał wielu przyjaciół. Listy pochwalne pisali dla niego: Kościół Adwentystów Dnia Siódmego, nauczycielka angielskiego na miejscowym uniwersytecie, rodzina prawników, reprezentant polskiej firmy kosmetycznej w USA... Wszystko poświadczone notarialnie w Ameryce i przez tłumaczy.

"Znamy Emila od kilku lat. Emil często odwiedzał nas w domu. Nasze dzieci i wnuki przepadają za nim. Znamy Emila jako uczciwego człowieka o doskonałej reputacji oraz wysokim standardzie etycznym i zawodowym" - napisał do prezydenta Kwaśniewskiego z prośbą o ułaskawienie F. prawnik Dale Rufenacht z Amirillo.

Wzorową opinię wystawił też Polakowi szeryf okręgu Randall Joel Richardson.
Chociaż szeryfa zielonogórzanin poznał już w areszcie deportacyjnym.

Bliżej rodziny, bez rodziny

- Polacy by pewnie mnie nie znaleźli, ale poszukiwania prowadzili też zobligowani przez polską policję Niemcy - mówi F. Na przesłuchanie FBI poszedł dobrowolnie. Dlaczego nie uciekł? - Mogłem wyjechać do Meksyku, ale już dwa razy zaczynałem życie od nowa i miałem tego dość. W Teksasie było mi dobrze, miałem tam przyjaciół, dobrą pozycję, którą wypracowałem sobie własnymi rękoma.

Zielonogórzanin chyba też trochę nie wierzył, że Amerykanie go wyślą do kraju. A jednak...
Trafił do więzienia w Tarnowie. Tam również mówią o nim tylko dobrze. - Pamiętam tego więźnia, nie mieliśmy do niego uwag. Bardzo angażował się w życie kulturalne, brał udział w konkursach i prezentacjach - mówi zastępca dyrektora więzienia Janusz Osysko.
W Tarnowie skazańcy zbudowali szopkę, za którą podziękował im listownie nawet papież Benedykt XVI.

F. żałuje, że przeniósł się Rawicza. - Chciałem być bliżej rodziny. Mama bardzo choruje, ojciec też nie może jeździć... - tłumaczy.
Ale i tak rodzina go prawie nie odwiedza.

Chcą mieć syna na miejscu

Ojciec zielonogórzanina wpadł jednak na pewien pomysł. - Rodzice pana F. zwrócili się do urzędu z prośbą, by pomóc w sprowadzeniu ich syna do Zielonej Góry - opowiada szef gabinetu prezydenta Tomasz Nesterowicz. - Ponieważ są to osoby starsze, chore, a chcą utrzymywać kontakt z synem, uznaliśmy, że można im pomóc.

- Myślę, że syn mógłby wiele dla Zielonej Góry zrobić, a my mielibyśmy z nim częsty kontakt - mówi ojciec F. - Przecież tu też potrzeba różnych rzeczy w przedszkolach, szkołach...

Prezydent Zielonej Góry zgodził się pomóc, a wcześniej poprosił o opinię zielonogórski areszt. - W naszym areszcie jest oddział dla skazanych po raz pierwszy, półotwarty - odpowiadał również nam rzecznik aresztu major Artur Kulik. - Jeśli pan F. spełnia wymogi pobytu na takim oddziale, przyjmiemy go do siebie.

Szef więzienia w Rawiczu podpułkownik Marek Jop nie widzi jednak możliwości, by jego więzień trafił do Zielonej Góry. - Tu chodzi o wyrok 25 lat więzienia, a do jego końca zostało jeszcze wiele lat - tłumaczy. - Zachowanie więźnia jest teraz bardzo dobre, ale wcześniej nadużył on zaufania i uciekł.

Już nie dodaje, że właśnie z tego więzienia. Chociaż można odnieść wrażenie, że ma to pewne znaczenie...
Nawet wychowawca P. Zaręba jest przeciwko przeniesieniu. - Około 30 procent więźniów chce coś robić w więzieniu. Pracuje nad sobą. Przeniesienie do oddziału półotwartego to ogromna nagroda, a w zakładzie karnym za zdolności się nie nagradza. Muszą być spełnione pewne warunki. Jestem prawie pewien, że F. kiedyś przeniesie się do Zielonej Góry. Ale jeszcze nie teraz.

Rzecznik zakładu karnego i zarazem więzienny psycholog Ewa Wróblewska dodaje. - O zakwalifikowaniu do takiej grupy więźniów decyduje komisja penitencjarna. Wątpię, czy w tym przypadku podejmie taką decyzję. Zostało jeszcze wiele lat do odbycia kary.
- Teraz więzień nie ma żadnych praw. Jest trend, by siedzieć i gnić - ocenia F. - Pewnie już nie zobaczę mamy przed jej śmiercią...
- Ale to pan sobie i rodzicom w życiu namieszał - rozmawiamy w kantorku pełnym obrazów F. w więzieniu w Rawiczu.
- Prawda - odpowiada zielonogórzanin. I mówi: - Do zobaczenia.

Widać, że nie chce się pogodzić z tym, że może siedzieć jeszcze 14 lat w więzieniu.
Bo z drugiej strony, czego to więzienie może go jeszcze nauczyć i jak wychować...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska