Antoni Przybysz był niezwykłą postacią. Nawet jako starszy pan - pełen życia, uśmiechnięty, zadowolony, ciekawy wszystkiego co się wokół niego działo. Pisał także do końca. Jeszcze na początku lata można go było spotkać w okolicach zielonego rynku jak spacerował i konferował ze znajomymi. A miał ich wielu. Niestety, potem dopadła go choroba. Zmarł 1 grudnia.
- Przez całe życie był bardzo aktywnym człowiekiem - opowiada jego żona, Emilia Przybysz. - W czasie kilkumiesięcznej choroby brakowało mu spotkań, zebrań, rozmów, kontaktów z ludźmi.
Był Honorowym Obywatelem Miasta Głogowa. Działaczem wielu organizacji, m.in. Towarzystwa Ziemi Głogowskiej. Zostawił po sobie mnóstwo dyplomów, orderów, krzyży za zasługi. No i trzy książki, które można jeszcze kupić przez internet.
- Zaraz po wojnie, jako 27-latek, przyjechał na te ziemi i zaczął pracę w starostwie głogowskim, które miało siedzibę w Sławie. To był chyba lipiec - wspomina pani Emilia. - Poznaliśmy się w 1947 roku na zabawie w pałacu w Sławie. To jednak było zwykłe spotkanie.
Swoją znajomość z Emilią opisuje Przybysz w książce pt. "Gdzie jest nasza ziemia". Opisuje w niej swoje losy, jak mieszkał z rodziną w Antonówce, jak musieli uciekać przed banderowcami. I potem pierwsze lata na Ziemiach Zachodnich. Jak tworzyły się tu pierwsze urzędowe struktury, jak zaczynało się tlić życie i jak pokochał całym sercem uroczą pannę Emilię. Sam w swojej książce występuje pod nieco zmienionym nazwiskiem.
- Pisanie było jego ogromną pasją, wychodziło prosto z serca - uważa jego żona. - Przenosił się pamięcią do lat młodości i dzieciństwa. Czasami mnie to denerwowało, bo tak go to pisanie wciągało, że nigdzie nie można go było wyciągnąć z domu. Nie chciał ze mną iść na spacer, tylko chciał pisać i pisać.
Przed wojną zdążył zrobić tylko dwie klasy gimnazjum. Po wojnie nadrabiał zaległości w wykształceniu. Skończył technikum finansowe w Poznaniu. Potem studia w Wyższej Szkole Ekonomicznej we Wrocławiu. Pracował na wielu urzędniczych stanowiskach. Najpierw w starostwie, a potem w izbie skarbowej - nie tylko w Głogowie, ale i w Legnicy i Zielonej Górze.
- Chyba w 1987 roku przeszedł na emeryturę. Nie miał co z czasem zrobić, więc zaczął pisać - wspomina pani Emilia. - Postanowił, że opisze wszystko, co się działo na wschodzie. Najpierw powstała mała książeczka, potem ją rozbudował i tak powstały jego wspomnienia "Gdzie jest nasza ziemia".
Jego autorstwa są też "Wspomnienia z umęczonego Wołynia" i "Tylko jeden kieliszek" - ciekawa i zabawna relacja o tym, jak to przed laty niektórzy urzędnicy za kołnierz nie wylewali.
Przybyszowie mają dwie córki, które mieszkają w Zielonej Górze i syna głogowianina. Na razie żadne z dzieci historią się nie para, ale kto to wie co będzie w przyszłości. Mają także siedmioro wnuków, wśród nich jest bardzo podobny do dziadka, niemal jak kropla wody, Shymon z metalowego zespołu Kill z Zielonej Góry. Niedawno pisaliśmy o nim na naszych łamach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?