STAL GORZÓW - TŻ SIPMA LUBLIN 53:36
STAL GORZÓW - TŻ SIPMA LUBLIN 53:36
STAL: Ferjan 12 (1, 3, 3, 3, 2), Klingberg 0 (0, -, 0, -), Jensen 10 (2, 1, 3, 1, 3), Paluch 7 (1, 2, 2, 2, 0), Zetterstroem 14 (3, 2, 3, 3, 3), Jonasson 5 (2, d, 2, 1), Hlib 5 (3, 1, d, 1), Szewczykowski (ns).
TŻ: Śledź 10 (2, 3, d, 2, 3, 0), Trumiński 5 (3, 0, 1, -, 1), Stachyra 1 (w, w, 1, -), Jeleniewski 9 (3, 3, 2, w, 0, 1), Piszcz 9 (2, 2, 1, 2, 2), Klimek 2 (1, 0, 1, 0, 0).
Sędziował Rafał Pokrzywa (Rzeszów). Widzów 4 tys.
- Każdy uważa nas za chłopców do bicia, ale przyjdzie czas, że ktoś się na tym przewiezie - powiedział po meczu trener gości Janusz Stachyra. I po tym, co pokazali jego zawodnicy, trudno mu nie wierzyć. Sipma to teoretycznie jeden z najsłabszych zespołów w lidze. Do tego lublinianie od początku rozgrywek przeżywają spore problemy finansowe. Jednak w meczu ze Stalą nie było ich widać. Goście przede wszystkim doskonale wychodzili spod taśmy. W większości wyścigów to oni prowadzili w wejściu w pierwszy łuk. - Nasze starty są owocem specjalnych zajęć, które prowadzę na torze - zdradził Stachyra. Z kolei Piotr Paluch stwierdził: - Na treningach nawierzchnia na starcie była twarda, dziś mieliśmy bardziej przyczepną. A dla rywali były to podobne warunki do tych, które mają w Lublinie.
Początek spotkania nie był także najlepszy dla Jespera Jensena, dotychczasowego lidera Stali. Zupełnie zawodził Niklas Klingberg i po VII biegach było zaledwie 21:20. Gorzowianie odskoczyli dopiero w X wyścigu, kiedy Jensen i Paluch zwyciężyli podwójnie. Kapitan Stali na drugie miejsce przedarł się z końca stawki. Losy meczu zostały przesądzone w XIII gonitwie, którą miejscowi wygrali 4:2. Do tego trener Stachyra nic nie zyskał na tzw. złotej rezerwie taktycznej, bo jadący jako joker Daniel Jeleniewski był czwarty.
Podczas meczu doszło do bardzo groźnego upadku Dawida Stachyry i Palucha. W III gonitwie 22-letni zawodnik z Lublina jechał pierwszy, ale na drugim łuku trzeciego okrążenia ostro wszedł pod niego Jensen. Duńczyk wywiózł rywala, a ten nie opanował motocykla i upadł. Pędzący z tyłu "Bolo" robił wszystko, aby go ominąć, lecz nie udało mu się. - Przeżyłem lekki szok, ale kiedy poruszyłem ręką i nogą, wiedziałem, że wszystko jest OK. Mnie upadki bardziej mobilizują, niż przestraszają - mówi kapitan Stali, który mocno się poobijał, ale - podobnie jak syn trenera - wstał o własnych siłach.
Tym razem karetka nie była potrzebna, ale na torze ambulans pojawiał się dwukrotnie. W VI gonitwie znów upadł Stachyra, który dostał potężną "szprycę" od Thomasa Jonassona. Zawodnik błąd przypłacił stłuczeniem łydki. - W naszym klubie bardzo późno zapadła decyzja o tym, że w ogóle startujemy w pierwszej lidze. Późno zaczęliśmy się więc przygotowywać do sezonu. Po upadku Dawida widać było brak jazdy - tłumaczył syna szkoleniowiec Sipmy. W XI biegu na torze leżał Jeleniewski, który upadł po tym, jak ostro, lecz fair, zaatakował go młody Jonasson. I tym razem skończyło się na strachu.
W ekipie Stali kibice najmocniej oklaskiwali Magnusa Zetterstroema i Mateja Ferjana, którzy wczoraj pełnili role liderów. Podobał się także junior ze Szwecji. Na drugim biegunie znalazł się Klingberg, który zawiódł po raz kolejny. - Nikogo nie skreślam, ale na razie nie pasuje do naszego składu - skomentował jego jazdę Chomski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?