Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Endorfiny wokół pawilonu H

Paweł Kozłowski 68 324 88 44 [email protected]
Sylwester Wodecki (z lewej) i Paweł Myszkiewicz biegali na wolności, biegają też za kratkami. Dla kondycji i zdrowia. Czas na treningu też szybciej mija.
Sylwester Wodecki (z lewej) i Paweł Myszkiewicz biegali na wolności, biegają też za kratkami. Dla kondycji i zdrowia. Czas na treningu też szybciej mija. Mariusz Kapała
- Najlepsze są endorfiny, hormony szczęścia. Jak się zmęczę, to i samopoczucie jest lepsze - mówi Paweł. - Rozładowują negatywne emocje. Po wysiłku zupełnie inaczej funkcjonują w oddziałach - zauważa wychowawca od sportu.

Paweł Myszkiewicz w więzieniu jest od ponad siedmiu lat, od pięciu w Zakładzie Karnym w Krzywańcu koło Nowogrodu Bobrzańskiego. Jest jednym z dwóch skazanych, którzy zgodzili się na rozmowę z nami pod nazwiskiem. - Nie mam nic do ukrycia - stwierdza, choć nie chce zdradzić, za co siedzi. Biega trzy razy w tygodniu, czasami częściej. Na jednym treningu pokonuje od kilkunastu do 22 km. Na boisku tartanowym wychodzi około 500 okrążeń. - Jeśli jest ktoś z boku, z kim można porozmawiać, nie jest tak monotonnie - przyznaje. Na wolności też biegał. Dla siebie. Prawie codziennie i zazwyczaj w nocy. Wychodził o 23.00 i na stadionie pokonywał 4 km.

W czasie II wojny światowej dzisiejsze więzienie w Krzywańcu było zagospodarowane dla przemysłu zbrojeniowego Trzeciej Rzeszy. - Miało dobre położenie, bo poza zasięgiem lotnictwa alianckiego - opowiada ppor. Dariusz Grocholski. Po wojnie 8-hektarowy teren przejęło wojsko radzieckie, a następnie polskie. W 1963 r. obiekty trafiły do służby więziennej. Przez lata zakład był znany z tego, że przebywały w nim przede wszystkim kobiety. Na jego terenie znajduje się dom matki i dziecka, gdzie skazane mogą odbywać karę z dziećmi w wieku do czterech lat. Dla mężczyzn był tylko "otworek" i "półotworek", czyli oddziały otwarty i półotwarty o mniej zaostrzonym rygorze. Ale w 2007 r. w Krzywańcu powstał pawilon H - jeden z najnowocześniejszych w Polsce. To budynek dla skazanych, którzy muszą przebywać w zakładzie zamkniętym. Chodzi o przestępców z wieloletnimi wyrokami. Wszyscy są z naszego regionu.

42 okrążenia wokół pawilonu H to około 15 km. Bruk, po lewej stronie budynek z kratami, po prawej więzienny mur. Rok temu ppor. Krzysztof Kruhlik, który w zakładzie prowadzi zajęcia sportowe, wymyślił, by osadzeni pobiegli wokół pawilonu. - Ale pomysł wziął się z zainteresowania bieganiem samych skazanych. My chcieliśmy wyzwolić w nich zdrową rywalizację - podkreśla.
Pomogli sponsorzy. W sobotę, w trakcie drugiej edycji zmagań, przy starcie pojawiła się woda, napoje izotoniczne, słodycze, banany i ciasto. Paweł, jak wielu innych skazanych, ma dobre buty. - Rodzina pomaga - nie ukrywa. Większość z uczestników biegu to dobrze zbudowani faceci. Ogolone głowy, wielkie mięśnie, tatuaże. W bloku H sylwetka to coś, czym można zaimponować. Do tego skazani mają dużo czasu, by nad nią popracować. Choć mięśnie nie wyznaczają miejsca w więziennej hierarchii, to ci z jej góry są zobligowani, żeby dbać o siebie. Oprócz siłowni, pilnują, by dobrze się odżywiać. Dzięki zakupom w kantynie czy paczkom zza muru mają dostęp do witamin, suplementów. W zeszłym roku najlepszy pokonał "półmaraton" (w rzeczywistości dystans jest o około 6 km krótszy) w godzinę i 14 minut. Wtedy zgłosiło się 26 osób. Teraz na starcie stanęło 40. Chciało więcej, ale 10 lekarz nie dopuścił. Niektórzy do biegu szykowali się przez rok. "Huragan", zwany też "Wałęsą" ze względu na długość wąsów, w 2012 r. nie dotarł do mety. Trenował, schudł 10 kg i w sobotę prawie skończył na podium.

9 kg zrzucił Sylwester Wodecki. Pochodzi spod Międzyrzecza. Jako nastolatek biegał w Zniczu Trzciel. 1.500 m, 3.000 z przeszkodami, przełaje... Startował nawet na makroregionie w Zielonej Górze. Trzy lata temu wrócił do sportu. Już w więzieniu, w którym przebywa od 14 lat. - Trenuję nawet pięć razy w tygodniu. Dla kondycji i zdrowia, czas też szybciej płynie. Do tego dochodzi siłownia - wylicza Wodecki. W zeszłym roku "półmaraton" pokonał w godzinę i 17 minut. W sobotę chciał pobić swój rekord. Od startu był w czołówce. Na pierwszych kółkach zrywał się doping z pawilonu. Ci za kratami nie widzieli biegaczy, ale ich słyszeli. Wodecki dopiero na ostatnich metrach stracił dystans do najszybszego. Ale swoje osiągnął - drugie miejsce i wynik lepszy niż rok temu.

Ppor. Kruhlik w zakładzie realizuje z więźniami program readaptacyjny "Sportowiec". - Dzięki zajęciom chcemy rozładować negatywne emocje, które się w nich kumulują. Po wysiłku zupełnie inaczej funkcjonują w oddziałach. Skazani są też wdzięczni, że coś się dla nich robi, organizuje - zaznacza. Grupa biegowa w Krzywańcu to 80 osób. Więźniowie grają też w piłkę nożną, koszykówkę, tenisa stołowego i siatkówkę. Jest boisko, hala, jeżdżą na międzyzakładowe zawody, mają stroje i sprzęt. - W Polsce uchodzimy za jeden z najlepiej wysportowanych zakładów karnych - przyznaje ppor. Kruhlik. Skazany, który uczestniczy w zajęciach sportowych, na świeżym powietrzu może spędzić nawet sześć godzin dziennie. Pozostałym musi wystarczyć godzina na spacerniaku.
Paweł ma do odsiadki 25 lat, Sylwester dostał dożywocie.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska