Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Erotyk na gipsie

HANNA CIEPIELA
Jeden z rysunków Andrzeja Gordona z wystawy w gorzowskim Lamusie. Prace pochodzą ze zbiorów Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze.
Jeden z rysunków Andrzeja Gordona z wystawy w gorzowskim Lamusie. Prace pochodzą ze zbiorów Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze.
Chodził w rozpiętej koszuli. Psu kupował lody. W pracowni przybijał do ściany płótno. I malował nagie kobiety.

- Był prawdziwym artystą, żył tylko dla sztuki. Nie było w nim zarozumialstwa, egoizmu. Nie interesowały go sprawy materialne - wspomina Zofia Bilińska, rzeźbiarka. - Poznałam go w połowie lat 70., gdy przyjechałam do Gorzowa. Wszyscy artyści chodzili wtedy do Lamusa. Czułam się tam zagubiona. W jakiejś rozmowie przyznałam, że nie mam pracowni. Andrzej usłyszał i stwierdził, że zna pewien grajdołek i może pójść ze mną do urzędów, aby go wywalczyć. Poszliśmy. Wywalczył. Potem przy Hawelańskiej byliśmy sąsiadami: on miał pracownię na górze, ja na dole.

Erotyk na gipsie

- Pracownia Andrzeja tętniła życiem, przychodzili ludzie najróżniejszych profesji, dyskutowali przy herbacie, kawce, wódeczce. Andrzej rozmawiał i malował. Lubił, gdy mu się patrzyło na ręce - mówi Eugeniusz Wieczorek, kierownik klubu Lamus (dawniej szef wydziału kultury, to do niego ,,w sprawie grajdołka'' poszli Zosia z Andrzejem).
- Zanim dostał pracownię, malował w domu - wspomina Zofia, żona artysty. - Malował bardzo dużo i w każdych warunkach. Nawet jak nogę połamał i leżał w szpitalu, cały gips zarysował erotykami. Malował też dużo aktów. Czasem mu pozowałam. Tyle, że nie leżałam cierpliwe jak modelka. Ruszałam się, rozmawiałam, czytałam książki.

Tylko dla dorosłych

- Na śniadania zjadał jajecznicę, z psem, czarnym spanielem, chodził na lody do budki - mówi E. Wieczorek. - Pies był tak na nauczony, że jak lodów nie dostał, nie chciał dalej iść. Wabił się Wukua i wszyscy pytali skąd takie dziwaczne imię. A wzięło się od Hirka Świerczyńskiego, architekta, który jak przychodził od Andrzeja, wciąż opowiadał o posiedzeniach Wojewódzkiej Komisji Architektoniczno-Urbanistycznej: że ,,wukua'' to i tamto. I nazwa wpadła w ucho Andrzejowi.
- Niektóre z jego erotycznych rysunków były bardzo śmiałe - dodaje E. Wieczorek. - I nie nadawały się do publicznego wystawienia. Na jednej z jego wystaw stał parawan z napisem ,,Tylko dla dorosłych''. I tam, po znajomości, można było zobaczyć sprośne rysunki.
- Andrzej przychodził na herbatę do mojej pracowni - wspomina Z. Bilińska. - Kiedyś zapytał: może wyrzeźbisz moje łapy? Powiedziałam dobra, zanurzyłam mu ręce w gipsie. Miał bardzo ładne ręce, długie palce. Za kompozycję zdobyłam nagrodę na Przeglądzie Gorzowskiej Plastyki. Ale po jakimś czasie podczas przewożenia jedna z rąk popękała i chciałam znowu ją odlać. Ciągle z Andrzejem planowaliśmy spotkanie i ciągle coś nam wypadało. W końcu umówiliśmy się w Lamusie. Czekałam na niego, nie przyszedł. Znaleziono go martwego w pracowni. To był wylew. Potem ciągle śniły mi się jego ręce. Miałam straszne wyrzuty sumienia, że nie zrobiłam odlewu. Z płaczem poszłam do szpitalnej kostnicy. Powiedziałam, że jestem rzeźbiarką. Wpuścili mnie. Leżał elegancko ubrany. Ale to już nie były te same ręce.
Po śmierci Andrzeja - 30 września lub 1 października 1992 roku - poeta Kazimierz Furman napisał wiersz: ,,Umarł artysta Andrzej Gordon / Znawca żółcieni czerwieni i brązów / kolorów tak ciepłych jak piersi kobiet / I opiekuńczych jak przytulany kąt / Umarł / Bo taka jest za życie cena / To na nic Hirku teraz wszystkie ,,gdyby''/ gdy jego wolą było to poznanie (...)''

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska