Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Estrada na kółkach

ZDZISŁAW HACZEK (68) 324 88 45 [email protected]
- Ach panowie, dlaczego to po angielsku? I takie smutne... Przecież tego nikt nie będzie słuchał - usłyszeliśmy z Witkiem Cisło w jednej z dużych wytwórni w Warszawie - wspomina Krzysztof Kiljański, którego płyta "In the Room" i przebój "Prócz Ciebie, nic" zawładnęły polskim rynkiem muzycznym.

Zielona Góra nie jest moim miastem rodzinnym, ale tu zostawiłem kilka lat swojego życia: wspaniały czas szkoły średniej. Takich miast jest w moim życiorysie parę. Pierwsze to rodzinna Nowa Sól. Potem Zielona Góra. I Wrocław, gdzie mieszkam od kilkunastu lat.

Estrada na kółkach

Śląska Estrada Wojskowa we Wrocławiu... Cieszę się, że 15 lat temu dostałem propozycję pracy w tym zespole. To był okres przełomowy w kraju, kiedy m.in. mniejszą wagę zaczęto przywiązywać do dyplomu (którego nie posiadałem), a bardziej do umiejętności. Przyjęli mnie z otwartymi ramionami. A wtedy ciężko było się przebić. Nie było takich programów jak "Szansa na sukces" czy "Idol". To była pierwsza profesjonalna scena, na której pokazałem się jako wokalista... Co to była za estrada? Kiedyś taki duży zawodowy zespół, który zatrudniał cywilnych artystów, miał każdy okręg wojskowy. Jeśli ktoś oglądał serial "M.A.S.H.", to tam był szpital na kółkach, a tu był teatr muzyczny na kółkach.
Tych okręgów już nie ma: reorganizacja, NATO... I estrady zamknęli.

Sinatra między magikami

Wyjazd na Tajwan. Pojechałem tam - jak wielu polskich artystów - w ramach kontraktu. To był ważny moment w moim życiu: pierwszy raz pozwolono mi śpiewać moich ulubionych klasyków takich jak Nat King Cole, Frank Sinatra, Louis Armstrong, Elvis Presley... Tam uwielbiają klasykę o wiele bardziej niż u nas. Małe dzieci śpiewają Franka Sinatrę, a cała wysepka strasznie jest zapatrzona w Stany Zjednoczone. Swing pobrzmiewa każdego dnia.
Występowałem w czymś w rodzaju rewii. W wielkim ośrodku rozrywkowym były hotele, lunapark i potężny amfiteatr. Na scenie tancerze, magicy, a ja śpiewałem znane standardy amerykańskie.

Późny debiut

Muzyką zajmuję się od dawien dawna, kilkanaście lat zawodowo. Nie czułem jednak wewnętrznego parcia, żeby za wszelką cenę nagrać płytę. Żeby zadebiutować, dać się poznać ludziom w całej Polsce. To wyszło w sposób naturalny. Witek Cisło - mój przyjaciel, który wychowywał się w Nowej Soli kilka podwórek dalej - zaproponował parę fajnych pomysłów. Do uzupełnienia. Jako że on nie jest wokalistą, a multiinstrumentalistą. Tak powstała pierwsza piosenka - ,,Precious Memories".
Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że wydamy płytę. Chcieliśmy robić piosenki dla innych wykonawców. Być może dla siebie? Kiedy piosenek powstało kilkanaście, stwierdziliśmy, że przynajmniej część z nich należy wydobyć z szuflady. Dziesięć z tych szkiców ubraliśmy w formę płyty demo, która zaczęła krążyć po Polsce, wszędzie po drodze napotykając na ciepłe przyjęcie.

Kayah dała swobodę

W jednej z dużych wytwórni usłyszeliśmy: - Ach panowie, dlaczego to po angielsku? I takie smutne... Przecież tego nikt nie będzie słuchał! Na szczęście półtora roku temu poznaliśmy się z Kayah. Bardzo się cieszę, że to ona jest wydawcą "In the Room". W jej wytwórni Kayax pracują tylko cztery osoby. Dlatego bardzo prosto można się komunikować. Co innego wielkie koncerny, które zatrudniają dziesiątki ludzi i kierują się swoją polityką. Tam debiutantowi ciężko nie ulec naciskom. A ja z Witkiem nie wyobrażaliśmy sobie, żeby ktoś ingerował w nasze piosenki. Na przykład chcieliśmy zaprosić do nagrań naszego przyjaciela z Zielonej Góry - Igora Łojko. I zaprosiliśmy.
A Kayah powiedziała: - Panowie, tu jest studio - zapraszam! Nagrajcie płytę tak, jak chcecie.

Wrażliwość pań

"Prócz Ciebie, nic" - ta piosenka z materiału demo spodobała się Kayah najbardziej. Nie trzeba było jej specjalnie namawiać do zaśpiewania. Tekst napisała pod wpływem tragedii w Biesłanie, ale on ma wymiar uniwersalny.
Te trzy polskie teksty i siedem angielskich wiele łączy - cała płyta jest o miłości. O tęsknocie za tym uczuciem. To są historie opowiedziane z perspektywy człowieka doświadczonego... Cieszę się, że dużo młodych ludzi się odnajduje w tych piosenkach.
Często słyszę, że to produkt dla pań po trzydziestce. To nieprawda. A dlaczego słuchają tej płyty przede wszystkim panie? Nie chciałbym w to wierzyć, ale mam takie zdanie, że panie są bardziej wrażliwe od panów na tego typu nostalgiczne klimaty. Do końca jednak nie wiem...

A co z jazzem?

Na płycie dziękuję między innymi Big Bandowi Uniwersytetu Zielonogórskiego, bo to jego twórca - Jerzy Szymaniuk w pewnym momencie mnie bardzo pozytywnie nakręcił.
Że "In the Room" jest za mało jazzowa? Są na tej płycie pierwiastki jazzowe. Tak jak irlandzki folk.
Co do jazzu, to jest on pewną filozofią życia, której nie jestem wyznawcą do końca. Biorę z jazzu to, co mi najbardziej odpowiada. Mam na myśli klasykę, czyli złote lata 20., 30., 40., 50. "In the Room" nie jest żadnym odwrotem od śpiewania jazzu. Cieszę się, że w pewnym momencie zostałem zaakceptowany przez zamknięte, niedostępne środowisko jazzowe. Z wielu nagród, które mam na koncie, najbardziej sobie cenię te z festiwali jazzowych (Międzynarodowe Spotkania Wokalistów Jazzowych w Zamościu, Old Jazz Meeting "Złota Tarka" w Iławie - dop. red.).

Spełnienie przede mną

Nawet nie marzyłem o sytuacji, która powstała. Miałem nadzieję, że ta płyta znajdzie wielu odbiorców, ale że będzie ich aż tylu?! "In the Room" od premiery 24 stycznia do dziś okazuje się być najlepiej sprzedającą się płytą w Polsce. Mam jednak nadzieję, że to prawdziwe spełnienie jeszcze przede mną. Przez kilkanaście lat byłem tzw. wokalistą drugiego planu. Zawsze mi było w tej sytuacji bardzo dobrze. Wewnętrzny spokój. Satysfakcja, że współpracuję z takimi, a nie innymi muzykami. Cieszyłem się swobodą... Mam nadzieję, że teraz nadal tak będzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska