Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Euroukładanka lubusko-zachodniopomorska czyli dlaczego te wybory są ważne

Michał Iwanowski 0 68 324 88 12 [email protected]
fot. Michał Iwanowski
Nasz lubusko-zachodniopomorski okręg w wyborach do Parlamantu Europejskiego ma swoje wady. Ale ma też zaletę: oba regiony to polsko-niemieckie pogranicze. Jeśli więc mieszkańcy pogranicza dwóch dużych krajów w sercu Europy nie powinni wysłać do Brukseli mocnej reprezentacji, to kto?

Nasz okręg w liczbach:

Nasz okręg w liczbach:

13 - taką liczbą jest oznaczony (z siedzibą w Gorzowie Wlkp.)
10 - tyle komitetów wystawiło swoich kandydatów
97 - tylu kandydatów ubiega się o mandat (z tego 72 panów i 25 pań)
44 - taki jest średni wiek naszych kandydatów
21 - tyle lat ma najmłodszy kandydat
75 - tyle lat ma najstarszy kandydat

Lubuskie nie ma szczęścia w eurowyborach. Nie dlatego, że jesteśmy w okręgu oznaczonym pechową trzynastką. Ale dlatego, że to wspólny okręg z dwukrotnie liczebniejszym zachodniopomorskim. I dlatego, że lokomotywami list wyborczych są kandydaci szczecińscy. Ale to nie znaczy, że te wybory można sobie odpuścić i 7 czerwca zostać w domu. Wręcz przeciwnie. Im wyższa będzie frekwencja, tym więcej europosłów możemy wybrać. Jeśli przy urnach będzie nas dużo mniej niż gdzie indziej - to wybierzemy tylko jednego. Jeśli dużo więcej - to trzech. A w całym kraju wybieramy 50 europosłów. Taka to dziwna ordynacja.

Setka anonimowych

Pięć lat temu - w czerwcu 2004 r. - wybraliśmy dwóch. Jeden z nich - rektor Uniwersytetu Szczecińskiego prof. Zdzisław Chmielewski z PO wszedł do komisji rybołówstwa PE, choć z wykształcenia jest historykiem-archiwistą. Potem w prywatnych rozmowach trochę ubolewał, że musi zajmować się limitami połowów dorsza na Bałtyku. W rozmowie z "GL" w 2004 r. deklarował, że chce walczyć o zwiększenie nakładów Unii na naukę. Zniechęcił się na tyle, że w tym roku w ogóle już nie startuje.

Ten przykład pokazuje, że nie jest ważne to, czy kandydat pochodzi z Koszalina, Słupska, Bobrowic czy z Zielonej Góry. Ale to, czy zna się na tematach, którymi zajmuje się PE: od roamingu telefonicznego, poprzez rzeczone limity połowów, ekologię, fundusze unijne, transport, naukę, aż po prawa człowieka. Główny problem tych wyborów sprowadza się więc do tego, jak wyłuskać takiego eksperta spośród 97 w większości anonimowych imion i nazwisk. Bo tylu znajdziemy na listach w naszym okręgu 7 czerwca. Oprócz czterech głównych partii: PO, PiS, SLD i PSL, swoich kandydatów wystawiają u nas także UPR, Libertas, Polska Partia Pracy, Porozumienie dla Polski, Prawica Rzeczypospolitej i Samoobrona.

Jeśli nie tu, to gdzie?

Wbrew pozorom to bardzo ważne wybory, zwłaszcza w naszym okręgu. I to co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze: oba województwa to polsko-niemieckie pogranicze. A właśnie w Brukseli rozstrzyga się przyszłość funduszy na transgraniczne projekty. Przykład mieliśmy kilka tygodni temu, kiedy były rozpatrywane projekty z polsko-niemieckiego programu Europejskiej Współpracy Terytorialnej. Lubuskie miasta chciały dostać 6 mln euro na budowę portów i statków, by uruchomić żeglugę na Odrze, Warcie i Sprewie po niemieckiej stronie. Nie dostały, bo EWT dysponuje tak małymi środkami, że kwota 6 mln euro okazuje się zbyt duża jak na jego możliwości. Cały EWT dla Lubuskiego i Brandenburgii na lata 2007-2013 to zaledwie 120 mln euro. Jeśli więc na pograniczu dwóch dużych i od wieków zwaśnionych krajów - Polski i Niemiec - nie trzeba większych pieniędzy na wspólne przedsięwzięcia, to gdzie?

Tymczasem to od europosłów nowej kadencji będzie zależało ile pieniędzy dostaniemy do roku 2020. Bo już niebawem parlament zajmie się przyszłym budżetem Unii. Jeśli więc właśnie z lubuskiego i zachodniopomorskiego nie potrzeba mocnej reprezentacji w unijnym parlamencie, to skąd?

To nie sondaż poparcia

Po drugie: nie można dopuścić, żeby politycy zrobili sobie z tych wyborów sondaż poparcia przed wyborami do samorządów w przyszłym roku, czy parlamentarnymi w 2011 r. Żeby nie przerodziły się w sondaż popularności poszczególnych kandydatów i to na koszt państwa. Żeby PO i PiS nie miały pożywki do kolejnych przepychanek, żeby SLD i PSL nie wypatrywały w tych wyborach tylko tego, czy za rok znajdą się nad progiem, czy pod. Żeby wybory nie były tylko okazją do tego, by skompromitowana seksaferą Samoobrona i nowo powstały z niedobitków LPR Libertas przetestowały sobie w "realu" czy w ogóle istnieją.

Bo nie o to w tych wyborach chodzi. Tak naprawdę krajowe podziały partyjne w ogóle się tutaj nie liczą, bo europosłowie zapisują się do innych frakcji w Parlamencie Europejskim.

W tych wyborach nie trzeba patrzeć na partyjne barwy. Nie na to, jak jest kandydat zabarwiony, ale raczej jak jest wykształcony. I przede wszystkim, czy potrafi bronić interesu lokalnego, zawierając jednocześnie kompromisy, bez których nie byłoby zjednoczonej Europy.

Dlatego te wybory są trudnym wyzwaniem dla wyborców. Nasz portal postara się Wam w tym pomóc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska