Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewa Szykulska: - Ważne, co przed nami

Zdzisław Haczek 0 68 324 88 45 [email protected]
Ewa Szykulska. Aktorka filmowa i teatralna, znana też m.in. z serialu "Sąsiedzi”. Laureatka Wielkiego Ukłonu - honorowej nagrody zielonogórskiego Międzynarodowego Festiwalu Kina Autorskiego - Quest Europe.
Ewa Szykulska. Aktorka filmowa i teatralna, znana też m.in. z serialu "Sąsiedzi”. Laureatka Wielkiego Ukłonu - honorowej nagrody zielonogórskiego Międzynarodowego Festiwalu Kina Autorskiego - Quest Europe. fot. Krzysztof Kubasiewicz
Rozmowa Ewą Szykulską, aktorką, jurorką zielonogórskiego festiwalu Quest Europe.

- Ciekawie na ekranie?
- Tak! Zobaczyłem bardzo dużo interesujących dokumentów, kilka niezłych filmów fabularnych. Trudno mi opowiadać o czym są... Od tego są kina. I tu zaczyna się problem, bo tych filmów przecież nie ma w normalnym rozpowszechnianiu. Ale właśnie dzięki takim festiwalom one mają szansę na emisję w telewizji. Co się często dzieje w TVP 2 na przykład. To jest jakaś szansa dla ludzi, którzy pokazali swoje filmy tutaj - w Zielonej Górze.

- Niezależne kręcenie ma więc sens...
- Oczywiście! Z "Dotknij mnie" zaczynaliśmy od zera: bez pieniędzy, nosząc kamery i cały filmowy ekwipunek. Anka Jadowska i Ewa Stankiewicz to są osoby, które będąc w pełni profesjonalnymi reżyserkami, pokazały, że potrafią zrobić film bez pieniędzy. Marnie, ale jednak się daje. A potem znajdują się jacyś niezupełnie szaleni dystrybutorzy, którzy jednak promują takie filmy i już jest nieźle. Potrzeba tylko odrobiny odwagi. Dobrze więc, iż takie filmy autorskie - z potrzeby serca - powstają.

- Zawód reżysera - walczącego o pieniądze, "użerającego się" z przeciwnościami na planie - wydaje się niektórym mało kobiecy...
- A zawód dyrektora banku czy szkoły? Owszem, może wcale bym nie chciała, żeby kobieta była górnikiem - z innych powodów. Natomiast jeśli chodzi o reżysera i pytanie: czy to jest kino kobiece czy męskie, to o co chodzi? Bo w tym drugim przypadku więcej przeklinają? Nie, podział jest gdzie indziej. Jeden skoczył szkołę filmową, dostał tytuł, drugi jest pasjonatem, który się przyuczył. Ale o tym, czyj film jest dobry, decyduje talent, scenariusz, kto gra i jak gra. I czy nas to porusza jako widzów. Ile razy jesteśmy obojętni, patrząc na filmy ludzi, których nazwiska dobrze znamy? A seriale telewizyjne? Niech będą, wielka oglądalność - fantastycznie! Ale niech przy okazji tworzy się to kino niezależne.

- Niezapomniane "Dziewczyny do wzięcia" z pani udziałem były właśnie niezależne?
- Troszkę inaczej było to finansowane, ale cóż to było innego jak nie kino niezależne? Ono zawsze wyznaczało swój własny nurt, własne koryto. Nie powstawało według sztancy, pod linijkę, rodziło się z myślenia, patrzenia na ludzi, na świat - w tym wypadku Janusza Kontratiuka.

- Czy tamte dziewczyny jeszcze są do wzięcia?
- Niekoniecznie. Mamy swoich partnerów życiowych. Natomiast w sensie takim, że chcemy wziąć się z tym, co przed nami za bary, to ja z takim samym zdziwieniem i uśmiechem patrzę na świat. Pomimo że minęło trzydzieści parę lat... I chrzanić to! Nieważny jest wiek, ważne, co przed nami. I radość, którą się ma albo już nie. U mnie ona jeszcze trwa.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska