Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fałszywe alarmy to cały czas plaga

Tomasz Rusek 0 95 722 57 72 [email protected]
Ten fałszywy alarm bombowy w listopadzie sparaliżował centrum Gorzowa na długie godziny
Ten fałszywy alarm bombowy w listopadzie sparaliżował centrum Gorzowa na długie godziny fot. Tomasz Rusek
Przyznaje to policja, straż pożarna i pogotowie. - A każdy niepotrzebny wyjazd, to ryzyko. Bo nigdy nie ma pewności, czy ktoś, gdzieś akurat w tym momencie naprawdę nie potrzebuje naszej pomocy - tłumaczy rzecznik lubuskich strażaków Dariusz Żołądziejewski.

Straż dzieli fałszywe alarmy na trzy kategorie: złośliwe, w dobrej wierze i zgłaszane przez instalacje. Pierwszych było w tym roku w całym woj. lubuskim 58, drugich 497, tych ostatnich 31. W sumie 586 (a to dane od stycznia tylko do 18 grudnia). Dużo, bo w całym poprzednim roku było ich mniej: 512.

Czyste marnotrawstwo

Rzecznik lubuskich strażaków Dariusz Żołądziejewski zapewnia, że o alarmy w dobrej wierze nikt nie ma pretensji. Ale złośliwe są czystym marnotrawstwem. - Naszego czasu, naszego sprzętu, pieniędzy podatników. A najgorsze jest to, że gdy jedziemy do fałszywego zgłoszenia, może nas zabraknąć tam, gdzie naprawdę będziemy potrzebni. To olbrzymie ryzyko.

Dlatego ci, którzy robią sobie takie głupie kawały, muszą wiedzieć, że igrają z ludzkim zdrowiem i życiem. I to nie jest czcze gadanie, tylko fakty - podkreśla Żołądziejewski. Szef pogotowia w Gorzowie Andrzej Szmit mówi o średnio kilkunastu fałszywych zgłoszeniach miesięcznie.

Policja ich nie liczy, ale przyznaje, że kłopot jest. Artur Chorąży z Komendy Wojewódzkiej Policji powtarza dokładnie to samo, co jego kolega ze straży. - Traktujemy każdy telefon, każde zawiadomienie z powagą. Dlatego reagujemy także na fałszywe. Gdy okazuje się, że ktoś robi sobie kawał, próbujemy go namierzyć i ukarać.

Żarty po rozpuszczalniku

Przykłady głupich żartów można mnożyć. Czasami mrożą krew w żyłach. Jak ten z początku roku. Kobieta zadzwoniła na komendę w Gorzowie i powiedziała, że w parku Słowiańskim leży zakrwawiony człowiek ugodzony nożem.

Potem rozłączyła się i nie odbierała połączeń. Na miejsce dyżurny wysłał 30 (!) policjantów i kilka radiowozów. Przeszukali cały park. Zamiast konającego, znaleźli... 30-letnią Sylwię M. i 31-letniego Piotra Cz. Oboje byli pijani, ona dodatkowo naćpana. na komendzie tłumaczyli, że wypili spirytus z rozpuszczalnikiem i ,,w takim stanie różne rzeczy przychodziły im do głowy''.

Udało się też złapać głupków, którzy grozili kilka lat temu wysadzeniem szpitala w Gorzowie. Wcześniej jednak przerwano cztery operacje, odłączono gaz, ściągnięto dodatkowe karetki i lekarzy. Uruchomiono też agregat prądotwórczy (gdyby eksplozja zniszczyła instalacje, to agregat zasilałby np. respiratory).

Po czterech godzinach przeszukiwania każdego kawałka szpitala, akcję zakończono. Straty oszacowano na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Po dwóch dniach okazało się, że alarm wywołali gimnazjaliści Adrian W., Marek S. i Dawid D.

Po nitce do kłębka

TAK ZGŁASZAJ

Każdy wie, że fałszywe alarmy to głupota. Ale nie wszyscy potrafiliby prawidłowo zgłosić wpadek czy inną tragedię. Podpowiadamy, jak to zrobić.
Idealne zgłoszenie powinno zawierać: * dokładną lokalizację zdarzenia (czasami nie wystarczy sam adres, dobrze podać ważniejsze obiekty w okolicy, najszybszy wjazd na posesję itp.) * informację o ważnych szczegółach (np.: o prawdopodobnej liczbie poszkodowanych, o utrudnieniach w dojeździe) * informację co się pali, co zostało zniszczone, jakie pojazdy się zderzyły (cały dom, mieszkanie w bloku, pokój, kuchnia garaż, drzwi, fotel, śmietnik) * imię i nazwisko zgłaszającego, jego numer telefonu, adres. - Koniecznie trzeba poczekać na potwierdzenie przyjęcia zgłoszenia. Nigdy nie rozłączajmy się bez słowa. To dla nas ważne, bo wtedy wiemy, czy nie mamy do czynienia z głupim żartem - mówi Bartłomiej Mądry z gorzowskiej komendy.

Najgłośniejszy fałszywy alarm ostatnich miesięcy miał miejsce w listopadzie w centrum Gorzowa. W banku nieopodal katedry ktoś zostawił reklamówkę z urządzeniem przypominającym ładunek wybuchowy. Przez siedem godzin ruch w centrum stanął na głowie.

Ściągano robota z Wrocławia, pirotechnicy obchodzili się z pakunkiem jak z bombą. Potem okazało się, że była to jednak atrapa. Policja w kilkanaście dni namierzyli kobietę, która mogła wywołać ten alarm. Może jej grozić nawet sześć lat więzienia. Pod warunkiem, że okaże się zdrowa (zbada ją biegły). Akurat w tym przypadku pomocne okazały się kamery i zeznania świadków.

Ale jak to możliwe, że udaje się namierzyć telefonicznych żartownisiów?
Komenda nie zdradza szczegółów. Jednak nie jest tajemnicą, że policja, straż i pogotowie dysponują cyfrowymi centralami telefonicznymi. Ktokolwiek dzwoni ze zgłoszeniem, jego numer wyświetla się na ekranie dyspozytora. Jeśli alarm był fałszywy, po numerze bez trudu można dotrzeć do właściciela telefonu. Poza tym, zgodnie z prawem, operatorzy telekomunikacyjni muszą udostępnić policji dane abonenta, który jest podejrzewany o telefoniczny kawał. Potem do jego domu pukają policjanci.

Bezkarności nie zapewniają nawet aparaty na kartę. Ich też można zidentyfikować. Trwa to jedynie dłużej. Za fałszywy alarm grożą trzy lata więzienia. Jeśli ,,kawał'' zrobił niepełnoletni, koszty akcji muszą pokryć jego rodzice.
Rekordzista wpadł po... godzinie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska