Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fałszywe pensje i nagrody we wrocławskim sądzie. Nikt się nie zorientował

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Sąd Okręgowy we Wrocławiu
Sąd Okręgowy we Wrocławiu flickr/Fred Romero
Była księgowa z wrocławskiego sądu okręgowego przez siedem lat okradała państwową kasę – twierdzi prokuratura. Na własne bankowe rachunki przelewała pieniądze, które oficjalnie były nagrodami jubileuszowymi, ekwiwalentami za niewykorzystany urlop czy trzynastymi pensjami zatrudnionych w sądzie pracowników. Kradła też podatki, naliczane od najwyższych pensji, wypłacanych w sądzie. Strata: 2,2 mln zł. Akt oskarżenia w tej sprawie został właśnie wysłany do... tego samego Sądu Okręgowego we Wrocławiu.

Zapewne wrocławski sąd nie będzie chciał zajmować się tą sprawą i poprosi o przekazanie jej do innego miasta. Ale prokuratura musiała wysłać oskarżenie tam, gdzie prawo nakazuje - czyli do sądu, na terenie którego popełniono rzekome przestępstwo.

Ta sprawa wyszła na jaw jesienią 2016 roku, a ujawniła ją sędzia. Zauważyła jakieś rozbieżności pomiędzy swoim wynagrodzeniem, a tym co znalazła w dokumentach dla fiskusa. Wyjaśnieniem tych wątpliwości zajęła się prokuratura.

Dziś śledczy twierdzą, że proceder kradzieży państwowych pieniędzy trwał od 2009 do 2016 roku, a zorganizowała go Iwona J., pracownica sądowej księgowości. Prokuratura będzie dowodzić podczas procesu, że kobieta założyła dwanaście bankowych rachunków. Do tego przygotowała fałszywe oświadczenia pracowników sądu i sędziów o tym, że to ich konta i na nie mają być przekazywane pieniądze. Przez siedem lat nikt się nie zorientował, że są w sądzie osoby, które mają więcej niż jedno konto do wpłacania wynagrodzeń.

Powstawały fałszywe listy płac z różnej kategorii wynagrodzeniami, których zainteresowani nigdy nie dostawali. Były trzynaste pensje, nagrody jubileuszowe i inne świadczenia. Od tych fałszywych wynagrodzeń płacono prawdziwe podatki i składki na ZUS i NFZ. Łącznie przeszło 100 tys zł. Ale najwięcej Iwona J. skorzystała na podatkach tych, którzy najwięcej zarabiali i od ich pensji należało pobierać wyższy – 32 procentowy podatek, zamiast 18 proc. Ten wyższy podatek Iwona J. zabierała do własnej kieszeni – wynikać ma z ustaleń śledztwa. Jak to się stało, że przez lata nikt na to nie wpadł? Tego nie wiemy. I nie jest jasne czy prokuratura znalazła odpowiedź na to pytanie.

Kobieta początkowo przyznawała się do winy. Wyjaśniała, że pieniądze przeznaczała na własne potrzeby - wyżywienie, kosmetyki i podróże – informowała wówczas prokuratura. Śledczy zabezpieczyli majątek Iwony J. - pięć nieruchomości, w tym trzy mieszkania i dwa luksusowe auta: Jeep Grand Cheerokee i Mini Cooper. Na ostatnim przesłuchaniu podejrzana nie przyznała się i odmówiła składania wyjaśnień.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Fałszywe pensje i nagrody we wrocławskim sądzie. Nikt się nie zorientował - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska