Jakaś dekoncentracja dziś nastąpiła. Szkoda, parę punktów zabrakło - przyznał Rafał Dobrucki, do którego nikt nie miał pretensji za niedzielne spotkanie w Bydgoszczy.
Skończył się sen
Inni notowali mniejsze lub większe potknięcia, a katastrofalnie wypadli obcokrajowcy. Niels Kristian Iversen pokonał tylko Piotra Protasiewicza. Z kolei Fredrik Lindgren na dzień dobry wywalczył trójkę, ale równocześnie zablokował dojeżdżającego Dobruckiego. Szwed dał popis bratobójczej walki także w wyścigu z Grzegorzem Zengotą. Tak skutecznie go zablokował, że nasz junior stracił prawie pól koła do reszty stawki. Wniosek nasuwa się sam. Motocykl robił z nim w niedzielę to, co chciał, a nie odwrotnie.
Niestety, skończył się także sen Protasiewicza. "PePe" przyzwyczaił nas, że przy Sportowej dzieli i rządzi. Sześć "oczek" i bonus nie zadowoliły ani jego, ani nas.
Zaskoczeni?
Patrząc na wydarzenia w pierwszym łuku oraz to, jak nasi tracą pozycje, mieliśmy wrażenie, że w ogóle nie wyciągają wniosków. Czy gospodarze aż tak ich zaskoczyli?
- Miałem takie zmiany, że aż sam się dziwię - ocenił Dobrucki. - Najpierw bardzo dobre starty, a po trasie mnie mijali. Później odwrotnie. Można powiedzieć, że dopiero na ostatni bieg wszystko poprzeciągałem tak, że było dobrze. To ciężki tor do spasowania się. Myślę, że skoro mamy taki wynik, to daliśmy się zaskoczyć.
- Zaskoczony? Nie, normalny tor, betonisko jak przez ostatnie lata - skwitował z kolei "PePe". Grzegorz Zengota dodał, że w Bydgoszczy jest bardzo dużo ścieżek do wyprzedzania i utrzymanie pozycji to bardzo trudna sztuka.
Dwa bieguny
Kiedy zespół dostaje bombę w nos od teoretycznie słabszego rywala, zaczynamy się zastanawiać, czy umiarkowani optymiści nie mieli racji. Zwycięstwa z osłabionym Włókniarzem, dziurawy Lotos Wybrzeże... Może coś w tym jest?
- Walczyliśmy, ale polegliśmy i tyle. Nie ma łatwych meczów w ekstraklasie. Zrobiliśmy tyle samo punktów co w Lesznie, a teoretycznie są to zupełnie różne bieguny - ocenił "PePe". - Wczoraj byliśmy silni, a dziś jesteśmy bardzo słabi? Nie damy się zakopać, choć próbuje się to co roku robić na pewnym etapie. To denerwuje, bo robimy, co możemy. Mam się dziś powiesić, bo nie zrobiłem 13, 14 punktów? Zobaczymy, jak pojedziemy za tydzień w Toruniu. Jeśli tam zrobimy 25 punktów, to powiemy, że jesteśmy słabi. Nie chciałbym co tydzień balansować: słabi, mocni, słabi, mocni...
Ależ się spięli
W tym wszystkim jest jeszcze jedna rzecz. Doskonale pamiętamy, jak Falubaz spisywał się na swym torze, kiedy miał nóż na gardle. - Nie ukrywajmy. Bydgoszcz się bardzo mocno zmobilizowała. Było widać, że potrafią jechać i w niektórych biegach robili z nami, co chcieli - przyznał Zengota.
Poza Andreasem Jonssonem i Emilem Sajfutdinowem, którzy od początku sezonu przyzwoicie punktują dla Polonii, dołączyli inni. Najlepsze wrażenie zrobił Krzysztof Buczkowski. Gdyby nie defekt, którzy przytrafił mu się na drugiej pozycji w XIII wyścigu, bylibyśmy pokonani już przed biegami nominowanymi.
Teraz czekamy na Toruń. Zaległe spotkanie dowiedzie naszej mocy lub słabości.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?