Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Falubaz pomoże rodzinie z osiedla Pomorskiego, której wybuch gazu zabrał wszystko

Anna Słoniowska, czyt 68 324 88 53 [email protected]
- Pomagają nam obcy ludzie, nigdy tego nie zapomnimy - zapewniaj Justyna Wiatrowicz.
- Pomagają nam obcy ludzie, nigdy tego nie zapomnimy - zapewniaj Justyna Wiatrowicz. fot. Paweł Janczaruk
Wybuch gazu na os. Pomorskim pozbawił ich wszystkiego. Spotkało ich wielkie nieszczęście, ale nie zostali z tym sami. Pomoc płynie ze wszystkich stron, również z tych najmniej spodziewanych.

- Boże! Tak się cieszyliśmy. Dwa lata temu wzięliśmy kredyt i kupiliśmy mieszkanie. Wreszcie byliśmy na swoim. We wrześniu położyliśmy płytki i pomalowaliśmy pokój Kacperka. A tu nagle, dosłownie w ułamku sekundy straciliśmy wszystko - mówi ze łzami w oczach Justyna Wiatrowicz. Wybuch gazu na os. Pomorskim pozbawił ich wszystkiego. Zewnętrzna ściana mieszkania jest wyrwana, na podłodze gruz i sterta spalonych przedmiotów. Zamiast domu mają pogorzelisko i kredyt, który będą spłacali jeszcze 28 lat.

Pierwsze dni po wybuchu spędzili u teściów. Jednak młodej rodzinie brakowało własnego kąta, tym bardziej, że Wiatrowicze spodziewają się drugiego dziecka. - W połowie listopada leżałam w szpitalu, okazało się, że ciąża jest zagrożona. Zrezygnowałam z pracy, bo miałam się oszczędzać. Po tym, co przeszłam boję się o dziecko, o całą naszą rodzinę. Od dnia wybuchu żyję w strachu. We wtorek stałam pół godziny przed klatką, bo bałam się otworzyć drzwi - wyznaje pani Justyna. - Ten koszmar musi się wreszcie skończyć, bo przecież trzeba jakąś normalnie żyć.
Byli już u kresu wytrzymałości, gdy los się do nich uśmiechnął. Najpierw darmowy remont zaoferowała firma Rajbud, a tydzień temu do pomocy włączył się Falubaz.

Robert Dowhan, prezes klubu żużlowego sam mieszkał kiedyś na os. Pomorskim, jednak nigdy nie poznał Wiatrowiczów.
- To nie miała być upubliczniana informacja. Trzeba było pomóc, to pomogliśmy, nie szukaliśmy rozgłosu. Jestem zaskoczony, że w ogóle się o tym dowiedzieliście - mówi Dowhan. - Nie robiliśmy tego na pokaz. Gdy doszło do wybuchu byłem za granicą. Po powrocie dowiedziałem się, że jest problem i postanowiliśmy pomóc. Klub ma mieszkanie dla zawodników. Teraz stoi puste, więc oddaliśmy je do dyspozycji Wiatrowiczom. Nie określaliśmy jakiegoś terminu. Sezon zaczyna się w kwietniu. Zakładam, że do tego czasu mieszkanie na Pomorskim zostanie wyremontowane. Jeśli nie, to będziemy szukać jakiegoś rozwiązania.

Wiatrowicze oprócz pomocy mieszkaniowej mogą liczyć na wsparcie logistyczne i organizacyjne. Mają numer telefonu, pod który mogą dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Klub zajął się nawet naprawą zepsutego samochodu.
- Od kilku lat ciągle spłacaliśmy jakieś raty, a to za odkurzacz, a to za telewizor. Na wszystko musieliśmy zapracować sami. Nigdy nic nie dostaliśmy za darmo. W tej małej kawalerce zgromadziliśmy dorobek naszego życia - mówi Krzysztof Wiatrowicz. - Z pożaru nie ocalało zbyt wiele. Została pralka, łóżeczko małego i to, co mieliśmy na sobie.
W czwartek Kamil Kawicki, działacz klubu zorganizował busa i pojechał do spalonego mieszkania po rzeczy, które ocalały. Podczas przeprowadzki doszło do niespodziewanego spotkania. Okazało się Kawicki i Wiatrowicz chodzili razem do szkoły. - Byliśmy kumplami z dzieciństwa. Siedzieliśmy razem w ławce, graliśmy w piłkę, nawet na wagary chodziliśmy razem. Przyjaźniliśmy się do końca podstawówki, a potem kontakt się urwał. I teraz po tylu latach tragedia spowodowała, że nasze drogi się zeszły - wspomina Kawicki.

Działacz klubu nie wiedział, że pomaga swojemu dawnemu koledze. Zapewnia, że pospieszyłby ze wsparciem każdemu, kto byłby w potrzebie. Mimo wszystko twierdzi, że taka pomoc to nic wielkiego. Jego zdaniem, każdy na ich miejscu zachowałby się tak samo. - Nikt sobie tutaj orderów nie przypina. Nie róbmy z tego wielkiej sprawy, przecież to żadne bohaterstwo - zaznacza Kawicki.
Jednak Wiatrowicze są innego zdania. - Nie potrafię wyrazić tego, jak bardzo jestem wdzięczna. Spotkała nas tragedia, ale nie zostaliśmy sami. Dostaliśmy ubrania, zabawki dla Kacperka, potem odezwał się Rajbud, a teraz Falubaz. Dla nas to bardzo dużo. Daje nam to nadzieję i przywraca wiarę w ludzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska