Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Falubaz został wniebowzięty

Katarzyna Borek 68 324 88 37 [email protected]
Kibice Falubazu na lotnisku
Kibice Falubazu na lotnisku Katarzyna Borek
Kibice Falubazu znów zrobili coś po raz pierwszy w Polsce. Na mecz żużlowy polecieli samolotem - wynajętym. Ale temu wyjazdowi towarzyszyła magia, jakiej nie kupi się za żadne pieniądze. Bo pilot z klubowym szalikiem? Bezcenny!

Zaczęło się od komunikatu. Że Zielonogórski Klub Żużlowy SSA, we współpracy ze Stowarzyszeniem Kibiców "Tylko Falubaz", organizuje lot na mecz PGE Marma Rzeszów - Stelmet Falubaz Zielona Góra. I że wynajęty od PLL LOT samolot Boeing 737- 400, ze 162 pasażerami na pokładzie, wystartuje w niedzielę, 29 maja 2011 roku około 14.00 z lotniska w Babimoście pod Zieloną Górą. A po około godzinie wyląduje na lotnisku pod Rzeszowem, skąd ponownie wyleci po meczu.
"Ale numer" - komentowaliście. Część nie wierzyła: "ta, przelecą palcem po mapie".
A jednak. A nawet jeszcze więcej. Bo ten lot to był logistyczny majstersztyk. Rozpisany na wiele dni, rozmów i negocjacji. Ostatecznie lot kosztował 105 tys. zł, a miał dwa razy więcej. Cenę udało zbić się dzięki znajomościom w Warszawie i lokalnym sponsorom.

Pod słynnym adresem W69 (stadion Falubazu jest przy ul. Wrocławskiej 69) przed wylotem odbywały się też… modlitwy. O pogodę. Bo wystarczyłoby, żeby ta niedziela była deszczowa, mecz zostałby odwołany i przepadłaby olbrzymia zaliczka na samolot.
- Nigdy z taką uwagę nie śledziłem prognozy pogody - zdradził prezes ZKŻ Falubaz Robert Dowhan.
Przelot z Zielonej Góry do Rzeszowa i z powrotem kosztował kibiców 399 zł. Członkowie Stowarzyszenia "Tylko Falubaz" płacili 260 zł. Bez sponsorów każdy podróżny musiałby wydać ok. 700 zł. A tak cena biletu okazała się właściwie na każdą kieszeń. W jednym samolocie siedzieli koło siebie "normalni" kibice w różnym wieku, fanatycy żużla, dzieci, forsiaści sponsorzy, szychy (choćby kontuzjowany Grzegorz Zengota). Specjalne miejsce zajął 9-letni Krystian z Domu Dziecka w Lubsku, któremu przelot ufundował klub - w prezencie z okazji I Komunii Świętej.

Z dokumentów klubu wynika, że dla 60 kibiców to była pierwsza w życiu podróż samolotem! Ale dali radę. - Falubaz nigdy nie spadnie. Ani z ligi, ani z nieba - śmiali się. I żartowali, że przynajmniej tutaj można tańczyć labado. W przeciwieństwie do wciąż zagadkowej trybuny K na zielonogórskim stadionie.
Bilety na samolot rozeszły się w czasie pierwszych czterech godzin sprzedaży. Chętnych było tylu, że powstała lista rezerwowa. To właśnie z niej wpadł wprost na pokład… poseł Jerzy Materna. Alarmowo wezwany, gdy ktoś w ostatniej chwili zrezygnował z podróży, przygnał do Babimostu na ostatnią chwilę.
Z okazji tego historycznego lotu każdy podróżny dostał od klubu okolicznościowy szalik Falubazu i wydawnictwo "Na skrzydłach do Rzeszowa". Bilety też były w okolicznościowych kopertach. To jest coś, co z wieloma uczestnikami tego wyjazdu zostanie na pamiątkę na lata. Ale nie tylko to. "Mimo że wiele widziałem i dużo przeżyłem ciekawych wydarzeń to, co się działo było niesamowite i nie zapomnę tej przygody do końca życia" - to treść jednego z wielu SMS-ów jakie nadeszły do klubu już po powrocie na skrzydłach do Zielonej Góry.

Bo każdy, kto siedział w tym samolocie czuł, że tak powstaje Historia. Że dotknął tej magii Falubazu, o której tyle się mówi. Czuło to też około 150 osób, które przyszło popatrzeć na wylot zza płotu lotniska w Babimoście. Jak na jego płycie stał już ten boeing, z otwartego okna pilota powiewała chorągiew z herbem Zielonej Góry. A potem otworzyły się drzwi kokpitu i ukazał się w nich jeden z pilotów. Z szalikiem Falubazu na szyi! Wzniósł go w w górę i zaśpiewał: "Zielona Góra, sia la la la!".
Tłum oszalał.
- Fajny ma pan szalik - rzuciliśmy.
- Jedyny słuszny - zaśmiał się pilot Dariusz Szajowski, mieszkaniec Przylepu pod Zieloną Górą i zagorzały sympatyk Falubazu. Stąd ta oprawa przylotu i emocje, jakich nie kupi się za żadne pieniądze.
Dowhan na każdym kroku podkreślał, że wszystko to byłoby niemożliwe bez zaangażowania kibiców ze stowarzyszenia "Tylko Falubaz", na przykład Kajetana Hozakowskiego. Bo ktoś musiał dostarczyć tę flagę pilotowi, ale i… posmarować masłem 330 bułek, które jeszcze gorące trafiły do torebek rozdawanych przez klub kibicom na lotnisku w Babimoście. Prowiant był w zastępstwie zapowiadanego cateringu na pokładzie samolotu. Zrezygnowano z niego, gdy okazało się, że nie starczyłoby czasu na rozniesienie posiłków dla 162 osób. Bo samolot docelową wysokość osiągnął dopiero w… Bełchatowie. Lot trwał w sumie ok. 50 minut. I tak jedna z najdłuższych tras wyjazdowych zielonogórskich kibiców żużla (samochodem zajmuje 8-9 godzin), okazała się najkrótsza.
Boeing 737 to najpopularniejszy na świecie i najlepiej sprzedający się model w historii lotnictwa. Tak rozpowszechniony, że średnio na świecie w każdy chwili w powietrzu znajduje się ponad 1.250 takich maszyn, a co pięć sekund jedna z nich startuje lub ląduje.

Lotnisko w Babimoście poradziło sobie z obsługą bez zarzutu. - Lądowały już u nas większe samoloty. Transportowe, radzieckie - wspominał Ryszard Dobrowolski, dyrektor portu. Mówił, że jest gotowy na obsługę takich lotów, wystarczyłyby tylko niewielkie inwestycje. Ale i tak przelot udowodnił, na marginesie całej wyprawy, że chcieć, to móc… zapełnić lotnisko w Babimoście, które traktowane jest przez wielu jako finansowa kula u nogi całego województwa.
- Wielka sprawa, że klub coś tak specjalnego zorganizował właśnie u nas - komentował dyrektor. - Ten lot to historyczne, ogólnopolskie wydarzenie.
Relacjonowały je portale internetowe, gazety, wydania wiadomości.
- Moja radość jest ogromna. Tym większa, że od kilku lat marzyłem o zorganizowaniu takiej podróży. To pierwsza tego typu inicjatywa w Polsce, którą znów udało nam się zaskoczyć - mówił szczęśliwy prezes.

Spotkaliśmy go następnego dnia na zielonogórskim deptaku. Jego telefon, który zwykle na okrągło jest zajęty, wyjątkowo nie dzwonił.
- Rozładował się, bo tyle SMS-ów z gratulacjami odebrałem - tłumaczył Dowhan. - O, choćby od pilota, który mi napisał "Wczoraj miałem połączenie dwóch miłości: tej do latania i do Falubazu. Dziękuję za zrealizowanie pomysłu o nazwie Air Falubaz. Myślę, że podobnie jak ja ma Pan szczęście robienia tego, co sprawia ogromną radości i satysfakcję nie tylko sobie, ale i innym ludziom. Gorąco pozdrawiam. Darek Szajowski. Pilot".
Czy można chcieć czegoś więcej?
- Będzie trzeba pomyśleć - zapowiedział Kajetan Hozakowski.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska