Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fatfi Aboulker: - Rewolucja w Libii zwycięży

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
Fatfi Aboulker z wykształcenia jest psychologiem klinicznym, absolwentem UAM w Poznaniu. W Polsce przebywa już 20 lat. Żona Ewa jest nauczycielką niemieckiego, mają dwie córki: Jasminę (12 lat) i Kamilę (6).
Fatfi Aboulker z wykształcenia jest psychologiem klinicznym, absolwentem UAM w Poznaniu. W Polsce przebywa już 20 lat. Żona Ewa jest nauczycielką niemieckiego, mają dwie córki: Jasminę (12 lat) i Kamilę (6). Paweł Janczaruk
- Dzwonię do rodziny w Libii przynajmniej raz w tygodniu. Wiem, że się boją, ale są też pełni nadziei na zmiany - mówi Fatfi Aboulker, który mieszka w Smardzewie.

- Jest pan, zdaje się, jedynym Libijczykiem w naszym województwie...
- Tak, najbliżsi rodacy - pięć osób - mieszkają w Poznaniu, gdzie dziesięć lat temu studiowałem. W sumie w Polsce mieszka około 100 Libijczyków.

- Ma pan kontakt z rodziną w Libii? Co tam się dzieje?
- Często telefonujemy do siebie. Wiem, że się boją, ale są też pełni nadziei na zmiany. Trudno w dwóch słowach powiedzieć, co się dzieje. Sam wiele informacji czerpię z telewizji Al Jazeera, która jest dość obiektywnym źródłem.

- Jak żyje rodzina? Daje sobie radę mimo walk, bombardowań?
- Rodzina żyje, ale jakość życia w czasie wojny zdecydowanie się pogorszyła. W chwili spokoju ludzie starają się zrobić zakupy i szybko uciekają do domu. Brakuje paliwa do samochodów i to wszystkim doskwiera, bo u nas trzeba pokonywać ogromne odległości. Podstawowe towary można jednak dostać. Za to wyjechała część zagranicznych piekarzy, kucharzy, kelnerów... Wielu obcokrajowców ucieka z Libii.

- Gdzie mieszka pańska rodzina?
- W okolicy Trypolisu. Jest liczna, około 100 osób. Mama, tata, który ma trzy siostry i trzech braci. Ja mam pięciu braci i sześć sióstr. Spotykają się - taki jest zwyczaj - z czwartku na piątek. Wtedy dzwonię. A ponieważ każdy chce coś powiedzieć, proszę sobie wyobrazić, jak wyglądają moje rachunki za komórkę...

- Trypolis to "strefa Kaddafiego". Okolice są chyba niebezpieczne?!
- Oczywiście, jeśli tam ktoś nawołuje do sprzeciwiania się dyktatorowi, zostaje aresztowany. Choć słyszałem, że Kaddafi uciekł na pustynię Sadha.

- Od czego zaczęły się zamieszki w Libii?
- Ponad rok temu, 17 lutego 2010, odbyły się demonstracje przed konsulatem włoskim w Benghazi. Padły hasła przeciw Kaddafiemu. Siły bezpieczeństwa zaczęły strzelać do demonstrantów, zginęło dziesięć osób. Po roku wielu ludzi chciało uczcić pamięć tamtych ofiary. Nie pozwolono, co wzbudziło niezadowolenie. Równolegle rozpoczęły się wydarzenia w Egipcie, Tunezji i innych krajach arabskich. Wprawdzie Kaddafi był na to przygotowany, ale mimo wszystko został zaskoczony faktem, że naród libijski wystąpił przeciwko niemu, że wyszedł na ulice. Przecież rządzi już 42 lata i chyba wydawało mu się, że jest nie do ruszenia. Liczę jednak, że rewolucjoniści go złapią.

- Złapią i co? Co może się stać po ewentualnym usunięciu dyktatora?
- Gdyby Kaddafi został złapany, powinien być osądzony. Ale przez nas! Jesteśmy bardzo wdzięczni Francji, Unii Europejskiej, NATO, że nam pomagają, ale zmiany powinniśmy przeprowadzać sami. Żeby nie doszło do wprowadzania demokracji w takim stylu, jak w Iraku czy Afganistanie.

- No właśnie, wierzy pan, że wojska NATO-wskie szczerze pomagają wam we wprowadzaniu demokracji, czy bardziej liczą na waszą ropę?
- Chcemy, żeby wojska nas wspierały, pomagały w osiągnięciu zwycięstwa, a dalej damy radę sami. Sojusznicy mogą nawet wziąć sobie za tę interwencję pieniądze z zamrożonych kont dyktatora...

- Ale czy jesteście przygotowani do demokracji? W jaki sposób i przez kogo zarządzane są miasta zdobyte przez przeciwników dyktatora?
- Powstała Rada Ocalenia Narodowego, którą kieruje były minister sprawiedliwości. Natomiast w miastach widać dużą samoorganizację, jak w Polsce w czasach Solidarności. Ludzie sami ochraniają banki, sklepy, dbają o porządek, widać solidarność społeczną.

- Jak długo możecie tak wytrzymać, "żywiąc" się samą solidarnością? Kaddafi wszak ma pieniądze. Może nimi przekonać Europę, USA...
- Wiem, próbuje nas podzielić tymi dolarami. Na przykład obiecywał przekazywać ludziom część swoich dochodów z ropy, wysyła też posłańców do Europy, żeby przekonali Unię, że zrezygnuje z władzy na rzecz jednego z synów. Liczymy, że ci, którzy nam teraz pomagają, nie dadzą się nabrać na takie argumenty.

- Czy możliwy jest rozpad kraju na część wschodnią i zachodnią? Mówi się o podziałach Libii nie tylko na zwolenników i przeciwników pułkownika, ale też o podziałach plemiennych.
- Boimy się podziałów i chcemy, żeby kraj utrzymał jedność. Jesteśmy narodem przyjaźnie nastawionym do świata, nie ma u nas faktycznych podziałów i waśni plemiennych. Różnimy się i tyle, to normalne. Ale to nie powód do nienawiści. Nawet fakt, że ktoś wcześniej pracował dla reżimu Kaddafiego, po zwycięstwie nie będzie powodem do prześladowań. Oby tylko rewolucja zwyciężyła.

- Zwycięży?
- Jestem przekonany.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska