Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Faworyci jadą na Euro 2012, ale radują się też maluczcy

Jacek Król 95 722 69 37 [email protected]
Po Słowenii, która zagrała w finałach pilkarskich mistrzostw Europy 12 lat temu, w imprezie tej znów może wystąpić jeden z maluczkich - Estonia. Do niedawna reprezentacja tego kraju zajmowała... dopiero 137. miejsce w rankingu FIFA!

Ligowe mecze do niedawna oglądało w Estonii średnio... 188 kibiców. W 2007 r. prezydentem estońskiej federacji został Aivar Pohlak, absolwent Politechniki w Tallinnie. Wcześniej pisał książki dla dzieci, uczył języka estońskiego i matematyki, a futbol był tylko jego hobby.

Rządy bajskopisarza

Mając 28 lat, Pohlak założył z przyjaciółmi najbardziej utytułowany dziś klub w ojczyźnie - Florę. Jest jego prezesem, a wcześniej był równocześnie zawodnikiem i trenerem. W niepodległej Estonii poświęcił się odbudowie piłki nożnej. Po siedmiu latach zatrudniania zagranicznych szkoleniowców, między innymi Holendrów Arno Pijpersa i Jelle Goesa, postawił i zaufał swojemu człowiekowi - Tarmo Ruutliemu. - Chcemy rywalizować z reprezentacjami z całego świata, niezależnie od ich siły - to było motto Pohlaka, który... nie wygląda, jak szef związku. Nosi długie włosy, nie goli się, a jego ulubione spodnie to... dżinsy z dziurą na kolanie.

Estońscy piłkarze jeszcze nie awansowali do finałów Euro 2012, ale ich udział w barażach jest największą niespodzianką eliminacji. Drużyna z kraju, liczącego 1,3 mln mieszkańców do tej pory traktowana była jako chłopiec do bicia. W niecałą dekadę rozegrała z Polską pięć meczów i żadnego nawet nie zremisowała. - Jeżeli zajmiemy trzecie miejsce w grupie, i tak będzie to historyczne wydarzenie - pisała miejscowa prasa przed ostatnią kolejką grupy C. Estończycy zakończyli zmagania wcześniej, dlatego we wtorek zmierzyli się towarzysko z Ukrainą (0:2). Ale oczywiście nasłuchiwali wieści z Mariboru. Były one pomyślne, bowiem Słoweńcy pokonali Serbów 1:0, co dawało drugą lokatę Estonii. Bezkonkurencyjnie byli Włosi.

Przeskoczyli naszych

Kiedy Ruutli powtórnie obejmował kadrę (poprzednio krótko w nią pracował na przełomie wieków), w rankingu FIFA plasowała się na 137. pozycji. Po czterech latach jest 58. i wyprzedza współgospodarzy przyszłorocznego czempionatu - Polskę (65.) oraz Ukrainę (60.). W marcu Estonia pokonała u siebie 2:0 Urugwaj, półfinalistę ostatnich mistrzostw świata, co jest jej największym dotychczasowym sukcesem. Po tym meczu o estońskim futbolu przestało się mówić, że jest biednym kuzynem narciarstwa biegowego. A na trybunach pojawia się teraz więcej, niż 188 widzów - taka była średnia w ligowym sezonie 2009/2010. Najgorsza w całej Europie.

- Bardzo ciężko pracowaliśmy przez ostatnie 15 lat. Efekty są widoczne na każdym kroku. Mamy już zarejestrowanych 57 tysięcy zawodników, z których 35 gra w dziesięciu krajach - mówi rzecznik federacji Mihkel Uiboleht. Kapitanem reprezentacji jest Raio Piiroja, który w wieku 32 lat podpisał kontrakt z holenderskim Vitesse Arnhem. Rosłego obrońcę pamiętają w Wiśle, bowiem w 2003 roku grał w Valerendze Oslo, która skompromitowała krakowian w Pucharze UEFA. W ekipie narodowej zadebiutował w 1998 r. i bezskutecznie walczył w kolejnych eliminacjach do MŚ i ME. Z Urugwajem świętował mecz nr 100. w niebieskiej koszulce. W bramce Estończyków pewne miejsce ma Siergiej Pareiko z Wisły Kraków.

Nerwowy Savicević

W 1999 r. dwumilionowa Słowenia po barażowym dwumeczu (2:1 i 1:1) sensacyjnie wyeliminowała z finałów ME Ukrainę i pojechała do Belgii oraz Holandii. Kontynentu nie zawojowała, lecz gwiazda Zlatho Zahovicia (strzelił trzy bramki) zaświeciła jeszcze mocniej. Estończycy gracza tego formatu nie mają. Problemy nie ominęły natomiast całych Bałkanów, które co cztery lata wprowadzają przynajmniej jednego przedstawiciela do najważniejszej imprezie na Starym Kontynencie. Teraz bezpośredniej kwalifikacji do Euro 2012 nie wywalczył nikt.

Pospieszył się Dejan Savicević, w latach 90-tych rozgrywający Milanu, a dziś rozdający karty w czarnogórskim związku piłkarskim jako jego prezydent. Miesiąc temu zwolnił chorwackiego selekcjonera Zlatko Kranjcara, zarzucając mu małe zaangażowanie i słabe wyniki. Przed tygodniem piłkarze z kraju, liczącego dwa razy mniej mieszkańców od Estonii, zremisowali u siebie 2:2 z Anglią (na Wembley było 0:0), strzelając decydującą bramkę w doliczonym czasie. To był debiut Branko Brnovicia, ale tak naprawdę zespół stworzył mu Kranjcar.

Czarnogórcy grają jako osobna reprezentacja od zaledwie czterech lat. Ale tak jak kiedyś mieli Savicevicia i Predraga Mijatovicia, tak teraz mogą się szczycić Mirko Vuciniciem (Juventus Turyn), Stevanem Joveticiem (Fiorentina) i Stefanem Saviciem (Manchester City). Razem z nimi w pierwszej jedenastce gra Mladen Kascelan z Jagiellonii Białystok.

Bałkański odwrót?

Na historyczny awans liczą w Bośni i Hercegowinie. Trener Safet Susić jako piłkarz grał z Jugosławią w mistrzostwach świata w 1982 i 1990 r. We wtorek na Stade de France do szczęścia zabrakło mu 12 minut. Bramkę, dającą promocję Francuzom, strzelił Samir Nasri z rzutu karnego. - Nawet jeśli Emir Spahić (Śląsk Wrocław) faulował, to poza polem karnym - denerwował się 56-latek, który ma w drużynie Edina Dżeko. To właśnie po golu napastnika Manchesteru City, kupionego zimą za 27 milionów funtów z VfL Wolfsburg (rekord Bundesligi!), Bośniacy przez prawie 40 minut mogli czuć się bohaterami narodowymi. Dziś trudno uwierzyć, że parę lat temu działacze Żeljeznicara (czyli Kolejarza) Sarajewo świętowali szampanem sprzedaż nastoletniego Dżeko do czeskich Teplic, za... 25 tysięcy euro! - Jestem pewien, że awansujemy z play offów. W pierwszej połowie byliśmy lepsi od Francuzów, w drugiej opadliśmy z sił - ocenił wtorkowe spotkanie Susić.

Nosy na kwintę spuścili Chorwaci, którzy pod wodzą Slavena Bilicia mogą nie pojechać na drugą z rzędu wielką imprezę. Z byłym defensorem West Ham United i Evertonu wystąpili w ME 2008, ale zabrakło ich na południowoafrykańskim mundialu. Eliminacje przyszłorocznego Euro przegrali w Pireusie.

Wszystko to nic w porównaniu z Bułgarią, która w angielsko-czarnogórskiej grupie odniosła tylko jedno zwycięstwo i zajęła ostatnie miejsce. ,,Jesteśmy pośmiewiskiem Europy'', ,,Zgraja idiotów Madanskiego zhańbiła Bułgarię'' - takie tytuły znalazły się na czołówkach gazet. Wśród winnych upatruje się Niemca Lothara Matthaeusa, który jako piłkarz był znakomity, lecz w roli szkoleniowca nie sprawdził się na Węgrzech, w Serbii, Izraelu, Brazylii... W Bułgarii krytykowano go za niepoważne podejście do pracy. Większość czasu spędzał w Niemczech, nie w głowie była mu nauka bułgarskiego, wszelkie polecenia wydawał przez tłumacza. To sprawiało, że jego relacje z graczami były chłodne. Kibice nie utożsamiali się z kadrą, dlatego na ostatnie spotkanie z Walią (0:1) na stadion Lewskiego o pojemności 44 tysięcy przyszło ich... zaledwie kilkuset. Nie pomogła nawet akcja z rozdawaniem wejściówek fan-klubom. Sympatykom bułgarskiej reprezentacji pozostaje liczyć na powrót Dimitara Berbatowa i Martina Petrowa.

Rozpędzony Huntelaar

Z kompletem punktów bilety do Polski i na Ukrainę otrzymali piłkarze Niemiec (rozegrali dziesięć meczów) i Hiszpanii (osiem). Dopiero w ostatniej serii czysty bilans gier Holendrom (dziewięć zwycięstw z rzędu) zmazali Szwedzi, wygrywając 3:2. To pierwszy sukces Trzech Koron w potyczce z ,,Pomarańczowymi'' od... 1924 r. Ale Skandynawowie nie potrafili zatrzymać Klaasa-Jana Huntelaara, którzy strzelił jedną z bramek. To jego 17. trafienie z kolei w ostatnich 16 występach w kadrze i klubie. Od roku jest zawodnikiem Schalke 04 Gelsenkirchen, który przelał na konto Milanu 13 mln euro. W Bundeslidze, po wcześniejszych niezbyt udanych próbach podbicia Italii i Hiszpanii (Real Madryt), 28-letni napastnik wyraźnie odżył. To nie ten sam gracz, który na boiskach RPA był zaledwie zmiennikiem Robina van Persiego. Teraz Huntelaar zdobywa gole na zawołanie. W eliminacjach ME 2012 zgromadził ich równy tuzin. O trzy więcej od urodzonego w Opolu, a strzelającego dla Niemców Miroslava Klosego. Po siedem trafień mieli na koncie Hiszpan David Villa i Fin Mikael Forssell.

Czy Huntelaar, Klose i Villa równie skuteczni będą od 8 czerwca do 1 lipca 2012 r? Polakom i Ukraińcom marzy się, by nie powtórzyć dramatu współgospodarzy poprzednich mistrzostw Europy, czyli Austriaków i Szwajcarów. Rozgrywając przez wiele miesięcy tylko towarzyskie mecze marnie przygotowali się do turnieju i odpadli już po fazie grupowej. Ukraińcy ostatnio pokonali Estonię i Bułgarię, po serii czterech porażek z wymagającymi przeciwnikami. Z kolei biało-czerwoni Franciszka Smudy nie przestraszyli się Niemców (inna sprawa, że ci przyjechali do Gdańska po świętowaniu awansu na Euro), minimalnie ulegli Francuzom, a niebawem ich możliwości sprawdzą Włosi. I oby ,,S'' z nazwiska selekcjonera nie było tak pechowe, jak dla uczestników MŚ 2010 - Serbii, Szwajcarii, Słowacji i Słowenii, których zabraknie w przyszłorocznych finalach ME.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska