Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal Piosenki Rosyjskiej: Nie tylko Ałły żal...

(bat, dam) [email protected]
Cały amfiteatr podśpiewywał "Biełyje rozy" i tańczył w rytm przeboju "Raspitin". Mieszkańcom bardzo podobał się Festiwal Piosenki Rosyjskiej.
Festiwal Piosenki Rosyjskiej: Nie tylko Ałły żal...

Tylko gdzie była w tym czasie telewizja i promocja miasta?!

W sobotni wieczór w amfiteatrze to dopiero była zabawa! Janusz Józefowicz, Natasza Urbańska i teatr Buffo roztańczyli i rozśpiewali zielonogórzan. - Podobało mi się wszystko, wykonawcy, scenografia, piosenki - chwaliła Dorota Szwabowicz. Jej koleżanka Grażyna Bareła podkreślała, że coś w końcu w mieście się dzieje. - Festiwal się udał i już - mówili zielonogórzanie.

Piosenka rosyjska jest taka piękna...

- Z sentymentem wróciłem do Zielonej Góry - przyznaje też Aleksander Maliszewski, szef muzyczny festiwalu, którego Alex Band nieraz towarzyszył kandydatom do samowarów za czasów piosenki radzieckiej.

- Dla mnie nie jest ważne, czy piosenka jest rosyjska, niemiecka, czy amerykańska...Po prostu: jest super, jak się coś takiego wykonuje. To wspaniała rzecz dla Zielonej Góry, bo ciężko w dzisiejszych czasach wypromować coś nowego. A tu wracamy do czegoś, co zostało w świadomości ludzi. Ten festiwal był radosny, bo muzyka łączy wszystkich ludzi świata.

Podobnie mówiła Grażyna Łobaszewska, znakomita wokalistka, która zasiadała w jury. - Najważniejsze, że jedni chcą śpiewać, a drudzy tego słuchać. W obu konkursach wystąpili znakomici młodzi artyści, o świetnych warunkach głosowych. No i sama piosenka rosyjska... Jest taka piękna. Uwielbiam rosyjskie romanse. Mój dziadek był z Wilna, pamiętam jak brał gitarę i był taki zaśpiewany.

Michał Bajor nie ukrywał, że powrót do Zielonej Góry sprawił mu wiele radości. W pewnym sensie była to sentymentalna wędrówka do przeszłości. Ale nie tylko. - W Zielonej Górze jest fajny klimat, publiczność bawi się znakomicie i to jest najważniejsze - dodaje artysta.

O tym fajnym klimacie i o swoim powrocie do Zielonej Góry Michał Bajor wspominał jeszcze w miniony wtorek podczas jednej z audycji w programie I Polskiego Radia. Wtórował mu Paweł Sztompke, tegoroczny juror i konferansjer koncertu laureatów. Panowie podsumowali krótko: że impreza była udana, a publiczność bawiła się znakomicie.

Nasz rząd się nie stawił

Festiwal Piosenki Rosyjskiej: Nie tylko Ałły żal...

Nie tylko publiczność jednak dobrze się bawiła. Na widowni siedzieli również przedstawiciele ambasad Rosji i Białorusi, przedstawiciele ośrodka kultury rosyjskiej.

Rosyjski minister kultury objął nawet patronatem kolejne imprezy. Najwyższych z najwyższych nie było, ale festiwal dostał błogosławieństwo rosyjskich władz, co w przypadku tego kraju jest ważne. To przepustka do gwiazd i może nawet pieniędzy od rosyjskich sponsorów.

W kręgach polskiego rządu takiego entuzjazmu już nie było. Ministra kultury nie było, jego patronatu też, nawet dyrektorów z ministerstwa... Z kancelarii premiera przyjechała jedna pani - z grona doradców. Chociaż sam Donald Tusk opowiadał o naszym festiwalu podczas wizyty w Rosji...

Rosjanie o nas już wiedzą

Festiwal Piosenki Rosyjskiej: Nie tylko Ałły żal...

Telewizja też nie pokazała Polsce naszego amfiteatru i rosyjskiej piosenki. Na początek odpadł TVN, potem Polsat, a w końcu i telewizja publiczna. Komercyjni nadawcy z powodów finansowych - musiałaby zaśpiewać Ałła Pugaczowa, by zechcieli oddać swój czas antenowy.

W TVP z kolei zdecydowała podobno polityka. Tak mówi się w kuluarach, ale już szczegółów nikt nie podaje. Nie wiemy więc, czy chodzi o nasze niezbyt dobre stosunki z Rosją i Białorusią, czy też może stosunki: telewizja - rząd. My typujemy to drugie. W każdym razie poprzedni weekend TVP poświęciła spotkaniu wiernych w Lednicy.

- Ale były informacje we wszystkich najważniejszych stacjach telewizyjnych - podkreśla Adam Bocheński z firmy Poli - Eco, która organizowała festiwal. - Była też telewizja rosyjska i białoruska. Zaraz po festiwalu w rosyjskiej stacji był reportaż o naszej imprezie.

W reportażu napis "Zielona Góra" jednak się nie pojawiał. Bo scenografia festiwalowa takiego napisu na scenie nie przewidziała...

Szansa na sukces

Festiwal Piosenki Rosyjskiej: Nie tylko Ałły żal...

Skoro nie było zainteresowania największych mediów, Zielona Góra nie stała się nawet chwilowym bohaterem czołówek telewizyjnych i gazetowych. Nie udało się nam festiwalem wypromować miasta, a takie mieliśmy nadzieje. I taki między innymi cel przyświecał radnym dwa lata temu, gdy postanowili reaktywować festiwal. - To szansa, której nie można zmarnować - mówili.

Może szansa nie została zmarnowana, ale na pewno nie do końca wykorzystana. - Ale to dopiero pierwszy festiwal - zaznacza prezydent Janusz Kubicki. - Pewnie, że nie był idealny. Ale już samo to, że odbył się po tylu latach przerwy, można uznać za sukces organizatorów. I miasta, bo przecież pomagaliśmy go tworzyć.

Czy będzie kolejny? To zależy w dużej mierze od organizatora i sponsora - właściciela firmy Poli - Eco. A Krzysztof Szymański wciąż odpowiada na to pytanie: - Zobaczymy...

Plotki

Festiwal Piosenki Rosyjskiej: Nie tylko Ałły żal...

Janusz Józefowicz na festiwalowej scenie przyznał się do popijania wódeczki z Ałłą Pugaczową. - Mieszkałem kiedyś w Moskwie przez dziewięć miesięcy, przygotowywaliśmy musical "Metro". Ałła zaprosiła nas do swojej posiadłości - opowiadał Józefowicz zielonogórzanom. I zdradził, że kaca po spotkaniu nie miał. Między innymi dlatego, że Ałła ma jedną zasadę - pije wódkę tylko "iz zawoda", czyli tylko wprost z fabryki. Innej nie. - Jak ktoś ma blisko fabrykę, polecam - mówił Józefowicz. Nie zdradził jednak jednego - sprawdzał przy ul. Jedności, czy nie zdążył.

Maciej Szelewski, zielonogórski reprezentant w festiwalowym konkursie na interpretację piosenki rosyjskiej, wprawdzie żadnego samowara nie wygrał, ale za to był najczęściej zaczepiany na korytarzach amfiteatru. - I co? I co? - pytali go inni wokaliści.

I trzymali kciuki. Niekoniecznie za występ, bardziej za żonę piosenkarza, która w czasie festiwalu miała termin porodu. I tatuś - wokalista oraz wykładowca uniwersytetu - biegał co chwilę do szpitala.

Już teraz wiecie, czemu się tak cieszył, chociaż nawet na koncert laureatów się nie załapał.

Festiwalowy konkurs na przebój opanowali Białorusini. Śpiewali z takim pewnym rozmachem, który spodobał się jury. A i publiczności przypadł do gustu. Irina Dorofiejeeva, która wyjechała z naszego festiwalu z 5 tysiącami euro i Grand Prix prawie popłakała się ze szczęścia. Mówiła, że to jej drugi festiwal w Zielonej Górze (wcześniej na tym "Zjednoczonej Europy" nie poszło jej zbyt dobrze) i że przyjedzie znów, już z recitalem.

A my wiemy, co pomogło Irinie wygrać... Kilka dni przed wyjazdem do Polski wokalistka nagrywała program we Francji i spadła z konia. Po takim doświadczeniu to się naprawdę cienko śpiewa.

To nie jest żadna gwiazda z San Remo, ale nasz marszałek Krzysztof Szymański. Właśnie tak prezentował się na scenie, gdy wręczał nagrodę jednemu z laureatów.

Okazuje się, że trzeba było aż festiwalu rosyjskiego, by poznać prawdziwe oblicze marszałka.

.

Festiwal Piosenki Rosyjskiej: Nie tylko Ałły żal...

Edyta Górniak za swój półtoragodzinny występ dostała 40 tys. zł honorarium. Niewiele jak na wielką gwiazdę, a kasą musiała się jeszcze podzielić z mężem i innymi członkami zespołu.

- To efekt negocjacji - szepnął nam Krzysztof Szymański, sponsor i organizator festiwalu. Pan Krzysztof miał problemy, żeby dostać się do artystki i uścisnąć jej dłoń, bo gwiazdę pilnowało czterech ochroniarzy, w tym dwóch wynajętych (na żądanie gwiazdy) właśnie przez niego. Mąż gwiazdy, Darek Krupa, zaproponował, żeby dłoń uścisnąć dopiero po koncercie.

Gwiazda zjechała do Zielonej Góry dzień przed koncertem. Pierwszą noc spędziła z mężem w hoteliku Amadeusz. Oboje przemknęli przez deptak, a wieczorem zjedli kolację u Jankiela, na osobiste zaproszenie właściciela pubu. Na noc drugą przenieśli się do Polanu.

Wcześniej plany mieli takie, żeby zatrzymać się w Poznaniu, bo tam są lepsze hotele. Ostatecznie dali się namówić na Zieloną, czego nie żałują.

Olga Kudryk z Zielonej Góry przyznała, że ruski zawsze ją śmieszył. Zdanie zmieniła, gdy postanowiła zaśpiewać na festiwalu. Wcale też nie kryła, że rosyjskiego nie zna ni w ząb. W sukurs przyszli dziadkowie. Specjalnie dla niej sprowadzili z Rosji swoich znajomych. Żeby wnuczkę poduczyli. Olga spędziła z nimi cały dzień w Niesulicach i słowo po słowie wkuwała wymowę. Z tej nauki najbardziej zadowolona była babcia. Stwierdziła, że kochana wnusia ma talent do rosyjskiego.

Na koncercie Olga wystąpiła w zwiewnej sukni z gorsetem, którą uszyła dla niej mama. - Kiedyś mama też śpiewała na tym festiwalu, ale nie wiem, czy dostała jakąś nagrodę - powiedziała nam młoda artystka. Olga nagrodę dostała - list gratulacyjny od instytutu kultury rosyjskiej w Warszawie. - Mamo, dziękuję ci za sukienkę. To pewnie dzięki niej - dziękowała potem na scenie.

.

Festiwal Piosenki Rosyjskiej: Nie tylko Ałły żal...

Ilja Bołdakow z Wymiarek cieszył się, że w ogóle na festiwalu zaśpiewał. Przerażała go wielka scena, bo Ilja woli śpiewać kameralnie. Więc wcale się nie zdziwił, że jurorzy go nie dostrzegli. Za to dostrzegła go publiczność przyznając swoją nagrodę. Ale o mały włos Ilja by jej nie odebrał, bo o niej nie wiedział. A było tak, że noc po pierwszym koncercie spędził ze znajomymi, a rano spakował plecak, zabrał gitarę i opuścił hotel.

Ruszył w drogę do Wymiarek. Już siedział w autobusie, gdy zadzwonił reżyser i powiedział, że ma natychmiast stawić się w amfiteatrze, bo wieczorem zaśpiewa w koncercie laureatów, jako "laureat od publiczności". No i Ilja sie stawił. Ten skromny chłopak urodził się 22 lata temu na Łotwie. Ma azjatycką urodę, bo tata pochodzi znad Bajkału, a mama jest Rosjanką. Do Wymiarek przyjechali wiele lat temu. Tam mają swój dom. Ilja pochodzi z rodziny szamanów. Jego wujek jest naczelnym szamanem Rosji.

Michał Bajor nie wstydzi się, że 35 lat temu wystąpił na festiwalu piosenki radzieckiej. Za "Siemionowną" dostał od dziennikarzy matrioszki, które stoją ciągle w domu jego mamy. A od rady narodowej przyjął kamerę filmową. Szybko ją spieniężył i z rodzicami oraz bratem pojechał na wakacje do Kołobrzegu, a potem do NRD na zakupy. "Siemionowna" otworzyła mu drogę do kariery.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska