Mirosława Jankowiak-Smarkus pod koniec sierpnia po dłuższej nieobecności wróciła do domu. - Mieszkam przy ul. Dowgielewiczowej. Weszłam do wiatrołapu i położyłam bagaże na ławeczce, aby znaleźć klucze do drzwi. Wtedy zobaczyłam, że wszystko jest świeżo malowane. Ale było już za późno i moje rzeczy zostały pobrudzone farbą - opowiada.
Obiecanki cacanki
Następnego dnia poszła do biura firmy Domena zarządzającej budynkiem.
- Złożyłam skargę, straty wyliczyłam na 350 zł. Pracownik obiecał, że za szkodę zapłaci firma malująca, którą obciążą przy odbiorze robót - mówi czytelniczka. W październiku usłyszała, że odbioru jeszcze nie było. W połowie listopada znów poszła do Domeny. - Usłyszałam od innego pana, że to nie jest ich sprawa. A jak mi się nie podoba, to mogę iść na policję - mówi.
Współwłaściciel Domeny Mikołaj Ilnicki zapewnia, że skarga została przekazana Leszkowi Nowickiemu, właścicielowi firmy Elbet, która malowała wiatrołap. - Nie jesteśmy stroną, bo umowę na malowanie podpisywał zarząd wspólnoty mieszkaniowej - twierdzi Ilnicki.
Zdaniem przewodniczącego wspólnoty Bogdana Osińskiego nie jest winna ani firma malująca, ani tym bardziej wspólnota, bo ostrzeżenia w malowaniu wisiały wszędzie. - I nikt się jakoś nie pobrudził, tylko ta pani. Zaraz po zdarzeniu ściągnąłem pana Nowickiego, ale nie wiem, czy dogadał się z lokatorką w sprawie odszkodowania - twierdzi Osiński.
Pierwsze słyszy
Mimo wielu prób z Leszkiem Nowickim nie udał nam się skontaktować. - Pierwszy raz o nim słyszę, bo nikt nie mówił mi, że to on ma zapłacić odszkodowanie - twierdzi poszkodowana.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?