
Lechia Zielona Góra – Świt Skolwin Szczecin 1:4 (0:0)
Bramki: Wojdak (70-samobójcza) - Nagamatsu (68), Bil (78), Filipowicz (85), Babij (90-samobójcza).
Lechia: Budzyński – Ostrowski (53 min Lechowicz), Żukowski Ż, Łokietek Ż, Górski - Czarnecki (63 min Mycan), Kaczmarczyk (63 min Staśkiewicz), Babij, Ekwueme Cz.k., Kobusiński – Małecki (87 min Maćkowiak).
Świt: Szulc – Bil Ż, Baranowski (46 min Wojdak), Potoczny, Mach Ż – Wojtasiak (63 min Nagórski), Ładziak, Nagamatsu (88 min Krawiec), Kapelusz - Wyganowski (55 min Kisły Ż), Brzeziański (63 min Filipowicz).
- Zależy nam na tym, żeby jak najdłużej grać na szczeblu centralnym Pucharu Polski, bo to świetna przygoda i promocja – mówił Andrzej Sawicki, trener Lechii. Tymczasem radość zielonogórskich piłkarzy z faktu, że będą mogli reprezentować województwo lubuskie w tych rozgrywkach trwała ledwie osiem dni, tyle czasu minęło od zwycięstwa Lechii z Wartą Gorzów w finale regionalnym.
Przed meczem ze Świtem sporo mówiło się o tym, że rywal jest w zasięgu zielonogórzan, bo jest im dość dobrze znany i przecież na co dzień również gra w trzeciej lidze, a więc na tym samym szczeblu, co Lechia. Jednak szczecinianie, choć w Zielonej Górze nie grali z wielkim polotem, nie konstruowali wielu „zabójczych” akcji, to jednak zaprezentowali futbol dojrzalszy, dokładniejszy, i co najważniejsze dużo skuteczniejszy.
Niewykluczone, że losy meczu potoczyłyby się zgoła inaczej, gdyby nie sytuacja z 25 minuty. Zakotłowało się przed polem karnym gości, faulowany był jeden z miejscowych graczy. Kilku zawodnikom puściły nerwy, a najbardziej w całej sytuacji „udzielał się” Martins Ekwueme. Nigeryjski gracz Lechii przepychał się z rywalami, rzucił coś niecenzuralnego w stronę arbitra, co w efekcie zakończyło jego udział w spotkaniu. Czerwona kartka oznaczała, że przez godzinę gospodarze musieli sobie w dziesiątkę. Jeśli dodamy do tego jeszcze, że z powodu kontuzji nie mogli zagrać - podstawowy bramkarz Wojciech Fabisiak oraz Łukasz Garguła i Bartosz Konieczny, to dodatkowe osłabienie musiało mieć duży wpływ na grę zielonogórzan. Ale to nie koniec ubytków w tym meczu. Ledwie kilka minut po zdarzeniu z Martinsem Ekwueme, ławka Lechii straciła swojego trenera Andrzeja Sawickiego, który po tym, jak wykrzyczał sędziemu, co myśli o jednej z jego decyzji, został odesłany na trybuny. W drugiej połowie, kartką – tyle, że żółtą – ukarany został też asystent pierwszego trenera Michał Sucharek.
Totolotek Puchar Polski. Dwa szybkie ciosy przed przerwą i d...
Zielonogórzanie długo dobrze się bronili, wkładali sporo serca w grę, goście musieli się sporo napracować, by osiągnąć przewagę. Odważniej zaatakowali po zmianie stron, ale po kilku akcjach ich gra „siadła”. W 68 min objęli jednak prowadzenie po strzale Japończyka Shumy Nagamatsu. Lechia błyskawicznie wyrównała. Szymon Kobusiński mocno uderzył piłkę z rzutu rożnego, ta najpierw odbiła się od jednego z zawodników stojących w murze, później uderzyła w porzeczkę, a na koniec trafiła w nogę interweniującego Kacpra Wojdaka i potoczyła się do bramki.
Goście nie pozwolili zielonogórzanom pójść za ciosem, a sami rozpoczęli szturm na bramkę Lechii. Dość swobodnie przedzierali się pod pole karne miejscowych. W efekcie dość łatwo zdobyli kolejne bramki.
Fortuna Puchar Polski. 1/32 finału. Lechia Zielona Góra prze...
OBEJRZYJ: Tak Lechia Zielona Góra sięgnęła po regionalny Totolotek Puchar Polski
Polub nas na fb
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Trump zostanie sam ze swoimi problemami? Odcinają się od niego nawet najbliżsi
- Perfekcyjna Pani Domu razem z mężem urządziła swój ogród. Postawili tam nawet palmy
- Czarne chmury nad liderem Rammstein. Muzyk reaguje na oskarżenia o molestowanie
- 40 lat temu odbył się pierwszy rodzinny poród w Polsce. Wszystko dzięki sprytowi ojca