Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

G jak Gorzów i M jak mama, czyli alfabet Maciejewskiego

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Dariusz Maciejewski ma 46 lat. Żonaty, troje dzieci. Jest jednym z najbardziej utytułowanym polskich trenerów. Prowadził uniwersjadową reprezentację Polski 2005 w Izmirze i 2007 w Bangkoku (brąz) oraz kadrę do lat 20. Z KSSSE AZS PWSZ zdobył srebrne (2009-10) i brązowe (2008) medale mistrzostw Polski seniorek. Od grudnia 2009 r. selekcjoner żeńskiej reprezentacji.
Dariusz Maciejewski ma 46 lat. Żonaty, troje dzieci. Jest jednym z najbardziej utytułowanym polskich trenerów. Prowadził uniwersjadową reprezentację Polski 2005 w Izmirze i 2007 w Bangkoku (brąz) oraz kadrę do lat 20. Z KSSSE AZS PWSZ zdobył srebrne (2009-10) i brązowe (2008) medale mistrzostw Polski seniorek. Od grudnia 2009 r. selekcjoner żeńskiej reprezentacji. Kazimierz Ligocki
Trener KSSSE AZS PWSZ Gorzów DARIUSZ MACIEJEWSKI to ojciec największych sukcesów naszego klubu. Zdradza, czym dla niego jest basket, dlaczego tak bardzo ceni fanów i co skłoniło go do udziału w styczniowym marszu kibiców.

A jak AZS-PWSZ. W tym roku klub obchodzi 10-lecie istnienia. Zbudowaliśmy go od podstaw, przeszliśmy drogę od drugiej ligi do Euroligi. W trakcie kilku lat z akademickiego poziomu wskoczyliśmy na najwyższy, europejski. Dla wielu osób to szok, że udało nam się to w tak krótkim czasie.

B jak basket. Pasja, czasami praca, ale przede wszystkim przyjemność i sens mojego życia.

C jak cele. W życiu i w sporcie trzeba sobie je stawiać. Cele sportowe muszą być ambitne, sięgające marzeń. Z kolei te życiowe powinny być bardziej przyziemne, ale muszą być, bo życie bez celu jest szare i smutne.

D jak Dźwigalska Katarzyna. Gorzowianka. Wszystkie sukcesy w klubie zdobywaliśmy razem, ma świetny charakter do uprawiania sportu, bo ma wielkie serce do pracy i walki na boisku. Bardzo często niedoceniana przez kibiców, którzy patrzą przez pryzmat zdobywanych punktów. Dla mnie za to bardzo ważna osoba na boisku i poza nim.

E jak Euroliga. Najwyższy poziom europejskich rozgrywek, w euroligowych zespołach grają największe światowe gwiazdy. Jestem dumny, że jako trener doprowadziłem zespół z mojego rodzinnego miasta do tego poziomu. Życzę wszystkim szkoleniowcom innych dyscyplin, żeby powtórzyli to w Gorzowie. Z wielką radością wybiorę się na ich mecze, które zapewne będą wielkim sportowym świętem.

F jak fani. Mam do nich wielki szacunek, pokazali, że są z zespołem na dobre i na złe. I to nie tylko ci z Klubu Kibica, lecz wszyscy, którzy przychodzą na nasze mecze. Dla nich chce się grać i walczyć z całych sił. Są bardzo żywiołowi, hala zawsze żyje pojedynkiem. Jednak zarazem potrafią stworzyć rodzinną atmosferę na trybunach, dzięki której możemy czuć się bezpiecznie. Udało nam się stworzyć wielką emocjonalną więź.

G jak Gorzów. Do niedawna szczycił się mianem miasta sportu i to nie było stwierdzenie na wyrost, tylko fakt. Za chwilę może się jednak stać nikomu nieznaną PRZYSTANIĄ. Choć to moje ukochane miejsce do życia i cały czas staram się dbać o jego prestiż, po raz pierwszy zastanawiam się nad wyjazdem. Nie czuję już, żeby - tak samo jak mi - wielu ważnym osobom w naszym mieście zależało na jego rozwoju poprzez sport.

H jak hala. Jak na razie pojawia się jedynie w przedwyborczych programach ostatnio wszystkich partii i opcji politycznych. Wszystko kończy się jednak na obietnicach i prezentacjach makiet. Tak naprawdę nikt nie ma pomysłu na jej powstanie. Pod tym względem staliśmy się Trzecim Światem. Trzeba zrozumieć, że hala ma służyć nie tylko sportowi, ale też wszystkim mieszkańcom poprzez koncerty, imprezy widowiskowe. A wokół niej muszą powstać skateparki, boiska, sklepy, kafejki, itp. Wtedy będzie żyła przez cały rok, a nie od imprezy do imprezy. Ale coś czuję, że prędzej padną wszystkie dyscypliny halowe, niż ona powstanie. A może o to chodzi...?

I jak Irek Madej. Od początku współpracujemy w klubie, tworzyliśmy jego sukcesy, czasami przeżywaliśmy porażki, lecz wciąż nie brakuje mu zapału do dalszego rozwoju, nawet w tych trudnych czasach. Teraz zaprosił do naszej koszykarskiej rodziny swojego szefa Janusza Woźnego. Super pomysł, bo to człowiek, który ma głowę pełną pomysłów i nosi w sobie wielki optymizm. A to jest nam wszystkim tak bardzo potrzebne.

J jak Japonia. Przed tegorocznymi play offami jeden z dziennikarzy zapytał: Czy jeśli nie pokonamy w pierwszej rundzie Energi Toruń, to będzie tragedia? Odpowiedziałem mu, że tragedia to jest w Japonii, gdzie zginęło tysiące ludzi. Nie dajmy się zwariować. Sport ma przynosić emocje, ale w granicach rozsądku.

K jak kompromis. Konieczny w życiu codziennym, a w pracy z ludźmi niezbędny. Trzeba zawsze szukać porozumienia, szczególnie w sytuacjach kryzysowych. Nikt nie jest idealny, więc lepiej spotkać się w połowie drogi, wyjaśnić sobie niektóre kwestie, niż miałoby być na to za późno.

L jak Londyn. Gospodarz najbliższych Igrzysk Olimpijskich. Zjeździłem już większą część świata, ale Londyn specjalnie omijam. Wierzę, że do stolicy Anglii pojadę z reprezentacją Polski.

M jak mama i cała moja rodzina. Bardzo ważne osoby w moim życiu, wszyscy są wiernymi kibicami, lecz w zeszłym roku straciliśmy najwierniejszego, czyli mojego ojca. Bardzo trudno jest być rodzicem, żoną i dzieckiem trenera, który nie ma dla nich dużo czasu. Dziękuję więc całej rodzinie za zrozumienie i wsparcie.
N jak nauka. Kojarzy mi się z ciągłym intelektualnym rozwojem. Ale też z bardzo ważnymi instytucjami w moim życiu. Bo ZWKF i PWSZ to uczelnie bardzo bliskie mojemu sercu. Dzięki pierwszej poczułem wspaniały smak nauczania i bycia nauczycielem akademickim, a dzięki drugiej mamy koszykarski klub w naszym mieście. Bo to na jej bazie stworzyliśmy potęgę naszego AZS.

O jak organizacja klubu. Dwa ostatnie lata gry w Eurolidze pokazały nam, że w tej kwestii powoli idziemy do przodu, ale ciągle daleko nam do największych koszykarskich potęg, z którymi przychodzi nam się mierzyć. A to do nich mamy równać.

P jak porażki. Życie nie składa się tylko z sukcesów, ale też z porażek. Trzeba umieć przegrywać, lecz nie przyzwyczajać się do nich. Trzeba wyciągać z nich wnioski i czerpać wiedzę. A wtedy, mimo że zawsze bardzo bolą, mogą przynieść pozytywny efekt.

R jak reprezentacja. Marzenie każdego trenera i wielki zaszczyt. Z drugiej strony bardzo trudne wyzwanie, choć przeze mnie podjęte z pełną świadomością. Mam nadzieję, że dam radę stworzyć prawdziwy zespół i wspólnie wykonamy ciężką pracę, by osiągnąć sukces.

S jak i Sam Richards i Szott Agnieszka. Łączy ich bardzo wiele, to największe talenty koszykarskie, z jakimi współpracowałem. Zawsze grają o zwycięstwo, co w sporcie jest najważniejsze. Gdyby nie problemy zdrowotne, to obydwie dawno by grały w WNBA. To osoby, które pomogły w różnym etapie mojej kariery dostrzec wykonaną pracę i z małego Gorzowa doszedłem do poziomu trenera reprezentacji Polski.

T jak trenerzy. Robert Pieczyrak, Jurek Chmielnicki, Zygmunt Walczak i Robert Brałko - to sztab moich najbliższych współpracowników. Osoby, dzięki którym doszliśmy do poziomu Euroligi. Różni ich wiek i charakter, ale razem tworzymy grupę dobrze rozumiejących się ludzi, którzy mają jeden wspólny cel. Ufam im i dlatego są teraz ze mną w reprezentacji.

U jak ulica. Wychowałem się na Zawarciu, gdzie zawsze trzeba było walczyć o swoje. Dlatego też wziąłem udział w niedawnym marszu kibiców i miłośników sportu. To nie był mój protest przeciwko prezydentowi czy żużlowi, jak wydaje się niektórym osobom. Lecz walka o przetrwanie koszykówki w Gorzowie. Miałem obowiązek tam być jako osoba odpowiedzialna za gorzowski basket. Jeżeli ktoś tego nie rozumie to trudno.

W jak wsparcie. Każdy człowiek go potrzebuje. Każde jest ważne. W sporcie te finansowe, bez którego nie dojdziesz do najwyższego poziomu. Nasz klub od lat ma lojalną grupę sponsorów. Dzięki takim fundamentom istniejemy nawet w tych trudnych czasach. Tak samo ważne jest też wsparcie duchowe. Gdy je czujesz w trudnych momentach, jesteś w stanie przezwyciężyć każde trudności. Zbyszek Sosulski od lat łączy te dwa rodzaje wsparcia. Dziękuję.

V jak victoria. Trzeba zawsze dążyć do zwycięstwa, ale nie za wszelką cenę. Nie z każdym można wygrać, ale nawet z najsilniejszym trzeba walczyć i próbować go pokonać.

Q jak Quo vadis? Z łac. "Dokąd idziesz, zmierzasz". Każdy powinien znaleźć swoją drogę, która zaprowadzi go do szczęścia i prawdziwego spełnienia w życiu. Czasami szuka jej się bardzo długo. Jest kręta i wyboista, ale warto jej poszukiwać.

Z jak Zarząd naszego klubu. Wielki szacunek dla tych ludzi. Wszyscy pracują społecznie, a większość wykłada własne pieniądze. Są prawdziwie zaangażowani w klub. Ostatnio bardzo mi zaimponowali, bo mogli się wycofać, a zdwoili siły i dalej liczymy się w walce o medale.

Ż jak Żurowska. Justyna pochodzi z Gryfina, ale całym sercem jest za Gorzowem. To czuć na każdym kroku. Inteligentna i błyskotliwa na boisku oraz w życiu poza sportem. Rosła przy mnie i z klubem. Wspólnie doszliśmy do euroligowego poziomu. Chciałbym zdobyć z nią złoty medal, który byłby uwieńczeniem wielu lat wspólnej pracy. To szmat czasu, ale pracując z nią, to chwila.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska