Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gangster ginie od policyjnej kuli

Piotr Jędzura 0 68 324 88 80 [email protected]
fot. sxc.hu
Przez lata wymykał się policji, bawił się w swoich agencjach i uciekał tuż przed wkroczeniem grupy antyterrorystycznej. Wiesław Ł. pseudonim Łapa, zaliczany do grupy wrocławskiej, był jednym z najgroźniejszych polskich gangsterów. Zginął w Toruniu zastrzelony przez policję.

Wiesław Ł. był zamieszany w wiele groźnych przestępstw. Dlaczego tak długo był nieuchwytny? Nieoficjalnie mówiło się, że chodziło o powiązania korupcyjne między prokuratorami, adwokatami a sędziami. Wielu z nich zresztą zasiadło na ławach oskarżonych w aferach związanych z Wiesławem Ł.

Agencje kwitły

Policjanci zajmujący się przed laty sprawa Łapy i powiązań ze światem wymiary sprawiedliwości doszli do tego, że prawdopodobnie niektórzy prokuratorzy za pieniądze opóźniali śledztwa. Chodziło wtedy głównie o wyciągania podatków z kasy państwa, w co zamieszany był Wiesław. W rezultacie sprawy przedawniały się. Gruba kasa miała wtedy "legalnie" trafiać na konta przestępców.

Jeszcze głośniej zrobiło się kiedy Centralne Biuro Śledcze zatrzymało byłego sędziego Roberta T. Zeznawał, że przekazywał łapówki jednej z sędzin. Za to miał kupować wyroki. Sędzinę wtedy aresztowano. Wyszła zza krat po wpłaceniu kaucji.
Łapa był już wtedy ważną personą w przestępczym światku.

W latach 90. na dobre kwitła Ostoja, agencja towarzyska należąca do Łapy. To lokal w podzielonogórskim Chynowie. Stary budynek PRL-owskiej konstrukcji niczym się nie wyróżniał. Podobnych było wiele okolicy. O tym, co działo się w jego pokojach krążyły legendy. Prostytucja była jednym z większych interesów Wiesława. Kierował podobno pięcioma agencjami. Zajmował się również handlem narkotykach i kradzieżami luksusowych samochodów. Do listy jego grzechów doszły podpalenia, wmuszenia oraz zastraszanie. Przez pewien czas był jednym z najgroźniejszych lubuskich przestępców, zaliczanych do tzw. grupy wrocławskiej.

Dzięki Ostroi, Łapa trzymał niektórych przedstawicieli sprawiedliwości w szachu. Podobno nagrywał ich wizyty w swojej agencji. Kompromitujące materiały z udziałem dziewczyn i ważnych postaci miasta miały być wykorzystywane do szantażu. Czy tak było? Tego nie ustalono. Filmy, jeżeli były nagrywane, to jeszcze nigdy nie ujrzały światła dziennego. Ich tajemnicę Łapa zabrał ze sobą do grobu.

Strzały do adwokata

Łapa był sprawcą zamachu na znanego adwokata. Ustalono to po analizie osmologicznej szałasu pod Wolsztynem. To z niego padły strzały do auta, które prowadził mecenas. Kula przebiła przednią szybę, a odłamki szkła raniły adwokata. Na szczęście kula chybiła celu.

Zapachy z szałasu porównano między innymi z kominiarką Łapy, które zdaniem biegłych były identyczne. Łapa już wtedy nie żył. To nie była pierwsza próba zamachu lub zastraszania adwokata. Wcześniej spłonął jego samochód. Ktoś wrzucił do jego domu granat. Adwokat bronił ofiary Łapy.

Sprytny jak lis

Gangster sprytnie wykorzystywał wszelkie możliwości uniknięcia sprawiedliwości i pościgu. Zawsze o krok przed ścigająca go policją. Wydawało się, że funkcjonariusze depczą u po pietach. Bywało tak, że bawił się w swojej agencji. Policjanci wiedząc o tym robili zasadzkę i wkraczali.

Wiesława już wtedy tam nie było. Zawsze, jakimś cudem wymykał się pościgowi. - Tak jakby miał policyjnych informatorów, kpił sobie z nas, śmiał się. Potrafił zadzwonić zdziwiony, że nie możemy go zatrzymać - wspomina jeden z zielonogórskich policjantów. Zawsze był o krok przed policją. Był sprytny, albo miał świetnych informatorów. Wymykał się policji jak lis. Zasadzki na niego organizowane były chybione. Zawsze był o krop przed policja lub grupa antyterrorystyczną.

Wiesław był też pacjentem ordynatora Jerzego K. w szpitalu w Ciborzu, gdzie leczeni są chorzy psychicznie. Łapie prokuratura zarzucała już wtedy czerpanie korzyści z prostytucji. Na sumieniu miał kradzieże oraz rozboje. Był zamieszany w oszustwa, podpalenia, zastraszenia. Zamiast w celi był jednak na wolności w… szpitalu.

Policjanci znający sprawę, wspominają, że kiedy tylko Łapa miał trafić za kratki, trafiał pod ochronkę do szpital w Ciborzu. Choroba psychiczna uniemożliwiała jego zatrzymanie. Żył sobie spokojnie ciesząc się wolnością pod opieką Jerzego K.

Podczas leczenia Łapy doszło nawet do absurdu. Groźny bandyta stał się właścicielem nieruchomości przy szpitalu w Ciborzu. Nie zrezygnował z przestępczej działalności. W starym budynku chowane były między innymi kradzione samochody.

Śmiertelny postrzał

Kiedy pętla nas szyi Łapy zaciskała się coraz bardziej przeniósł się do szpitala w Żarach. Tam czuł już, że "lewe" zaświadczenia o chorobie psychicznej są coraz mniej wiarygodne. Wtedy ucieka na dobre, znika i zaczyna się ukrywać. Od tej chwili przez niemal trzy lata jest nieuchwytny. Określono go już wtedy jako niebezpiecznego i uzbrojonego bandytę.

Wiesław ginie w Toruniu od policyjnej kuli. Nie był uzbrojony, śmiertelny strzał padł w czasie zatrzymania. Kula trafiła w brzuch Wiesława Ł. I tak skończyła się jedna z najbardziej zagadkowych i tajemniczych kryminalnych spraw w regionie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska