Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gaz w szkole w Zaborze. Wszyscy kaszleli i potrzebna była ewakuacja. Strażacy nie wykryli już żadnej substancji. "Chcemy namierzyć gagatka"

rik
Mariusz Kapała / GL
W poniedziałek, 5 marca, podczas przerwy po drugiej lekcji w szkole podstawowej w Zaborze dzieci poczuły drapanie w gardle. Ktoś rozpylił jakąś substancję i wszyscy zaczęli kaszleć. - Zrobimy wszystko, żeby tego gagatka namierzyć - mówi Beata Łokciewicz, pełniąca obowiązki dyrektora szkoły.

Po drugiej lekcji, podczas przerwy, dzieci zaczęły odczuwać dolegliwości związane z oddychaniem. - Miały atak kaszlu, właściwie wszyscy kaszleli. Zarządziłam ewakuację szkoły, wezwałam służby, by sprawdzić, co zostało rozpylone - mówi Beata Łokciewicz. 185 osób zgromadzono na boisku szkolnym. - To nie miało zapachu, nie można było mówić, przy kilku głębszych wdechach czuć było drapanie w gardle i następował atak kaszlu. Substancja nie gryzła w oczy, działała tylko na układ oddechowy - opisuje dyrektorka.
Straż pożarna sprawdziła szkołę, ale nie wykryto żadnej substancji. Być może dlatego, że po wykryciu gazu, nauczyciele od razu otworzyli okna.

- Nie wiemy, co to było. Nasze urządzenia niczego nie wykazały - powiedział nam Ryszard Gura, rzecznik straży pożarnej w Zielonej Górze. Ponieważ lekarze nie wykryli u dzieci objawów zatrucia, trzy jednostki straży pożarnej wróciły do bazy.

W obecności policji poproszono uczniów, by pokazali zawartość plecaków. - Staraliśmy się ustalić, kto mógł wnieść coś takiego na teren szkoły. Niczego jednak nie znaleziono. Na pewno nie była to substancja, która wydzieliła się w szkole. Straż dwa razy sprawdziła szkołę, drugi raz jeszcze po godzinie, już przy zamkniętych oknach. Było czysto, więc pozwolono nam wrócić do szkoły i prowadzić dalej lekcje. Być może sprawa wyjaśni się po sprawdzeniu monitoringu, ale jest on zamontowany jedynie na zewnątrz szkoły - mówi Łokciewicz.

Podczas akcji, która trwała około 3 godzin, pięć osób poczuło się słabiej, ale raczej był to atak paniki. Podano im tlen, nikt nie trafił do szpitala. Rodzice zabrali te dzieci do domów.

Dla dyrektorki szkoły "najważniejsze jest, że dzieci są całe i zdrowe". - Niepokoi nas, że nie udało się ustalić, co to za substancja i kto ją rozpylił. Będziemy prowadzić swoje szkolne śledztwo i zrobimy wszystko, że by tego gagatka namierzyć. Nie może być tak, że sobie działa bezkarnie, przecież mogła to być jakaś trująca substancja - mówi Łokciewicz.

Zobacz też najnowszy odcinek "Kryminalnego czwartku":

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska