„Gazeta Lubuska” to ostatnia deska ratunku - mówi Czytelniczka

Czytaj dalej
Fot. Renata Hryniewicz
Renata Hryniewicz

„Gazeta Lubuska” to ostatnia deska ratunku - mówi Czytelniczka

Renata Hryniewicz

Stanisławowi Fudalin zabrano rentę. Powód? Orzecznik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Gorzowie Wlkp. stwierdził, że pan Stanisław nie ma przeciwwskazań do podjęcia pracy. Po interwencji GL dostał jednak rentę - i to na stałe!

O sytuacji pana Stanisława pisaliśmy 14 kwietnia. Po 17 latach został on pozbawiony renty. Jest po trzech operacjach na kręgosłup, ma założony stabilizator i ciężko mu się poruszać. Jego zdrowie pogarsza się z roku na rok. - Wciąż boli mnie kręgosłup, mdleję, nie mogę poruszać swobodnie szyją, podnieść do góry rąk - opowiadał nam w kwietniu pan Stanisław.

- Ostatnio mąż stracił przytomność, upadł na beton i rozciął głowę. Jak on ma iść do pracy? Nawet na stróża się nie nadaje - potwierdzała żona Barbara.

Na podstawie dokumentów z leczenia orzecznicy ZUS bez problemu przez 17 lat przedłużali orzeczenie o niezdolności do pracy. Tak było do marca 2017 r., kiedy to pięć miesięcy przed ostatnią operacją lekarz orzecznik uznał, że pan Stanisław... może jednak pracować.

Koszty leczenia, dojazdu do lekarzy, utrzymania rodziny spadły na żonę - Źle się z tym czułem, że po tylu latach pracy zostałem na łasce żony. Choć nie wytykała mi tego, było mi niezręcznie - mówi dziś pan Stanisław.

W czasie kiedy powstawał kwietniowy artykuł, dowiedzieliśmy się, że państwo Fudalin mogą jeszcze się odwołać od decyzji, co natychmiast przekazaliśmy rodzinie. Teraz pani Barbara poinformowała nas szczęśliwa, że była z mężem ponownie na komisji i orzecznik przyznał mu rentę na stałe.

- Gdy byliśmy na komisji w Zielonej Górze, przyszedł starszy lekarz, który zabrał męża do gabinetu na badanie. Trwało to około 30 minut. W Gorzowie lekarz nawet nie dotknął męża, nikt go nie badał - mówi pani Barbara. - Chcieliśmy podziękować „Gazecie Lubuskiej”, że zgodziła się nam pomóc i nagłośnić temat. Dzięki wam potraktowano nas poważnie. Mąż i tak by do pracy nie poszedł, bo nie jest w stanie, ale byłoby nam naprawdę ciężko utrzymać się z jednej pensji. Takich ludzi jest dużo, ale nie wiedzą, co robić, gdzie pójść po pomoc - mówi pani Barbara.

To nie pierwszy taki przypadek, kiedy udało nam się pomóc. Justyna Maczulis mieszka z matką w Górzycy. Dziewczyna ma zaburzenia adaptacyjne, osobowość ograniczoną, upośledzenie umysłowe, niedowład lewostronny po operacji guza mózgu. Bez powodu robi się agresywna, krzyczy, uderza pięścią w stół. Od 30 lat, dzień i noc, zajmuje się nią matka. - Komisja lekarska w Gorzowie stwierdziła, że moje dziecko jest na tyle sprawne, że ja mogę iść do pracy i zostawić córkę samą. Ona nigdy nawet przez pół godziny nie została sama... - mówiła nam pani Teresa w październiku 2016 r. Wtedy to lekarz wydał orzeczenie.

Orzeczenie Powiatowego Zespołu do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności w Gorzowie zmieniło kwalifikację schorzeń Justyny, co spowodowało, że jej matce już nie należały się na opiekę nad córką żadne pieniądze, miała iść do pracy. Pani Teresa się załamała. Przyszła do nas i z płaczem poskarżyła się na lekarzy, którzy nawet nie próbowali z nią rozmawiać. Po publikacji artykułu sprawą zainteresował się rzecznik praw pacjenta, który poprosił nas o kontakt do pani Teresy. Interwencja się udała i Justyna ma zapewnioną opiekę matki już na zawsze.

- Nie wiedziałam, co mam robić. Przyszłam do was, bo uważałam, że to jedyna deska ratunku. Dziś dziękuję... - mówiła szczęśliwa. Justyna też się cieszy, że już zawsze będzie bezpieczna u boku swojej mamy.

Renata Hryniewicz

Moje działania reporterskie skupiają się na terenie powiatu słubickiego i sulęcińskiego. Szukam tu ludzi, miejsc, wydarzeń, o których warto pisać i je pokazywać. Szukam tematów, które niosą jakiś przekaz, pokazują ciekawe działania, ale także takich, w których poprzez nagłośnienie mogę pomóc rozwiązać problem. Zawsze staram się dociec prawdy wysłuchując różnych wariantów, jeśli chodzi o spór – wysłuchuję i opisuję obie strony. Staram się, żeby Czytelnik sam ocenił, po której stronie leży prawda. Można zgłosić mi każdy temat, każdy problem, każdą inicjatywę.
Jestem zawsze blisko ludzi i staram się spotykać z nimi osobiście, by ocenić sytuację, a w temacie ująć także emocje. Lubię pisać o ludziach i ich przeżyciach, pokazywać to, co w moim rejonie dzieje się dobrego, ale nie uciekam od spraw kontrowersyjnych, o czym nie raz przekonali się moi Czytelnicy.
Jestem optymistką i nigdy się nie załamuję. Wierzę, że zawsze jest jakieś wyjście. Lubię dobry żart i ludzi wesołych z pozytywną energią. Nie znoszę smutasów.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.