- Tęsknimy za tatą - przyznają Dawid i Kamil Poniży ze Wschowy. Chodzą do szkoły, gdzie jedno albo oboje rodziców na saksach ma aż co trzeci uczeń! Według raportu Kuratorium Oświaty, do którego dotarliśmy jako pierwsi, eurosieroctwo to u nas wielki problem.
Dawid chodził do dwudziestki w Gorzowie. Matka wyjechała do pracy, gdy był w gimnazjum. Zostawiła go pod opieką ,,wujka'', z którym mieszkała po rozwodzie. I zaczęły się problemy. Dawid przestał się uczyć, wagarował nawet po trzy tygodnie. Związał się z nieformalną grupą szalikowców podejrzewanych o zapędy faszystowskie.
- Stawiał się, był arogancki, kolegów z grupy przyprowadzał do szkoły - opowiada Jerzy Koziura, dyrektor ZSO nr 20. I pyta: - Czy warto poświęcać rodzinę? Przecież u nas praca jest, choć za mniejsze pieniądze.
Po prostu tęsknią
Według danych Kuratorium Oświaty w Gorzowie z początku października (dopiero trwa ich opracowanie), za granicą pracują rodzice 12.590 dzieci. Z reguły w domu nie ma jednego z nich, najczęściej ojca. - Badania robiliśmy na polecenie ministerstwa, a dane otrzymaliśmy z 92 proc. placówek, od przedszkoli po szkoły ponadpodstawowe - mówi Grzegorz Rados z kuratorium.
To z tych badań wyszło, że w SP nr 2 we Wschowie na saksach są rodzice aż jednej trzeciej uczniów, 183 na 572 chodzących do szkoły (wyjechało 165 ojców, dziewięć matek i w dziewięciu przypadkach oboje).
- Takie tu jest środowisko. Już przed wstąpieniem do Unii wyjeżdżało dużo rodziców. Najczęściej pracują okresowo, ale na stałe jest tam już 40 proc. ojców - ocenia dyrektor Ryszard Ratajczak. Mówi, że nie ma z uczniami problemów wychowawczych. Jego zdaniem może to wynikać z tego, że szkoła oferuje dzieciom wiele zajęć pozalekcyjnych, łącznie z popołudniowym odrabianiem zadań domowych pod okiem fachowców. Ale dzieci i tak tęsknią.
- Za tatą, bardzo - przyznają Dawid i Kamil ze Wschowy. Ich mama Magdalena Poniży nie kryje, że bez męża jest ciężko. - Bo wszystko tutaj na mojej głowie. Mąż przyjeżdża co dwa tygodnie, ale to za mało - twierdzi. Dlatego myśli o wyjeździe do męża. Na taki krok zdecydowała się już jej szwagierka Beata Lewandowska. - Jedziemy za dwa tygodnie. Mąż jest w Danii już dwa lata, na dłuższą metę ciężko żyć tak daleko od siebie - stwierdza. I ona, i jej córka Daria też przyznają się do ogromnej tęsknoty. Kobiet nie dziwi, że w SP 2 tyle dzieci ma któregoś z rodziców za granicą. - Takich jak my słomianych wdów jest pełno. Bo tu trzeba było za 700 zł pracować - tłumaczy B. Lewandowska.
Boją się utraty rodziców
- Nieobecność rodziców fatalnie wpływa na dzieci. Tracą poczucie bezpieczeństwa, boją się utraty rodziców - mówi psycholog Iwona Szpakowska z poradni w Gorzowie. Jak stwierdza, w takiej rodzinie poprawia się sytuacja materialna, ale emocjonalna się destabilizuje. - Dziecko zaczyna mieć złość, żal do drugiego rodzica. To skutkuje wycofaniem się dziecka w głąb siebie, pojawiają się problemy - dodaje psycholog.
Wiele z ich widać w szkole. - W klasach IV-VI zauważa się ogólne rozprężenie, w gimnazjum problem się nasila: są wagary, agresja, żeby zwrócić na siebie uwagę, np. nauczycieli. Występuje zwłaszcza u chłopców, którym brakuje autorytetu, jakim dla nich jest ojciec - twierdzi Ewa Skrzypek, pedagog w gorzowskiej dwudziestce. Kurator oświaty Roman Sondej mówi: - Uczeń pozostawiony sam sobie łatwiej schodzi z dobrej drogi.
Do dzieci, których oboje rodzice są na saksach, przylgnęło określenie eurosieroty. W Lubuskiem jest ich 868. Opiekują się nimi dziadkowie, starsze rodzeństwo, bywa, że dalsza rodzina. Z reguły rodzice nie przekazują im formalnie praw do opieki, rodzą się więc problemy. - Bo kto ma podjąć decyzję, gdy dziecku trzeba zrobić zabieg? Kto go reprezentuje, jeśli złamie ono prawo? Kiedy pojawiają się problemy, szkoła też potrzebuje prawnego opiekuna - mówi kurator. Dlatego w rządzie powstał międzyresortowy zespół, który ma opracować rozwiązania prawne.
Klaudią, uczennicą VI klasy z Gorzowa, opiekuje się babcia. - Przed wyjazdem rodziców nie stwarzała żadnych problemów - stwierdza pedagog E. Skrzypek. I nagle na lekcjach zaczęła odzywać się agresywnie, pyskować. N szczęście pomogły rozmowy z nią i z babcią. Psycholog I. Szpakowska przyznaje, że spotyka się z takimi dziećmi: - Są smutne, depresyjne, tęsknią. Brakuje im bliskości rodziców, po prostu miłości.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?