- Tytułem mistrza Polski potwierdził pan swą dominację na naszych torach.
- Podejrzewam, że gdyby był tu Tomasz Gollob to on by królował. Ten rok też ma niesamowity. Nie przyjechał i udało mi się dobrze pojechać. Nie było łatwo, musiałem walczyć w wyścigu dodatkowym. Dodatkowo przytrafiły się małe problemy i musiałem wymienić motocykl. Wszystko poszło jednak po mojej myśli.
- Nie był pan zadowolony z powodu tej zmiany...
- Byłem wściekły. W ogóle nie używaliśmy drugiego motocykla. Był zimny i zupełnie nieprzygotowany, ponieważ nawet nie podejrzewaliśmy, że coś może się zdarzyć przed biegiem dodatkowym. A poszła szpilka w sprzęgle i nie mógłbym tak wystartować. Okazało się, że zmieniony motocykl pasował mi chyba jeszcze lepiej niż ten wcześniejszy. Tak chyba po prostu miało być.
- Proszę opowiedzieć coś o trofeach.
- Czapka Kadyrowa plus jeszcze jedna dodatkowa czapka i puchar, który jest przekazywany od wielu lat. Już nawet nie pamiętam jak długo, ale to niesamowita, bezcenna rzecz i trzeba na nią bardzo uważać.
- Pan miał już ten "zestaw" u siebie w domu?
- Tak i nawet sobie zdjęcia nie zrobiłem. Teraz to nadrobię.
- Wszyscy mówili wtedy, że został pan mistrzem, bo walczył na specyficznym domowym torze w Tarnowie.
- Dlatego chciałem jeszcze wywalczyć złoto i udowodnić, że potrafię jeździć nie tylko tam. Dopiąłem swego.
- W marcu był pan równie dynamiczny i szybki, jak we wrześniu. Proszę zdradzić receptę na tak wysoką i równą formę.
- To bardzo trudne. Jakby walka już nie z motocyklami, mechanikami, ale z samym sobą. Psychiką. Dużo nad nią pracuję. W tym roku całkowicie zmieniłem swoje życie. Twarz jest tylko ta sama. To mi chyba dużo pomogło. Ten sezon jest dla mnie bardzo długi, bo zwykle kończyłem w sierpniu, a mamy połowę września i cały czas dobrze jadę. Cieszę się.
- W pierwszym biegu przegrał pan z Robertem Kościechą, podczas przerwy łyknął słynną herbatę i posypały się trójki.
- Tak, musiałem przełknąć gorycz porażki. Wzmocniła mnie i pojechałem.
- W parkingu pomagał panu jeden z braci Rempałów?
- Nawet dwóch. Jacek przygotowuje mi silniki, a Grzegorz pracuje u mnie od dobrych trzech miesięcy. Jestem zadowolony i bardzo im dziękuję. Im, a także mechanikowi Dariuszowi Grudniakowi i bratu Pawłowi Kołodziejowi. To oni przygotowali mnie na finał.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?