Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdyby nie było Zielonej Góry, musielibyśmy ją wymyślić

Zbigniew Borek 95 722 57 72 [email protected]
Roman Gawroniak ma 51 lat, kanclerzem jest od 1998 r. Wcześniej był kierownikiem gorzowskiego Urzędu Rejonowego (już nie istnieje).
Roman Gawroniak ma 51 lat, kanclerzem jest od 1998 r. Wcześniej był kierownikiem gorzowskiego Urzędu Rejonowego (już nie istnieje). Zbigniew Borek
Jedynym motorem napędowym naszego regionu są dwa średniej wielkości miasta i ich rywalizacja - mówi w kolejnej "Rozmowie o Gorzowie" Roman Gawroniak, kanclerz Państwowej Szkoły Wyższej, który wie, że za pięć lat powstanie u nas akademia.

- Gdy pod koniec lat 90. powstawała nowa mapa wojewódzka kraju, był pan niesłychanie aktywny. Teraz pana nie widać. W mieście jest tak dobrze, że pan już nie musi się angażować? Czy też tak źle, że pan nie ma na to ochoty?
- Gorzowskie Stowarzyszenie Regionalne, w którym wtedy działałem, stawiało sobie jeden cel: zadbać o to, żeby Gorzów był w kraju podmiotem, a nie przedmiotem. Ten cel udało się osiągnąć połowicznie. Choć naszą ambicją było to, żeby powstała mapa z 25 regionami, w tym samodzielnym gorzowskim, to jednak powstało woj. lubuskie, w którym Gorzów jest jedną z dwóch stolic.

- To dobrze czy źle?
- Oczywiście, że dobrze, skoro nie udało się zrealizować planu maksimum. Gorzów w woj. lubuskim zachowuje podmiotowość.

- Po czym pan to poznaje?
- Zawsze lepiej być jednym z ostatnich w ekstralidze niż w czołówce niższej klasy. Region jest wprawdzie słaby, ale miasto wojewódzkie ma zupełnie inne możliwości. Wie pan, ja mam takie odchylenie, że bardzo lubię porównania. Więc porównuję np. siłę przebicia naszej uczelni do tej, jakie mają państwowe szkoły wyższe w Koninie, Łomży, Legnicy czy Tarnowie, czyli miastach, które straciły status wojewódzki. I powiem tak: tu nie ma czego porównywać. Porównuję też siłę przebicia miast w regionalnych mediach. W Gorzowie mamy TVP3, są silne gazety: "Lubuska" i lokalna "Wyborcza", rozgłośnia RMG, tematyka gorzowska jest na topie. A wie pan, co się musi wydarzyć, żeby 130-tysięczny Tarnów przebił w mediach małopolskich informacje z Krakowa? To jest prawie niemożliwe. W woj. warmińsko - mazurskim 130-tysięczny Elbląg prawie nie istnieje, tak jest zdominowany przez 170-tysięczny Olsztyn. Znakomicie więc się stało, że powstało Lubuskie z jedną z dwóch stolic w Gorzowie.

- A Zielona Góra?
- Powiem panu krótko: gdyby Zielonej Góry nie było, musielibyśmy ją sobie wymyślić.

- Dlaczego?
- Lubuskie jest jednym z najmniejszych i jednym z najsłabszych województw w Polsce. To widać w wielu wskaźnikach: za 2010 r. mamy przedostatnie miejsce pod względem PKB (produkt krajowy brutto - red.) i jedną z najmniejszych w kraju liczbę doktorów, ludzi najbardziej twórczych. Jedynym motorem napędowym tego regionu są dwa średniej wielkości miasta i ich zdrowa rywalizacja.

- A dostrzega pan bardziej uczciwą konkurencję czy też kopanie dołków?
- Dostrzegam jedno i drugie, ale bardzo mi przeszkadza to, że - tu wrzucę kamyczek do dziennikarskiego ogródka - media więcej uwagi poświęcają wojenkom.

- Trudno, żebyśmy udawali, że ich nie ma, skoro np. urzędnicy marszałka pomijają Gorzów w strategicznych dokumentach. Z drugiej strony sporo piszemy i mówimy też o tym, co nam daje ten region, ile zyskują w nim mieszkańcy. Przykładem jest cykl "Rozmowy o Gorzowie", w którym wielu rozmówców mówi, że Lubuskie ma sens, a krzywdy, jakich doznajemy w Gorzowie, to mitologia. A pan czuje się krzywdzony?
- Nie, absolutnie! Geografia nie ma nic do rzeczy, a żeby było śmieszniej powiem panu, że trudniej układała nam się współpraca z marszałkiem Marcinem Jabłońskim ze Słubic, czyli jakby nie było z północy, niż z obecną panią marszałek, zielonogórzanką Elżbietą Polak. Odczuwamy z jej strony zainteresowanie i przychylność, zero podtekstów. Powtarzam: Gorzów i Zielona Góra muszą ze sobą rywalizować, nie kopać się po kostkach, bo tylko na tym mogą wygrać oba miasta i cały region. Byłem niedawno w kujawsko - pomorskim i jestem pod wrażeniem niesamowitego rozwoju obu jego stolic. Wiem, wiem, gdzie tam Gorzowowi i Zielonej Górze do Torunia i Bydgoszczy... Możemy jednak ten model rozwoju przez rywalizację stosować i na lubuską skalę, bo mamy wiele do zrobienia.

- Co konkretnie?
- Mnóstwo! Przykładowo: podróż samochodem z Gorzowa do Zielonej Góry wciąż zajmuje dwie godziny, a pociągiem to horror. Nie mamy sztywnego łącza informatycznego między dwoma stolicami. Do poprawienia są niemal wszystkie wskaźniki ekonomiczne... Długo by wymieniać. Najważniejsze teraz jest to, żeby Lubuskie wspólnie z Zachodnim Pomorzem i Dolnym Śląskiem doprowadziło do wpisania programu dla Polski Zachodniej do planów finansowych Unii Europejskiej na lata 2013-2020. Z programu Polska Wschodnia skorzystał cały pas na wschodniej granicy. Dla woj. świętokrzyskiego to się okazało impulsem rozwojowym wręcz gigantycznym. Dość wspomnieć, że Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Kielcach jest już uniwersytetem, w mieście ulokowały się znamienite targi i centrale znanych firm. Gorzów i Zielona Góra muszą też zabiegać o program Polska Zachodnia, bo to jest szansa na ogromne pieniądze z Unii Europejskiej. Szansa na to, że z Gorzowa do Zielonej Góry będziemy jechać mniej niż godzinę, do Wrocławia dwie i pół, a to już będzie zupełnie nowa jakość dla rozwoju biznesu, nauki czy turystyki w zachodniej Polsce. Nie można oczywiście czekać tylko na to, dlatego dobrze, że oba miasta tworzą podregiony: Zielona Góra ma Lubuskie Trójmiasto, Gorzów pracuje nad aglomeracją. To przykład zdrowej rywalizacji. Każde z miast musi też dbać o swój rozwój niezależnie od drugiego.

- A jak to pańskim zdaniem idzie u nas?
- Coraz lepiej. Wie pan, że ja po raz pierwszy w Gorzowie mam miejsce, gdzie mogę pójść sam czy ze znajomymi i znakomicie wypocząć, nie najadając się wstydu?

- Mówi pan o bulwarze?
- Oczywiście. Bo co my tu wcześniej mieliśmy ładnego? Starego miasta nie mamy, a ileż można pokazywać gościom katedrę...

- Też uważam, że bulwar się udał, ale czy to jedyne, co ważne w Gorzowie?
- Oczywiście, że nie. Sprawą absolutnie pierwszorzędną jest uczelnia akademicka.

- Panie kanclerzu, strasznie mnie denerwuje to gadanie o uczelni akademickiej. Już od połowy lat 90. mówią o tym tzw. ważni ludzie w Gorzowie - począwszy od prezydentów Henryka Macieja Woźniaka, a potem Tadeusza Jędrzejczaka, przez parlamentarzystów: Jacka Bachalskiego czy Elżbietę Rafalską, aż po naszego premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Oni wszyscy mówili, że bez uczelni Gorzów nie ma szans na rozwój, ale też, że oczywiście na to trzeba 20, a może i więcej lat. Łatwo policzyć, że od połowy lat 90. to już minęło 16 lat, a więc za cztery lata powinna być w mieście akademia, a ważni ludzie wciąż powtarzają, że owszem, akademia być musi, ale za co najmniej 20 lat.
- Ja też nie lubię tego gadania, dlatego my zamiast gadać wolimy robić.

- My?
- My, czyli Państwowa Szkoła Wyższa w Gorzowie, ekipa pod wodzą nowej pani rektor, prof. Elżbiety Skorupskiej - Raczyńskiej. Jej plan na kadencję 2011-2015 zakłada doprowadzenie do akademii na bazie naszej uczelni.

- Zaskoczył mnie pan... A co z Zamiejscowym Wydziałem Kultury Fizycznej, który miał być jedną z "nóg" akademii gorzowskiej?
- Przecież ten plan nie wypalił, nie ma do czego wracać. Patrzymy tylko do przodu.

- I co tam widać?
- Mamy już cztery instytuty, studia magisterskie z filologii polskiej i w przygotowaniu też magisterskie z pedagogiki i zarządzania. Kształcimy inżynierów na kierunkach: informatyka inżynierska, mechanika i budowa maszyn, a za chwilę będziemy mieli inżynierię bezpieczeństwa. Robimy to w ścisłej współpracy z gorzowskim Klastrem Metalowym, do którego należy około 30 firm. One potrzebują naszych absolwentów, więc rekrutacja studentów idzie bardzo dobrze, a my na tej bazie budujemy duży Instytut Techniczny.

- Czy macie wsparcie lokalnych polityków i władz miasta?
- Sam pan mówił, że wszyscy są za akademią gorzowską.

- Ale ja pytam konkretnie: czy macie wsparcie.
- Ja też lubię mówić o konkretach.

- Proszę bardzo.
- Dla mnie konkrety to jest dynamiczna pani rektor, pierwszy od początku do końca gorzowski profesor, z jasną wizją rozwoju uczelni. Drugi konkret to znakomita współpraca z Klastrem Metalowym. Kolejny to pieniądze. W tej chwili inwestujemy 30 mln zł z Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego (fundusze unijne, o których wydawaniu decyduje Urząd Marszałkowski - red.). Powstanie za nie m.in. profesjonalne laboratorium środowiskowe, które pozwoli nie tylko podnieść jakość dydaktyki, ale też testować nowoczesne technologie dla potrzeb gorzowskiego przemysłu. Jak tylko pojawi się szansa na kolejne 30 mln zł - a na pewno się pojawi - to zainwestujemy w pałacyk w Rogach na potrzeby kulturoznawstwa i turystyki. Do uczelni akademickiej potrzebne są dwa kierunki z prawem do doktoryzowania i dzięki pani rektor mogę zagwarantować panu, że w ciągu pięciu, a nawet czterech - pięciu lat to osiągniemy. Z myślą o tym teraz zasypiam i się budzę. I to jest też odpowiedź na pana pierwsze pytanie.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska