Ruszamy na szlak biegnący grzbietem krateru wulkanu na zachodnim krańcu wyspy Sao Miguel. Trudno oderwać wzrok od dwóch jezior na dnie krateru i wioski Sete Cidades. Podobno była tutaj tętniąca życiem metropolia, którą pogrzebały wulkaniczne popioły. Z tej wysokości czujemy się jak w samolocie. Przepiękna panorama na pastwiska z krowami, na codzienne życie mieszkańców tej portugalskiej wyspy. To podobno najbardziej słoneczne miejsce na Sao Miquel, gdyż chmury zaczepiają o ściany wulkanu i tworzą swoisty kokon wokół tej małej wioski. My tego nie zauważyliśmy.
Krater ma 12 km średnicy, a jego dno wypełniają dwa jeziora przedzielone wąską groblą z lawy. Jeden akwen ma barwę zieloną, drugi błękitną. Jeziora zyskały imponującą oprawę ze stromych ścian o wysokości 260 metrów porośniętych lasem i oczywiście wszechobecnymi hortensjami. Swój kształt okolica zawdzięcza erupcji wulkanu w 1445 r. Okolicę oprócz mgły spowija sporo legend. Jedna z nich właśnie tutaj lokalizuje magiczną Atlantydę. Sama wieś to kilka ulic na krzyż, kościółek, do którego prowadzi piękna aleja i słynący z kawy i regionalnych potraw bar.
Gdy dotrzemy na punkt widokowy poznamy kolejną tajemnicę. No, może raczej lekko wstydliwy sekret wyspiarzy. Przy wspaniałej panoramie stoi ogromny hotel. Wygląda jak wymarły i taki jest. Miał być ogniwem w łańcuchu miejsc przeznaczonych dla najbogatszych turystów i zadbano, aby z każdego pokoju był rewelacyjny widok. Niestety, zbudowany na krawędzi krateru gigant nigdy nie przyjął gości. Projektując go zapomniano, że przez 350 dni w roku na szczycie króluje mgła. Gęsta mgła.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?