- Brakuje mi sił, dlatego dzwonię i proszę o pomoc. Nasze miasto jest ponoć przyjazne dla niepełnosprawnych, ale na moim osiedlu tego nie widać - w słuchawce smutny głos kobiety.
To Zofia Miłuch z ul. Francuskiej, matka 30 letniego Pawła. Mężczyzna choruje na zanik mięśni, może już tylko poruszać palcami. Gdyby nie zaradność matki, być może już nigdy nie wyszedłby z domu.
Kilkanaście lat temu pani Zofia wywalczyła podjazd do klatki schodowej, choć nie wszystkim lokatorom wieżowca to się spodobało. Był to pierwszy taki podjazd w Zielonej Górze! Wtedy pomogła spółdzielnia, sponsorzy.
Teraz pojawił się kolejny problem: bariery architektoniczne. A konkretnie: wysokie krawężniki. Tak wysokie, że Paweł nie może wjechać na chodnik, ani z niego zjechać. Pani Zofii trudno wciągać wózek, bo to prawie sto kilo.
- Dlatego zostaje nam ulica - wzdycha. - Często jeździmy Francuską i Słowacką i szlag mnie trafia. Jestem cała zestresowana, Paweł też, i z tych stresów trzeba go podłączać do respiratora, bo zaczyna się dusić. No i jazda ulicą nie jest przecież bezpieczna. Kierowcy się wściekają, muszą zatrzymywać samochody, policja może wlepić nam mandat...
Wczoraj Paweł miał wizytę u lekarza. Razem z nim i panią Zofią jedziemy do przychodni. Pierwsza bariera pojawia się już przy Gierymskich. Wysoki krawężnik. Na drugą stronę nie da rady, bo chodnik wąski i na dodatek zastawiony samochodami. Następna bariera: przy wjeździe na boisko szkolne. Tu krawężnik ma ze 20 cm. Zostaje więc jezdnia. A Francuska i Słowacka są wąskie. Strach iść.
- Przecież tak niewiele trzeba, by złagodzić wjazdy i zjazdy z chodników - mówi pani Zofia. - Wylać trochę betonu i problemu nie będzie. Paweł nie jest jedynym niepełnosprawnym na tym osiedlu.
Do kogo należą chodniki wzdłuż Fransuskiej, Słowackiej i Węgierskiej? - Do miasta - Sławomir Kostrzewski, zastępca kierownika osiedla Przyjaźni sprawdza na mapach. - Nasze ciągi są wyłącznie przy budynkach i między nimi.
Wiceprezydent Wioletta Haręźlak reaguje od razu. - Zajmiemy się sprawą na pewno - obiecuje. - Porozmawiam z naczelnikiem Tykwińskim, sprawdzimy co można zrobić, by ten pan i inni niepełnosprawni mieli łatwy dostęp do chodników.
Zadzwoniła także do redakcji Maria Miłuch (zbieżność nazwisk przypadkowa), szefowa miejskiej społecznej rady d.s osób niepełnosprawnych, która o sprawie dowiedziała się od wiceprezydent Haręźlak.
- Będziemy działać - zapewniła. - Zajmę się tym osobiście.
A my trzymamy za słowo.
Krawężniki mają ze 20 cm, a Zofia Miłuch nie ma tyle siły, by za każdym razem wciągać wózek. Dlatego z synem wybierają jazdę po ulicy.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?