- Pole mam zajęte przez sąsiada. Wypuszcza krowy i ma wszystko gdzieś. Nie ma na niego siły. Jakby tego było mało, wystąpił do Unii o dotację na moją ziemię i dostał ponad 6 tys. zł! Mamy w Polsce prawo, które można omijać szerokim łukiem - mówi zdenerwowana Małgorzata Zięba z podgorzowskiego Podjenina. Jest współwłaścicielką 9 ha pola.
Gehenna wciąż trwa
Sąsiad Marek Ciołek, który miał duże stado krów, poprosił M. Ziębę o użyczenie części pola (1,55 ha) na wypas bydła. Kobieta zgodziła się i podpisała umowę na dzierżawę, bo sama nie dałaby rady utrzymać pola. Po dwóch latach
M. Ciołek dostał 6,3 tys. zł dotacji z Unii Europejskiej. M. Zięba dowiedziała się o tym po fakcie. - Nie życzę sobie, żeby ktokolwiek brał pieniądze za tę ziemię - denerwuje się.
Tym bardziej, że na część ziemi sąsiad nie ma nawet umowy dzierżawy. Jest ona własnością bliskich M. Zięby.
M. Ciołek nie zraża się tymi uwagami. - Wszystko byłoby normalnie, gdyby rodzina zgodziła się na podział gospodarstwa. Nie chciała tego, więc nie wiem, czy moje jest pole na zachodzie czy na wschodzie. Dlatego zajmuję całe i biorę kasę zgodnie z prawem - tłumaczy.
Jest luka w prawie
- Dopłaty należą się użytkownikowi, a nie właścicielowi czy komuś, kto ma na to papier. Nie potrzeba żadnych kwitów ani aktu notarialnego. Wystarczą świadkowie, którzy potwierdzą w razie kontroli, że osoba ta użytkuje ziemię. Osoba ta może też starać się bez problemów o dotację z Unii - wyjaśnia Izabela Dwojak z ARiMR w Gorzowie. Trudno wykryć, czy ktoś nielegalnie użytkuje ziemię, bo kontrolą corocznie jest objętych tylko 7 proc. gospodarstw. Czy to oznacza, że można wyciągać pieniądze z Unii na lewo? - Jeśli np. ktoś zauważył, że jest na wsi gospodarz, który nie stara się o dopłaty, może pójść i złożyć wniosek o dopłaty na jego ziemię. My nie jesteśmy sądem. Nie mamy możliwości sprawdzenia na miejscu, czy ta ziemia należy do danej osoby, czy nie - dodaje urzędniczka.
W ubiegłym roku prokuratura zajmowała się sześcioma sprawami o wyłudzenie dotacji z Unii. Chodziło jednak o poświadczenie nieprawdy w składanych wnioskach - osoby te zadeklarowały, że użytkują ziemię, choć tego nie robiły. Rekordziści potrafili zgarnąć do kieszeni nawet kilkadziesiąt tys. zł. - Skala tego zjawiska jest ogromna. Niestety, nie da się jej oszacować - twierdzi Alicja Śledź z ARiMR w Zielonej Górze.
Za wyłudzenie poniżej 152 tys. zł grozi do ośmiu lat więzienia, powyżej - do dziesięciu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?