- Piłka skoczyła mi tak wysoko, że nie mogłem soczyście uderzyć z woleja. Został tylko lob, który na szczęście znalazł drogę do siatki - opowiadał chwilę po zakończenia spotkania napastnik ŁKS Marcin Smoliński. Jego przytomność umysłu sprawiła, że w 39 min łodzianie objęli prowadzenie i skutecznie bronili go do końca spotkania.
Czy gorzowianie mogli urwać punkty renomowanym, nie ukrywającym ekstraklasowych aspiracji rywalom? Trener Krzysztof Pawlak zadbał o odpowiedni psychiczny wstrząs po wpadce w Katowicach. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami Artura Andruszczaka odesłał na trybuny, zaś Krzysztofa Kaczmarczyka posadził na ławce rezerwowych. Do ataku desygnował Macieja Górskiego i Emila Drozdowicza, bo - jak zapowiadał - zamierzał powalczyć z łodzianami o pełną pulę. A mimo to nasi przegrali. Dlaczego?
ŁKS okazał się bardzo dojrzałym zespołem. Zagęścił środek boiska, uniemożliwiając pomocnikom GKP prowadzenie gry. A w obronie pilnie strzegł Drozdowicza. - Wiedzieliśmy, jakie strzeleckie umiejętności ma ten chłopak, więc musieliśmy go odciąć od podań partnerów - przyznał po meczu szkoleniowiec przyjezdnych Andrzej Pyrdoł. Ta taktyka okazała się zabójcza dla gorzowian. Mieli problemy z doholowaniem piłki na przedpole rywali, a gdy to już uczynili, pudłowali lub byli blokowani przez obrońców łodzian. Po drugiej stronie boiska skuteczniejszy okazał się Smoliński, wykorzystując równoczesny wyskok do centry z rogu trzech obrońców niebiesko-białych i gapiostwo wysuniętego trzy metry przed linię bramkową Sławomira Janickiego. Gol ,,za kołnierz'' zdecydowanie nie jest pierwszoligową normą.
Po zmianie stron boiska pomysłem miejscowych na doprowadzenie do wyrównanie były uderzenia z dystansu i wrzutki ,,na aferę'' w pole karne ŁKS-u. Bogusław Wyparło jest jednak zbyt dobrym fachowcem, by dać się pokonać takimi prostymi sposobami. Zdecydowanie groźniej wyglądały kontry przyjezdnych. Najlepszą okazję wypracowali sobie w 71 min, lecz Smoliński szpetnie spudłował z 14 metrów. Mimo letniej atmosfery na boisku, kilkusetosobowe grupy fanów obu zespołów pięknie dopingowały swych ulubieńców do końcowego gwizdka sędziego. Nie będzie zatem przesady w stwierdzeniu, że w sobotę przy Olimpijskiej najlepsi okazali się... kibice.
GKP GORZÓW - ŁKS ŁÓDŹ 0:1 (0:1)
Bramka: Smoliński (39).
GKP: Janicki - Ziemniak, Wojciechowski, Ganowicz (od 46 min Kaczmarczyk), Jasiński (od 54 min Wan) - Mikołajczak (od 65 min Ilków-Gołąb), Ciach, Łuszkiewicz, Petrzik - Górski, Drozdowicz.
ŁKS: Wyparło - Gieraga, Łabędzki, Klepczarek, Woźniczka - Kosecki (od 87 min Mowlik), Mączyński (od 14 min Kujawa), Kłus, Romańczuk - Smoliński (od 90+2 min Golański) - Mięciel.
Żółte kartki: Ganowicz, Górski, Ziemniak, Ciach - Romańczuk, Smoliński, Mowlik, Klepczarek. Sędziował Jarosław Rynkiewicz (Szczecin). Widzów 2.000.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?