Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

GKP Gorzów zremisował bezbramkowo ze Stalą Stalowa Wola

Paweł Tracz 0 95 722 69 37 [email protected]
Takich gorących spięć pod bramką "Stalówki” było dzisiaj jak na lekarstwo
Takich gorących spięć pod bramką "Stalówki” było dzisiaj jak na lekarstwo fot. Bogusław Sacharczuk
- Niestety, to było jedno z naszych najsłabszych spotkań - przyznał po meczu GKP ze Stalą Stalowa Wola gorzowski pomocnik Paweł Kaczorowski. - Mimo to powinniśmy choć raz ukłuć rywala...

GKP GORZÓW - STAL STALOWA WOLA 0:0

GKP GORZÓW - STAL STALOWA WOLA 0:0

GKP: Janicki - Truszczyński, Wojciechowski, Jakosz, Łuszkiewicz (od 57 min Ilków-Gołąb) - Topolski, Andruszczak, Obem, Kaczorowski (od 76 min Kaczmarczyk) - Piątkowski, Maliszewski (od 83 min Janusiński).
STAL: Wietecha - Wieprzęć, Piszczek, Maciorowski, Szymiczek (od 49 min Michalczuk) - Uwakwe, Krawiec, Trela, Lebioda - Mihalewski (od 46 min Stachowiak), Wasilewski (od 80 min Czpak).
Żółte kartki: Krawiec, Stachowiak. Sędziował Tomasz Cwalina (Gdańsk). Widzów 3.000.

O dzisiejszym pojedynku można powiedzieć w wielkim skrócie, że się po prostu odbył. Obie drużyny od początku sprawiały wrażenie, jakby przyjęły zasadę "byleby nie stracić gola", więc w całym meczu ilość podbramkowych akcji można było policzyć na palcach jednej ręki!

Wbrew pozorom za taką postać rzeczy trzeba rozgrzeszyć obie jedenastki. Gorzowian, bo od dwóch kolejek zmagają się z poważnymi problemami kadrowymi. O ile wyjściowy skład prezentuje się jeszcze w miarę przyzwoicie, tak na ławce rezerwowych usiadł wczoraj nawet Kanadyjczyk Robert Sing, który przecież niedawno był jednym z tych, którzy mieli opuścić GKP.

Z kolei "Stalówkę", za to, że przecież przyjechała na gorący teren jako przedostatnia ekipa w tabeli i samobójstwem byłby dla niej huraganowy szturm na świetnie zorganizowanych w defensywie i czyhających na kontry gospodarzy.
Już pierwszy kwadrans pokazał, że niebiesko-biali nie będą mieli łatwego zadania w sforsowaniu świątyni strzeżonej przez kapitana gości Tomasza Wietechę. Przed nim zaporę nie do przebicia stanowił bowiem kwartet rosłych niczym dęby obrońców, wspomaganych przez kolegów z pomocy. Pokonanie tej przeszkody było zadaniem doświadczonych Pawła Kaczorowskiego i Artura Andruszczaka.

Niestety, ostre wejście jednego z rywali w "Andruta" już w 7 min w znaczący sposób osłabiło naszą prawą flankę, bo kapitan GKP wyraźnie stracił ochotę do gry. Z kolei "Kaczor" miał dwa "plastry", więc choć potrafił się czasem urwać z lewej strony, to w najmniej oczekiwanym momencie zawodził z ostatnim podaniem lub strzałem. Pozostałym naszym zawodników brakowało natomiast przysłowiowego ciągu na bramkę, choć mocno starali się Łukasz Maliszewski, i Mateusz Piątkowski.
Taki stan nie mógł jednak trwać wiecznie, więc w drugiej połowie obaj trenerzy zaczęli wprowadzać do gry świeżą krew. Pomogło, zwłaszcza w przypadku miejscowych, choć dopiero od 65 min nasi zaczęli odważniej i skuteczniej przedzierać się do przodu.

Co z tego jednak, skoro brak z przodu gracza pokroju Mouhamadou Traore (ale go będzie strasznie trudno zastąpić), dawał nikłe szanse na rozmontowanie obrony Stali. Mocniej serca kibiców zabiły tak naprawdę tylko w 77 min, gdy lob do pustej bramki Michała Ilkowa-Gołębia już z linii bramkowej wybił Jacek Maciorowski. Potem jeszcze w 88 min próbował zaskoczyć Wietechę Sebastian Janusiński, którego strzał ten pierwszy sparował na rzut rożny i na tym koniec. Niestety...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska