Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

GKP Gorzów zremisował z Górnikiem Łęczna

Redakcja
Paweł Kaczorowski doprowadził do wyrównania po golu określanym "stadiony świata”
Paweł Kaczorowski doprowadził do wyrównania po golu określanym "stadiony świata” fot. Kazimierz Ligocki
O tym, że mecz w Łęcznej nie będzie spacerkiem, wiedzieli wszyscy. Niestety, sprawdził się ten gorszy scenariusz i Górnik nie tylko zdobył swoje pierwsze bramki, ale urwał nam również punkty.

GÓRNIK ŁĘCZNA - GKP GORZÓW 2:2 (2:2)

GÓRNIK ŁĘCZNA - GKP GORZÓW 2:2 (2:2)

Bramki: Nazaruk 2 (13, 32) - Kaczorowski (26), Piątkowski (45).
GÓRNIK: Wierzchowski - Kazimierczak, Karwan, Wallace, P. Bronowicki - Bartoszewicz, Niżnik, Nikitović (od 65 min G. Bronowicki), Nazaruk (od 77 min Stachyra) - Surdykowski, Nakoulma (od 65 min Wójcik).
GKP: Janicki - Topolski, Grocholski, Wojciechowski, Truszczyński - Kaczorowski, Obem, Łuszkiewicz - Maliszewski (od 78 min Janusiński), Andruszczak, Piątkowski.
Żółte kartki: Nazaruk, Wallace - Obem. Sędziował Kenji Ogiya (Japonia). Widzów 1.500.

Mimo wcześniejszych zapowiedzi, trener Adam Topolski znów nie mógł skorzystać ze swojego asa Mouhamadou Traore. Inne kontuzje przetrzebiły też solidnie naszą ławkę rezerwowych i szkoleniowiec już przed meczem miał ograniczone pole manewru. Na szczęście ubytki nie przeszkodziły w realizacji planu minimum.

Samo spotkanie mogło się podobać, bo to był szybki, ciekawy i stojący na wysokim poziomie pojedynek. Od początku stroną przeważającą był Górnik, który jeśli chce liczyć się walce o ekstraklasę, musi zacząć wygrywać. Huraganowe ataki gospodarzy sunęły na naszą bramkę zatem co rusz, a tak upragniony przez nich pierwszy gol w sezonie cały czas wisiał w powietrzu. Już pierwsza akcja miejscowych mogła zakończyć się powodzeniem, ale Radosław Bartoszewicz nie opanował piłki w polu karnym.

Potem szczęścia próbowali Janusz Surdykowski, Prejuce Nakoulma i Veljko Nikitović. Nasi umiejętnie bronili się do 13. minuty. Wówczas Bartoszewicz strzelił z dystansu, a odbitą od nogi Pawła Grocholskiego piłkę przejął doświadczony Sławomir Nazaruk i z najbliższej odległości umieścił ją w siatce. Dwie minuty później mogło być już 2:0, ale na szczęście Nakoulma był na spalonym.

Dopiero wówczas do przodu ruszyli gorzowianie. Najpierw w 18 min obok słupka uderzył Adrian Łuszkiewicz, a po chwili szansę miał Artur Andruszczak, ale też bez powodzenia. Impet gości nie słabł i w 26 min padło wyrównanie. To było to. Błyskawiczna kontra wicelidera i błąd Piotra Bronowickiego, który nie zdążył dobiec do Pawła Kaczorowskiego. Gdy tylko były reprezentant Polski został bez opieki, długo się nie namyślał i mocno kropnął z 25 m w samo okienko. Jakub Wierzchowski nawet nie drgnął!

Niestety, radość niebiesko-białych trwała zaledwie sześć minut, a katem gości ponownie był Nazaruk, który strzałem z 15 m zaskoczył Sławomira Janickiego. Ale to wciąż nie był koniec emocji w pierwszej połowie. Zwłaszcza końcówka była nerwowa, a dla nas najważniejsze było to, że już w doliczonym czasie do remisu doprowadził Mateusz Piątkowski. Osamotniony w "szesnastce" "Piątek" bez skrupułów wykorzystał kapitalne podanie Łukasza Maliszewskiego i z 5 m nie dał szans Wierzchowskiemu.

Taka gra zaostrzyła apetyty kibiców na to, co mogło czekać ich w drugiej połowie. Tymczasem, choć tempo spotkania wciąż było niezłe, stracone przed przerwą gole wyzwoliły większą koncentrację defensywy obu drużyn i klarownych okazji było zdecydowanie mniej. Więcej sytuacji mieli gospodarze, którzy za wszelką cenę dążyli do zdobycia zwycięskiej bramki. Włosy stanęły dęba gorzowianom zwłaszcza w ostatnich sekundach, gdy Grzegorz Bronowicki stanął oko w oko z Janickim! Na szczęście nasz bramkarz był górą. Uff...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska