Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

GKP - Legia - oby więcej takich świąt!

Paweł Tracz 0 95 722 69 37 [email protected]
Kapitan GKP Gorzów Artur Andruszczak (nr 11) bez pardonu powstrzymywany przez Marcina Komorowskiego
Kapitan GKP Gorzów Artur Andruszczak (nr 11) bez pardonu powstrzymywany przez Marcina Komorowskiego fot. Kazimierz Ligocki
Zgodnie z oczekiwaniami wtorkowy mecz 1/16 Pucharu Polski w Gorzowie był wielkim wydarzeniem. A GKP udowodnił, że nawet przeciwko Legii nie jest chłopcem do bicia.

Gospodarze przegrali z utytułowanym rywalem 0:2. Druga bramka padła jednak dopiero w 94 min, gdy gorzowianie postawili wszystko na jedną kartę i całą jedenastką szturmowali pole karne wojskowych. Choć GKP odpadł z rywalizacji, ujmy nie przyniósł. Brawo!

Słowa pochwały należą się też sympatykom "Stilonu", którzy wciąż czują głód wielkiej piłki. Tłumnie wypełnili stadion podczas wizyt Pogoni Szczecin, Górnika Zabrze i Widzewa Łódź, nie zawiedli też na meczu z wicemistrzem Polski. Pięć tysięcy to jest wynik! Gdyby nie to, ze po przebudowie jest to maksymalna pojemność obiektu przy Olimpijskiej, pewnie fanów byłoby jeszcze więcej.

Kibice, którzy przybyli z całego regionu, nie żałowali gardeł. Cicho było tylko przez pierwsze kilkanaście minut, bo w ramach kolejnego protestu milczeli stilonowcy. Gdy już jednak rozruszali towarzystwo, to wulgarne przyśpiewki kibiców Legii, które leciały w kierunku Pawła Kaczorowskiego, były z łatwością zagłuszane.

Jak do wyzwisk pod swoim adresem odniósł się pomocnik GKP? - Przerabiałem to grając w Legii. Te pół roku było niezłą lekcją, ale dzięki temu takie zachowanie jeszcze bardziej mnie mobilizuje. Grało się mi bardzo dobrze - ocenił "Kaczor".
Strachu przed Legią nie czuli też jego koledzy, którzy pokazali otwarty futbol. O chowaniu się za podwójną gardą nie było mowy. Gdyby nie ta nieszczęsna 17 min, gdy Sebastian Szałachowski zdobył gola dla gości, mogło być jeszcze ciekawiej. Gwoli prawdy, gorzowianie mieli też wielkie szczęście pod koniec pierwszej połowy.

- Gdyby wówczas Ariel Borysiuk dołożył drugą bramkę, to już mielibyśmy po meczu - zaznaczył trener GKP Adam Topolski. - Zadecydował jeden błąd. Przy bezbramkowym remisie wszystko mogło się zdarzyć, szczególnie mają na uwadze to, co zaprezentowaliśmy po przerwie. Dogonić Legię nie jest łatwą sztuką. Nam się nie udało. Cieszmy się jednak, że jesienią dopiero wicemistrz Polski strzelił na naszym stadionie gola.

Nasz szkoleniowiec nie krył też uznania dla podopiecznych: - W szatni będę bił im brawo, bo pokazali się z jak najlepszej strony. Grać z Legią jak równy z równym to jest coś.
Gospodarzy komplementował też trener przyjezdnych Jan Urban: - Z mojej strony pełen szacunek. Wydawało się, że zdobyta szybko bramka ustawi mecz i będziemy grali na dużym spokoju i kontrolowali przebieg wydarzeń. Tak się nie stało. W drugiej połowie przewagę, zwłaszcza w środku pola, miał GKP. Zrobiliśmy co do nas należało, ale spacerku nie było. Mocno się napracowaliśmy, żeby przejść do następnej rundy.

- To był chyba nasz najlepszy mecz w tym sezonie - mówił bramkarz GKP Sławomir Janicki. - Przegraliśmy, ale nie należy robić z tego tragedii. Wstydu nie przynieśliśmy i pokazaliśmy, że potrafimy grać otwartą piłkę nawet z tak renomowanym przeciwnikiem. W końcówce zaryzykowaliśmy, bo stracony gol i tak nie miał wpływu na losy meczu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska