Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

GKP przegrał wysoko w Pruszkowie

(pat)
W Pruszkowie obrońca GKP Josef Petrik (na pierwszym planie) i jego koledzy zdecydowanie zawiedli
W Pruszkowie obrońca GKP Josef Petrik (na pierwszym planie) i jego koledzy zdecydowanie zawiedli fot. Kazimierz Ligocki
- W środę musimy włożyć dużo więcej zaangażowania, bo inaczej mecz z Wisłą Płock skończy się dla nas równie tragicznie - mówi pomocnik GKP Gorzów Paweł Kaczorowski.

ZNICZ PRUSZKÓW - GKP GORZÓW 4:0 (1:0)

ZNICZ PRUSZKÓW - GKP GORZÓW 4:0 (1:0)

Bramki: Januszewski (33), Feliksiak (52), Mikołaj Rybaczuk (53), Paluchowski (55).
ZNICZ: Bieniek - Januszewski, Kowalski, Kokosiński, Aleksa - Mikołaj Rybaczuk, Osoliński, Ekwueme (od 71 min Wocial), Maciej Rybaczuk - Feliksiak (od 82 min Bzdęga), Paluchowski (od 64 min Florian).
GKP: Brzostowski - Michalski, Gaca, Więckowski (od 63 min Kozioła), Petrik - Kaczorowski, Łuszkiewicz, Maliszewski (od 67 min Kaczmarczyk), Sawala - Malinowski (od 71 min Ruszkul), Drozdowicz.
Żółte kartki: Florian - Łuszkiewicz, Michalski. Sędziował Jacek Zygmunt (Jarosław). Widzów 1500.

Takiego scenariusza nie zakładali nawet najwięksi pesymiści. Sobotnie starcie z ekipą Dariusza Kubickiego, który po dymisji Grzegorza Kowalskiego był przymierzany na stanowisko trenera gorzowian, skończyło się dla niebiesko-białych blamażem. Złośliwi mówią nawet o słodkiej zemście niedoszłego szkoleniowca GKP.

Coraz lepsza postawa beniaminka pierwszej ligi rozbudziła nadzieje na pierwszy wyjazdowy triumf. Tymczasem już w pierwszej połowie nasza gra była daleka od tego, do czego nasz zespół przyzwyczaił kibiców i swojego opiekuna. - To już drugi taki mecz. Najpierw "drzemka" w Turku, teraz w Pruszkowie - przyznał Jakołcewicz.

.

Rewelacji z naszej strony nie było ani w obronie, ani w ataku, bo Znicz od początku był bardzo czujny. Gospodarze świetnie bili zwłaszcza stałe fragmenty gry. GKP długo bronił się przed pierwszym ciosem, ale ten w końcu przyszedł i Dariusz Brzostowski skapitulował po raz pierwszy.

Horror zaczął się zaraz po wznowieniu gry. Znicz natarł ze zmasowaną siłą, jakby bił się o mistrzostwo świata! W dodatku co strzał, to gol. Już po drugim, nasi całkowicie opuścili gardę i w ciągu zaledwie trzech minut dali położyć się na łopatki. Goście byli kompletnie rozbici i tylko temu, że drużynie z Pruszkowa wyczerpała się amunicja zawdzięczają, że nie było kolejnych bramek. Bo gospodarzom w sytuacjach sam na sam albo brakowało szczęścia, albo świetnie bronił Brzostowski, który starał się odzyskać zaufanie w oczach trenera po błędzie, który popełnił przy drugim golu.

Czy kara 0:4 była zasłużona? Tak, bo miejscowi przewyższali GKP w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła. Byli szybsi, skuteczniejsi i chyba bardziej im się chciało. Natomiast gorzowianie nie mieli pomysłu i atutów na pokonanie Znicza. Nie tak miała wyglądać wyprawa na Mazowsze...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska