Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

GKP przeżywa trudne chwile

Redakcja
Tak dziś wygląda sytuacja GKP Gorzów. My leżymy, a zamiast nas z kolan podnoszą się rywale...
Tak dziś wygląda sytuacja GKP Gorzów. My leżymy, a zamiast nas z kolan podnoszą się rywale... fot. Aleksander Majdański
Tak źle już dawno nie było. Brak wyników i fatalny styl gry niebiesko-białych to grzechy główne.

Najgorsze, że odpowiedzi na przyczyny marazmu nie znają ani zawodnicy, ani trener.

GKP Gorzów przeżywa w ostatnich tygodniach trudne chwile. To, co jeszcze kilka kolejek wstecz było nie do pomyślenia, dziś stało się regułą. W meczach z nami rywale szukają przełamania i odbudowy psychicznej. W sobotę ta sztuka udała się nawet Warcie Poznań, która nie wygrała sześciu spotkań z rzędu...

Spuścili głowy
Gdy 27 września po wygranej z katowiczanami gorzowianie wygrzebali się ze strefy spadkowej, chyba nikomu do głowy nie przyszło, że październik boleśnie obnaży nasze słabości. GKP był wówczas na fali i kwestią czasu wydawało się, kiedy zacznie wygrywać również poza domem. Tymczasem już w Pruszkowie pojawił się pierwszy niepokojący sygnał, gdy przegraliśmy ze Zniczem 0:4. Bardziej od kompromitującego wyniku martwił jednak styl, bo mizeria była w każdej formacji. Kryzys pogłębił się po kolejnych dwóch porażkach, a jego apogeum nastąpiło trzy dni temu, gdy beniaminek pierwszej ligi uległ Warcie 0:2. - Przed każdym meczem wspólnie zastanawiamy się, co jest nie tak - mówi obrońca Robert Kozioła. - Potem wychodzimy na boisko i znów nie możemy udowodnić, że potrafimy wygrywać. Coś siedzi w głowach i chyba musimy mocno nimi przypierdzielić w mur, by w końcu się obudzić.

Co jest grane?

Gdy we wrześniu do Gorzowa trafił Jakołcewicz, wszyscy oczekiwali jakościowego kroku naprzód. Na razie nic z tego, bo po kilku udanych występach wróciliśmy na poprzednie miejsce. Gdzie tkwi przyczyna kryzysu? - Nie poznaję niektórych zawodników i nie wierzę, że w ciągu dwóch tygodni ci chłopcy zapomnieli gry w piłkę - mówi szkoleniowiec. - Od kilkunastu dni zastanawiam się nad tym. Było fajnie, wszyscy chcieli pracować, a teraz gdzieś to prysło. Może dla nich pierwsza liga to za wysokie progi?

Jedno jest pewne. W czterech ostatnich meczach straciliśmy tylko o dwa gole mniej niż w całym poprzednim sezonie. Zero po stronie zdobytych bramek i aż 12 straconych nie jest przypadkowym bilansem. GKP stwarza niewiele sytuacji w ataku, a gra defensywna pozostawia najwięcej do życzenia.

Próba charakteru

Problemem jest m.in. brak klasowego bramkarza. O ile w poprzednim sezonie Dawid Dłoniak był ostoją zespołu, tak w sobotę po raz kolejny po jego błędzie rywal otworzył wynik. Jego zmiennik Dariusz Brzostowski również gra bardzo niepewnie. Całej winy nie można jednak zwalać tylko na nich.

- Każdy z osobna musi znaleźć psychologa w sobie i rozwiązać zagadkę, dlaczego po straconym pierwszym golu zatrzymuje się w miejscu - uważa pomocnik Paweł Kaczorowski.

Przed naszymi jeszcze trzy mecze. - Zarząd twardo postawił warunki. Zespół pod moim kierunkiem miał zdobyć minimum 15 punktów w spotkaniach rundy jesiennej. Dziś już wiem, że nie wykonam tego zadania. Dlatego jeśli będzie potrzeba, to po meczu z Motorem sam odejdę - stawia sprawę jasno Jakołcewicz. Czy rzeczywiście tak się stanie? Wróble w Gorzowie już ćwierkają o nowym trenerze, który w przeszłości z powodzeniem prowadził niebiesko-białych.

Paweł Tracz
0 95 722 69 37
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska