Teraz od nich samych zależy czy na dłużej.
GKS Katowice wybitnie gorzowianom pasuje. Do tej pory na siedem meczów w historii "Gieksa" wygrała z nami tylko raz. W sobotę ta tendencja została zachowana, bo Ślązacy znów nie dali nam rady i przegrali 0:2. Dzięki temu gorzowianie awansowali na 11. miejsce, które gwarantuje pewne utrzymanie.
Mogło być wyżej
Choć w składzie gości roiło się od osób, które pamiętają ekstraklasę, na boisku dominacja gorzowian nie podlegała dyskusji. - Czy przegraliśmy zasłużenie? - zastanawiał się Litwin Grażvydas Mikulenas, który był cieniem zawodnika sprzed kilku lat. - Tak, bo wygrał zespół, który miał więcej z gry i potrafił wykorzystać nasze błędy.
Niczym specjalnym nie wyróżnił się też Łukasz Janoszka, syn Mariana, byłego napastnika Ruchu Radzionków. - Na wyjazdach wybitnie nam nie idzie - przyznał "Ecik junior". - W Gorzowie też zaczęliśmy z wysokiego "c", ale po kwadransie gospodarze wrzucili nam wsteczny bieg. To i tak szczęście, że skończyło się tylko na dwóch golach...
Mimo to trener GKS-u Adam Nawałka nie robił tragedii. - Jestem z zespołem od kilku dni i dopiero go poznaję - przyznał. - We znaki dał się nam też wtorkowy derbowy mecz Pucharu Polski z Górnikiem Zabrze, który kosztował chłopaków sporo sił.
Bezcenny skarb
Za to coraz więcej powodów do zadowolenia mają gorzowscy kibice. Ich ulubieńcy powoli uciekają katowi ze stryczka i każdy z nich marzy, by ten stan trwał już do końca sezonu. - W trzeciej lidze byliśmy twierdzą nie do zdobycia, więc fajnie, że znów do tego przyzwyczajamy - cieszył się strzelec pierwszej bramki Maciej Malinowski.
Kolejny udany mecz zaliczył król strzelców trzeciej ligi z poprzedniego sezonu Emil Drozdowicz, który w pełni zasługuje na miano rasowego napastnika. Wychowanek Spójni Ośno Lub., który rozwinął skrzydła w Lechii Zielona Góra, na zapleczu ekstraklasy gra bez respektu i "kaleczy" rywali jak leci. W sobotę nasz killer dołożył siódmy skalp i mało prawdopodobne, aby zatrzymał się na tej liczbie. W dodatku jego każdy gol jest przedniej marki. Taki snajper jest na wagę złota.
- To był dla nas bardzo trudny tydzień. Jednych dopadła grypa żołądkowa, drudzy zmagali się z urazami. Dlatego odczuwam podwójną satysfakcję - nie ukrywał radości opiekun GKP Czesław Jakołcewicz.
I choć wielu kibiców nadal z sentymentem wspomina poprzedniego trenera Grzegorza Kowalskiego, obecny szkoleniowiec z każdym dniem zdobywa coraz większą sympatię i uznanie. Czemu? Przede wszystkim bronią go wyniki. To wystarczający argument.
Paweł Tracz
0 95 722 69 37
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?