GKP GORZÓW - PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA 1:1 (1:0)
Bramki: Drozdowicz (44) - Demjan (86).
GKP: Skrzyński - Andruszczak, Ganowicz, Wojciechowski, Jasiński (od 46 min Mikołajczak) - Ciach, Łuszkiewicz, Kaczmarczyk, Petrik, Wan - Drozdowicz (od 90 min Ilków-Gołąb).
PODBESKIDZIE: Zajac - Cienciała, Broniewicz, Konieczny, Osiński - Rogalski (od 58 min Chmiel), Łatka (od 58 min Demjan), Koman, Malinowski (od 72 min Kołodziej) - Patejuk, Cieśliński.
Żółte kartki: Ciach, Petrik - Łatka, Broniewicz, Patejuk, Konieczny. Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów 300.
Trzy dni przed meczem kapitan niebieskich-białych Artur Andruszczak przekonywał, że "Stilon" stać na zdobycie w dwóch kończących rundę jesienną pojedynkach komplet punktów. Po ostatnich "wyczynach" naszych chłopaków trudno było być jednak optymistą. Tymczasem sobotnie spotkanie z pretendującym do awansu Podbeskidziem pokazało, że stilonowcy nie zapomnieli, jak gra się w piłkę. Zapowiadanego zwycięstwa wprawdzie nie odnieśli, ale za ambitną postawę należą się im wielkie brawa!
Poczatek nie zapowiadał jednak, że będziemy mieli powody do radości. Gorzowianie cofnęli się do głębokiej obrony, co skrzętnie wykorzystywali faworyci. Na dodatek wyraz dezaprobaty dla słabo spisującego się w poprzednich pojedynkach zespołu dali najwierniejsi fani, którzy w ramach protestu nie prowadzili dopingu. Pusty, zwykle "kipiący" energią przez 90 minut sektor "H" był przykrym widokiem... Na szczęście po przerwie fanatycy wrócili do matecznika i chóralne śpiewy znów dodawały skrzydeł naszym jak dawniej. Kolegów wspierał także rekonwalescent Sławomir Janicki, który głośno pokrzykiwał na nich z trybun.
Już w 1 min Sylwester Patejuk mógł uszczęśliwić sympatyków "Górali", ale na nasze szczęście piłka odbiła się od słupka. Równie dogodną okazję zmarnował w 19 min Piotr Koman, gdy jego "główka" o niespełna metr minęła światło bramki. Potem ciasno kryjący rywali gospodarze nie popełniali rażących błędów, a jeśli już nawet dochodziło do strzałów, to kapitalnie interweniował 20-letni bramkarz Jacek Skrzyński. Schowani za podwójną gardą gorzowianie przetrzymali ten trudny okres i ku zaskoczeniu rywali skaleczyli ich tuż przed przerwą. Emil Drozdowicz wykorzystał kapitalne, długie podanie z głębi pola i spokojnie przelobował Richarda Zajaca. 1:0 dla naszych! - Zobaczyłem, że słowacki bramkarz stoi daleko od bramki i postanowiłem uderzyć nad nim z pierwszej piłki - skomentował swojego ósmego gola "Drozda".
Prowadzenie dodało naszym wiary, bo po zmianie stron "Stilon" zagrał bardzo ofensywnie. W 51 min na 2:0 mógł podwyższyć z rzutu wolnego Grzegorz Wan, jeszcze lepszą okazję zaprzepaścił cztery minuty później "rezerwista" Radosław Mikołajczak. Ale goście się nie poddali i gdy w 58 min na boisku pojawił się Robert Demjan, atakowali nas już trójką nominalnych napastników. To właśnie Słowak został ich bohaterem, gdy cztery minuty przed końcem "bombą" nie dał szans Skrzyńskiemu. Szkoda, bo sensacja była tak blisko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?