Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głogowianka chce od szpitala 100 tysięcy zł

Redakcja
Bardzo trudno ustalić, gdzie człowiek zaraził się wirusem HCV
Bardzo trudno ustalić, gdzie człowiek zaraził się wirusem HCV
- Jestem przygotowana na śmierć, lecz jeszcze walczę - mówi głogowianka. Ma 47 lat. Pozwała głogowski szpital do sądu.

Twierdzi, że właśnie tam zarażono ją śmiertelnym wirusem żółtaczki typu C.

Wynajęła adwokata. Stara się o odszkodowanie od szpitala. 100 tysięcy złotych. - Moje leczenie będzie kosztowało 150 tys. zł. To może być za rok. Nie wiadomo czy dożyję - mówi kobieta. 7 listopada ma być trzecia rozprawa przed sądem w Legnicy.

- Z rozmów z kolegami sędziami wiem, że sprawy, w których pacjenci domagają się od placówek leczniczych odszkodowań za uszczerbek na zdrowiu, nie są wyjątkiem na wokandzie sądowej - mówi rzecznik sądu okręgowego w Legnicy Paweł Pratkowiecki. - Zdarzają się dosyć często, a najwięcej jest właśnie spraw dotyczących tego wirusa. Było już i tak, że ludzie wygrali procesy i otrzymali odszkodowania.

Zakażeń coraz mniej

Głogowianka twierdzi, że zaraziła się dwa lata temu, właśnie w tutejszym szpitalu, w którym przeszła operację. - Wcześniej byłam zdrowa, ale po jakimś czasie od wyjścia ze szpitala dostałam strasznych bólów - opowiada. - Żadne leki nie pomagały.

Gehenna. Od jednego lekarza do drugiego. Nie wiedzieli co jej jest. W końcu pojechała do lekarza w Lubinie, tam skierowano ją do szpitala. W szpitalu MCZ postawiono diagnozę: wirus HCV. - Nie powiedzieli co to jest, nie dali zaleceń co do dalszego leczenia. Nie powiedzieli jak z tym żyć. Dopiero w internecie przeczytałam, że to śmiertelna choroba.

W Powiatowej Stacji Sanitarno -Epidemiologicznej poinformowano nas, że w zeszłym roku do 15 października wykryto na naszym terenie 36 przypadków nosicieli wirusa HCV lub chorych na wirusowe zapalenie wątroby typu C. W tym roku ta liczba jest mniejsza - 19 osób. - To jest znamienne - podkreśla powiatowy inspektor sanitarny Irena Czerwińska. - Chodzimy do szpitala i przychodni, sprawdzamy czy przestrzegane są procedury aseptycznego postępowania personelu podczas zabiegów. Gdyby nie były przestrzegane, to z pewnością mielibyśmy wiele takich zakażeń. A nie mamy. Trzeba mieć swiadomość, że do tej pory nie wszyscy zbadaliśmy się w kierunku przeciwciał, a o ewentualnym zakażeniu dowiemy się dopiero, gdy wystąpią dolegliwości chorobowe.

To zmowa milczenia?

Bardzo trudno ustalić, gdzie człowiek zakaził się tym wirusem. - Mogło do tego dojść nawet 10 lat temu, a wtedy nie było takiej diagnostyki jak teraz - mówi I. Czerwińska. - Tego wirusa możemy wykryć testami serologicznymi dopiero od drugiej połowy lat 90. Jest wiele momentów w życiu człowieka, w których może dojść do zakażenia.

Kobieta, nasza bohaterka, jest dziś inwalidką. Ledwo się porusza, nie może wyjść z domu. Ma wiele chorób. Wrzody żołądka, zapalenie stawów. Nie ma z czego żyć, za co się leczyć. Czeka na kurację interferonem, która ma się odbyć w szpitalu w Zielonej Górze. Za rok.

- Zdrowia mi nikt nie wróci, ale może innym pomogę, przestrzegę - mówi z nadzieją. - Przede wszystkim bulwersuje mnie, jak lekarze do takich ludzi jak ja podchodzą. Moim zdaniem jest wśród nich cicha zmowa milczenia. Nie informują chorych, nie chcą im nic powiedzieć. Nie ma żadnych ulotek, plakatów. Samemu trzeba wszystkiego się dowiedzieć i szukać możliwości leczenia. To skandal.

Dorota Nyk
076 835 81 11
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska