Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Golą frajerów

Rafał Darżynkiewicz
Ani się człowiek obejrzał, a żużlowa liga znalazła się na półmetku sezonu zasadniczego. Tak wynika z terminarza i dat.

Papier sobie, a życie sobie. W niedzielę rozpoczyna się czas bonusów, tymczasem blisko trzydzieści procent meczów to zaległości sięgające początków kwietnia. Który mecz jest już z bonusem, a który będzie dopiero za kilka tygodni? Trudno się w tym wszystkim połapać. Bałagan i jeszcze raz bałagan, ale tak jakoś ten sezon nam się nieszczęśliwie układa.

Z terminarzem polski żużel jest na bakier, ale w Grand Prix jest tak, że palce lizać. Co turniej to Polak na podium, ba ostatnio to nawet dwóch. W klasyfikacji generalnej tuż za plecami Kennetha Bjerre dwaj biało-czerwoni. Nie mam zamiaru studzić optymizmu. Wręcz przeciwnie. Jeśli wszyscy jeżdżą tak sobie, to dlaczego tego nie wykorzystać i nie ustrzelić dwóch medali mistrzostw świata? Tak Tomasz Gollob, jak i Jarosław Hampel powinni podchodzić do każdego z turniejów, pamiętając prawdę trenera Janusza Wójcika, która w ugrzecznionej wersji brzmi: Golimy frajerów! Panowie, bo jeśli nie teraz, to kiedy?

Za rok, może dwa znów wyskoczy jakiś Tony Rickardsson, Jason Crump czy inny Nicki Pedersen i o tytule mistrzowskim polscy kibice będą mogli zapomnieć. Ja wiem, że to dopiero początek i pozostało jeszcze osiem turniejów. Sytuacja wyjściowa naszych orłów jest kapitalna.

Obaj nasi reprezentanci udowodnili, a może po prostu zadali kłam twierdzeniu, że istnieje coś takiego jak syndrom startu po turnieju Grand Prix. Obaj po powrocie z Pragi pojechali fantastycznie. Jest jednak kilku zawodników Grand Prix, którzy dzień po turnieju za wielkie pieniądze "odpoczywają" na polskich torach. Nazwisk nie będę wymieniał, wystarczy spojrzeć na punktowe osiągnięcia światowej elity w ostatnich meczach.

Zmęczeni, wypaleni, ogólnie bez wiary. Nikt z tego "zmęczonego" towarzystwa nie zasługuje na tytuł króla światowego speedway’a. Nasi to co innego, choć i Duńczykom w osobach lidera Bjerre i Pedersena profesjonalizmu odmówić nie sposób. Kolejny turniej w stolicy Danii Kopenhadze może być ważnym, kto wie czy nie najważniejszym etapem wyłaniania mistrza świata na rok 2010.

Dużo o Grand Prix, a co w lidze? Jakoś tak wszystko wraca do normy. Każdy ma jednak swoje kłopoty. Lider osłabiony, ale walczy i zwycięża. Wygrana gorzowian w Toruniu to była klasa mistrzowska. Unibax ma o czym myśleć. Drużyna przegrywa, trybuny puste…, oj nie wygląda to dobrze. Leszno nawet bez Janusza Kołodzieja śmiga aż miło. Wrocław walczy z powodzią i czeka na powrót Piotra Świderskiego. Mistrz z Zielonej Góry wreszcie złapał oddech i pewnie już w niedzielę chwyci bonusa, a może i więcej. Im dalej, tym gorzej. Włókniarz pojechał na razie trzy mecze i prawdę powiedziawszy to współczuję takiego maratonu w najbliższym miesiącu.

Poniżej "kreski marzeń" są zespoły z Bydgoszczy i Tarnowa. Polonia, ale przede wszystkim Emil Sajfutdinow, ma piramidalnego pecha. Brak lidera w czasie wysypu meczów, to poważny kłopot Polonii. Jaskółki po wygranej na wodzie z Falubazem wcale nie poleciały wysoko. Wręcz przeciwnie. Są uziemione, uziemione na dłużej, bo obciążone czerwoną latarnią, która wreszcie i bezpowrotnie wyjechała z Zielonej Góry.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska