Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gollob: Musiałem zapomnieć o rywalach

ROBERT GORBAT 0 95 722 69 37 [email protected]
Tomasz Gollob
Tomasz Gollob
Rozmowa z Tomaszem Gollobem, najlepszym Polakiem w Grand Prix, trzecim żużlowcem świata

- Czy czwarty w karierze brązowy medal jest dla pana dużym przeżyciem?- Tak, bo ciężko o niego walczyłem. Trzy turnieje wcześniej obiecałem sobie i polskim fanom, że stanę na podium. Nie było łatwo, ale udało się. Czuję teraz wielkie odprężenie, rodzaj psychicznego komfortu. To wspaniałe uczucie przed kilkoma miesiącami odpoczynku i rozpoczęciem przygotowań do następnego sezonu.

- Nie ukończył pan swojego pierwszego wyścigu w Bydgoszczy. Co się stało?- Dopadła mnie typowa złośliwość rzeczy martwych. Tuż po starcie okazało się, że źle reaguje sprzęgło. Po zjeździe do parkingu znaleźliśmy w maszynie jeszcze jedną usterkę. Szybko ją usunęliśmy i potem nie miałem już żadnych kłopotów ze sprzętem.
- Potwierdza pan opinię, że bydgoski tor zachowywał się w sobotę inaczej niż zwykle?- To prawda. Po opadach deszczu i wskutek niskiej temperatury był niezwykle przyczepny. Po kilku wyścigach geometria obiektu sama się wyznaczyła, a zawodnicy jeździli torami, z których do tej pory nie korzystali. Większość poruszała się środkiem, bo tak było najkorzystniej.

- Jakie pragnienie w panu przeważało: wygrać Grand Prix przed własną publicznością, czy też stanąć na podium mistrzostw świata?- Najważniejsza była rywalizacja z Gregiem Hancockiem i Hansem Andersenem. Duńczyk się do mnie nie zbliżył, za to Amerykanin uciekł mi przez moment aż na siedem punktów. Myślałem tylko o tym, by obierać optymalny tor jazdy i dopisywać do swego dorobku kolejne trójki. Mogłem wtedy czekać na błędy lub słabsze występy rywali. No i doczekałem się.

- Los chciał, że zmierzył się pan z Amerykaninem trzy, a nawet cztery razy. Wasz półfinał został przecież przez sędziego powtórzony...- W półfinale czułem się przez chwilę medalistą, bo czwarte okrążenie rozpocząłem na pierwszej, a Hancock na trzeciej pozycji. Po szarży Andreasa Jonssona, który spowodował upadek Fredrika Lindgrena sądziłem przez chwilę, że arbiter utrzyma kolejność sprzed kolizji i nie zarządzi powtórki. Stało się inaczej, więc musiałem się natychmiast ponownie skoncentrować. Od razu dotarła do mnie myśl: o wszystkim zadecyduje finał!

- No i rzeczywiście: w XXIII biegu Greg stanął pod taśmą w czerwonym, a pan w niebieskim kasku. Mieliście wtedy po tyle samo punktów. Trudno sobie wymyślić większą dramaturgię.- Napięcie było ogromne. Na szczęście udało mi się zapomnieć o rywalach. Myślałem tylko o swojej jeździe: taśmie, starcie, pierwszym łuku. Teraz łatwo mi o tym mówić, bo już wiem, kto jest brązowym medalistą.

- W trzech ostatnich startach zawsze wybierał pan drugie pole startowe. Dlaczego właśnie to, skoro statystyki wskazywały na trzecie?- Dobre jest każde, z którego się wygrywa. Jeszcze przed rozstrzygającymi biegami postanowiłem, że będę wybierał drugie. Z niego jest najkrótsza droga do pierwszego wirażu. Potem można jechać i przy krawężniku, i po zewnętrznej części toru.

- Na deser triumfował pan jeszcze w wyścigu o Super Prix. Tak z rozpędu?- Poniosła mnie w tym biegu fantazja, choć przez cały wieczór nie myślałem o tej gonitwie. Liczyła się wyłącznie walka o medal.

- Ma pan już pomysł, jak zagospodaruje 120 tysięcy dolarów?- Na pewno przeznaczę część nagrody na działalność charytatywną. Muszę się tylko zastanowić nad konkretnym celem.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska