- Nie wierzymy w to, że Putin zaatakuje. Jeśli to zrobi, to później, może gdzieś za rok. Przecież jeśli ktoś chce rozpętać wojnę, to nie mówi o tym głośno. Przygotowuje się po cichu - mówi nam Viktoria Kornienko, jedna z wielu Ukraińców, jacy już od lat mieszkają w Gorzowie.
Z Viktorią i jej rodakami rozmawiamy o tym, czym Europa i świat żyją od tygodni - o możliwej inwazji Rosji na Ukrainę. Kilka dni temu amerykański wywiad podał, że do ataku może dojść w nocy z 16 na 17 lutego, czyli... lada moment.
- To jest nakręcone, żeby ludzi przestraszyć. Może gdzieś tam wojna będzie, ale nie w całym kraju - mówi Alina Kalenikova. Podobnie jak Viktoria, która przy ul. Chrobrego prowadzi restaurację Viki, też uważa, że do żadnej agresji nie dojdzie.
- Owszem, martwimy się o rodziców, ale nikt nie panikuje - mówi także Kola, restauracyjny kucharz.
Rozmawiając z całą trójką Ukraińców, trudno nie odnieść wrażenia, że do napięcia na linii Rosja-Ukraina podchodzą oni nad wyraz spokojnie.
- Ja myślę, że to Polacy boją się bardziej od nas. Im dalej od sytuacji, tym człowiek sam sobie więcej dopowiada - mówi V. Kornienko.
- Gdy zaczynała się wojna w Donbasie, myśleliśmy, że to będzie chwila, a tu ósmy rok jak ta wojna idzie - mówi Alina.
Obie Ukrainki wspominają inwazję z 2014 r. - Widzieliśmy młodych chłopaków, których zwozili do szpitali lub przywozili martwych. To było straszne. Po ponad siedmiu latach człowiek do tego przywykł - mówi Viktoria, która pochodzi z Zaporoża, położonego około 200 km od Donbasu. - Polacy nawet nie wiedzą, że w Ukrainie wojna cały czas trwa. Zapomina się o tym tak samo jak o Afganistanie czy konflikcie Izraela z Palestyną. Dla nas wojna to nie nowość. Przeżyliśmy pomarańczową rewolucję w 2004 i Majdan. Przeżyliśmy, że odebrali nam Krym. Teraz też przeżyjemy - dodaje.
Gorzowscy Ukraińcy mówią nam, że do doniesień o potencjalnym konflikcie podchodzą z rezerwą.
- Ja nie wierzę, w to, co piszą. Nie oglądam telewizji. Szukam za to analiz politologów, którym ufam. Ten, kto dużo czyta, spokojniej odbiera świat od tych, którzy wiadomości czerpią tylko z telewizji. Takimi pojedynczymi, podawanymi raz na dzień, informacjami, że gdzieś samolot spadł, a gdzieś ktoś zaginął, to można przestraszyć człowieka na całe życie - mówi Kornienko. Co zrobi, gdy konflikt jednak wybuchnie?
- Jeśli rodzina zechce, to ją ściągniemy. Tyle, że jak zacznie się strzelanie, to starsze osoby nie będą chciały wyjechać. Chyba, że siłą załaduje się je na samochód - dodaje. - Gdy zaczęła się wojna w Donbasie, to kto mógł, wyjechał, ale czekał z tym do ostatniej chwili. Jak będzie teraz, nikt nie wie. Nie mamy planów. Żyjemy jednym dniem. Nie ma sensu się bać. Nie ma sensu być sparaliżowanym strachem - mówi gorzowska Ukrainka.
Ilu obywateli Ukrainy mieszka, pracuje i żyje w Gorzowie? Dokładnych danych nie ma. Szacuje się, że może to być co najmniej kilka tysięcy osób. Do gorzowskich szkół i przedszkoli uczęszcza już prawie 1 tys. młodych Ukraińców.
Czytaj również:
Donbas. Oto furtka, przez którą Putin może uciec z pułapki wojny
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?