Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzów, drogie miasto biednych ludzi

Zbigniew Borek 95 722 57 72 [email protected]
Michał Bajdziński  - do niedawna pracownik naukowy Zamiejscowego Wydziału Kultury Fizycznej w Gorzowie, teraz już tylko Uniwersytetu Zielonogórskiego (adiunkt katedry wychowania fizycznego). Należy do Platformy Obywatelskiej.
Michał Bajdziński - do niedawna pracownik naukowy Zamiejscowego Wydziału Kultury Fizycznej w Gorzowie, teraz już tylko Uniwersytetu Zielonogórskiego (adiunkt katedry wychowania fizycznego). Należy do Platformy Obywatelskiej.
- Kręcimy się wokół własnego ogona. Wystarczy spojrzeć, ile lat mówi się w mieście o utworzeniu niezależnej akademii - mówi w kolejnej "Rozmowie o Gorzowie" dr Michał Bajdziński, wykładowca akademicki.

- Po "Rozmowie o Gorzowie" z Mirosławem Marcinkiewiczem napisałeś do mnie list (publikujemy go niżej - przyp. red.). Straszne zniechęcenie z niego bije.
- Po tym wywiadzie kolejny raz pomyślałem sobie o naszym Gorzowie: drogie miasto biednych ludzi. Znów zadałem sobie pytanie o to, skąd u nas tak silny mur niemocy. Marcinkiewicz to przecież człowiek z dużymi możliwościami, radny wojewódzki rządzącej partii, dyrektor banku, do tego ma znakomite koneksje rodzinne, jest przecież bratem byłego premiera. I on ci mówi, że tak naprawdę to nic nie może.

- Złości cię to?
- Złości. Byłem ostatnio na 40-leciu wydziału pedagogiki zielonogórskiej. Lider "Raz Dwa Trzy" Adam Nowak z właściwą sobie swadą opowiadał, że gdy trafił do Zielonej Góry, to się załamał, bo "jak on ma żyć i się rozwijać w mieście, które nie ma tramwajów", a teraz jest szczęśliwy, bo jednak się tam rozwinął. Siedziała obok mnie pani minister Jolanta Fedak. Zażartowałem sobie do niej, że w takim razie ja wracam do Gorzowa, żeby zlikwidować tramwaje, bo one przeszkadzają się nam rozwijać.

- A co nam przeszkadza tak naprawdę?
- Opowiem na swoim przykładzie. Ja tu, w Gorzowie, naprawdę chciałem się rozwijać, ale nie bardzo mogłem. W ZWKF byłem kierownikiem zakładu teorii sportu, ale musiałem ustąpić miejsca profesorowi, który następnie zatrudnił swojego syna i ten układ, w którym ojciec jest przełożonym syna, trwa do dziś. Ostatnio, po 25 latach pracy na gorzowskiej uczelni, dostałem wypowiedzenie.

- Przemawia przez ciebie gorycz?
- Po prostu się zastanawiam, jaki jest w tym sens, skoro miałem tylko pół etatu, umiejętności, doświadczenie i cechy, które doceniają na uczelni zielonogórskiej (dr Bajdziński pokazuje wyniki ankiet przeprowadzonych wśród studentów Uniwersytetu Zielonogórskiego; wszystkie jego oceny są między 4,8 a 5,0 - red.). Ja to doświadczenie zdobyłem nie w Zielonej Górze, gdzie jestem od czterech lat, tylko w Gorzowie. A moja macierzysta uczelnia mnie zwalnia, choć będzie przecież musiała zatrudnić kogoś innego, najpewniej gorzej przygotowanego. Oszczędności są więc żadne. Napisałem ci w liście o różnicach w obchodach jubileuszu uczelni w Gorzowie i Zielonej Górze. To tylko symbol. Byłem ostatnio w 60-tysięcznej Białej Podlaskiej. Tam AWF zburzył halę i postawił nową, bo starej nie opłacało się remontować. 100 metrów dalej jest pływalnia uczelni, z której korzysta również miasto. Ona z kolei sąsiaduje z nowoczesnym stadionem, na którym chcą wymieniać tartan na ośmiotorowej bieżni, bo już się ponoć zestarzał, a my w Gorzowie możemy tylko o takim pomarzyć. Mieszkałem w akademiku. Sądziłem, że to pokoje dla gości: w każdym telewizor, standard jak w hotelu Mieszko. Okazało się, że są zwykłe, studenckie. No i atmosfera: znane nazwiska polskiej nauki, władze uczelni, miasta, politycy. I na każdym kroku czujesz, że wszyscy ciągną w jedną stronę. To samo widzę w Zielonej Górze.

- A u nas?
- A u nas kręcimy się wokół własnego ogona. Wystarczy spojrzeć, ile lat w Gorzowie mówi się o utworzeniu niezależnej akademii. Przy okazji każdych wyborów, to na pewno.

- Sprawdzałem: od połowy lat 90. Już wtedy politycy mówili, że akademia jest miastu niezbędna, ale potrzeba na to 20-30 lat. Dziś mówią to samo, choć już minęło 15-16 lat.
- Właśnie. W Uniwersytecie Zielonogórskim zaczynałem pracę cztery lata temu jako adiunkt w nowo tworzonej katedrze wychowania fizycznego. Pierwsze wykłady prowadziłem w uczelnianej stołówce, a dziś mamy swoje sale wykładowe i w tym roku przyjęliśmy już o kilkunastu studentów więcej niż uczelnia w Gorzowie, która ma 40-letnią tradycję.

- Opowiedz na swoim przykładzie, jak to działa.
- Jak w Gorzowie chciałem napisać książkę, to nie było funduszy. W Zielonej Górze słyszę: "Doktorze, pisać, pisać! Pieniądze znajdziemy". Kiedy w Gorzowie chciałem jechać na konferencję naukową, słyszałem, że uczelnia nie finansuje wycieczek krajoznawczych. W Zielonej Górze mówią: "Jechać! Jechać!". Tam zdają sobie sprawę, że trzeba inwestować w ludzi. Bez kontaktów zewnętrznych, bez rozwoju kadry naukowej, nie ma rozwoju uczelni. Jeśli uczelnia się nie rozwija, zaczynają ją omijać studenci, a to już jest wyrok śmierci. Dziekan wydziału pedagogiki w Zielonej Górze mówił na jubileuszu, że tak naprawdę zawsze było ciężko, zawsze brakowało pieniędzy, ale zawsze robili wszystko, by asystenci, adiunkci rozwijali się i kontaktowali z większymi ośrodkami. Skutek? Widać było choćby podczas tych uroczystości: wiele znanych nazwisk polskiej nauki przyjechało do Zielonej Góry, bo kiedyś promowało tamtejszych asystentów i adiunktów. W Gorzowie tych kontaktów nie ma. Proponowałem swego czasu, żeby powstała fundacja, która sprowadzi do miasta i uczelni naukowca menedżera, aby wypromował tu odpowiednich ludzi, bo nie każdy profesor to potrafi. Skutek? Żaden. U nas brakuje w ogóle umiejętności rozmawiania z ludźmi. Przykłady podałem ci w liście, ale to widać na każdym poziomie. Wypowiedzenie z pracy wręczyła mi, skądinąd bardzo sympatyczna, pani portierka. W PO usiłowałem się przebić z takim pomysłem, żebyśmy w kampanii najpierw mówili o tym, czego oczekują mieszkańcy, a dopiero później o naszych planach. Nic z tego. W ZWKF trwa przebudowa dziedzińca, ale nikt nie zapytał studentów, czy wolą, aby tam była fontanna, czy może parking. Oni zostawiają swoje samochody na parkingu Askany, uczelnia potrzebuje około 300 miejsc, a po przebudowie zaplanowano tylko 32, które w większości zajmą zapewne auta pracowników. W pewnym momencie studenci zaczną omijać uczelnię, w której nie mają gdzie zaparkować, nie mają przyzwoitego akademika, nie mają nawet stołówki studenckiej. A w mieście? Prezydent wybudował filharmonię, bo gorzowianie chcieli. Skoro zapytano, czy chcą filharmonii, to odpowiedzieli, że chcą, bo kto by nie chciał? Ale gdyby pytano, czy wolą filharmonię, czy np. halę widowiskowo - sportową, odpowiedź byłaby inna. Łatwiej wybudować obiekt niż zapełnić go ludźmi.

List dr. Michała Bajdzińskiego do "GL"

Pracuję w lubuskim środowisku akademickim od 25 lat, od 4 lat również na Uniwersytecie Zielonogórskim. Tak się złożyło, że w środę uczestniczyłem w 40-leciu wydziału pedagogiki zielonogórskiej, a za tydzień będzie jubileusz w AWF (był 1 października - przyp. red.). Zestawię programy obydwu jubileuszy. Spektakl w teatrze, koncert zespołu "Raz Dwa Trzy", uroczysta kolacja w Palmiarni dla wszystkich pracowników Wydziału i przede wszystkim konferencja naukowa z udziałem profesury z wszystkich większych ośrodków uniwersyteckich pedagogiki i goście m.in. profesorowie: Środa, Krzemiński, Godzic, Wojnarowska i inni. Gorzowski jubileusz: msza, spotkanie absolwentów i wykład dr Rymara, bal absolwentów. W obydwu Uczelniach jest dramatyczna sytuacja finansowa, skąd taka różnica między tymi dwoma środowiskami? Ktoś kto porusza się między stolicami województwa zauważy, że miasta są podobne pod wieloma względami. Widzę jednak ze swojego punktu pewną zasadniczą różnicę: w Gorzowie nie umiemy ze sobą rozmawiać. Najczęściej myślenie polityków, parlamentarzystów, radnych skupia się na hasłach: filharmonia, akademia, stadion żużlowy. Niezwykle rzadko dyskutuje się o ludziach i z ludźmi, którym te instytucje mają służyć. Cztery lata temu uczestniczyłem w nadzwyczajnej sesji Rady Miasta poświęconej "uchwaleniu" Akademii Gorzowskiej. Kiedy upomniałem się o włączenie do dyskusji studentów i kadry z obydwu uczelni, to szybko pozbawiono mnie głosu. Próbowałem podać kilka spraw, które warto załatwić zanim spełnimy formalne wymagania akademii np. wzajemne udostępnienie bibliotek studentom, uznawanie zaliczenia tych samych przedmiotów studentom podejmującym dwa kierunki studiów, wspólne propagowanie studiowania w Gorzowie itp. Potem radnych nowej RM namawiałem na utworzenie funduszu wspomagającego naukę w Gorzowie. Moja idea polegała na stworzeniu środowiskowej fundacji, która pomagałaby w wydawaniu publikacji, w opłacaniu staży naukowych, udziału w konferencjach naukowych itp. Skończyło się na jednorazowej "akcji". Przyznano po 150 tys. dla dwóch uczelni. W AWF rozdano, zamiast zainwestować, pieniądze. Znów zabrakło dyskusji o pomysłach, planach, strategii.
W partiach gorzowskich nie odbywają się poważne debaty. Próbuję prowokować w PO, niestety też nie mogę się przebić. Debaty wyborcze są schematyczne, wg scenariusza: siedzą kandydaci, padają kolejne trywialne pytania np. "czy Gorzów powinien mieć akademię", a kandydaci odpowiadają starymi hasłami. Bardzo się staram znaleźć choć kawałek programu wyborczego, który opisuje drogę do celu, a nie tylko sam cel. Marcinkiewicz w wywiadzie również ani na chwilę nie odchodzi od utartego schematu.
Jeśli nie wiesz, dokąd idziesz, to dojdziesz donikąd.
Michał Bajdziński

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska