Czytelniczka straciła już nadzieję, że odzyska pieniądze. Jednak postanowiła opowiedzieć nam swoją historię dla przestrogi. - Żeby już nikt nie został tak puszczony w skarpetkach jak ja - dodaje gorzowianka. I nie chodzi tu o drobną kwotę. Pani Maria wydała na obuwie 549 zł!
- To miały być solidne, ciepłe buty na zimę. Długo szukałam. Aż w końcu kupiłam je w sklepie przy ul. Sikorskiego. Sprzedawczyni zapewniła mnie, że nie zmarznę w nich, bo są zrobione ze skóry a do tego ocieplane. I markowe. A ja zapowiedziałam, że jak zmarznę, to odniosę - opowiada Czytelniczka. Był 3 października 2011 r.
Zima, jak na złość, była wtedy łagodna. Nowe buty pani Maria zaczęła więc nosić w lutym 2012 r. I zmarzła. Dlatego odniosła je do sklepu, niemal nienoszone. To była pierwsza reklamacja: 28 lutego 2012 r. Odpisał jej właściciel. Oddalił skargę, bo towar nie miał wad.
Jednak Czytelniczka dowiedziała się o tym dopiero... 22 sierpnia (zapewnia, że ze sklepu dzwoniono - jak się okazało - z numerów zastrzeżonych, których ona z zasady nie odbiera). Natychmiast złożyła kolejną reklamację. Którą sklep... znów oddalił.
Więcej o tej sprawie przeczytasz w czwartek (28 lutego) w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" dla Czytelników z północnej części województwa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?