Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzów Wlkp.: Niewygodne krzesła w bibliotece

Tomasz Rusek 0 95 722 57 72 [email protected]
Powiedzmy sobie szczerze: nasz reporter do wielkoludów nie należy (179 cm w kapeluszu), a w najważniejszej sali biblioteki musi siedzieć "na baczność”. A jak otworzy pulpit do pisania, to zaraz się zaklinuje.
Powiedzmy sobie szczerze: nasz reporter do wielkoludów nie należy (179 cm w kapeluszu), a w najważniejszej sali biblioteki musi siedzieć "na baczność”. A jak otworzy pulpit do pisania, to zaraz się zaklinuje. fot. Aleksander Majdański
- Wszystko jest w normie - mówi o fotelach w sali konferencyjnej w nowej bibliotece dyrektor Edward Jaworski. Zgadza się. Ale to raczej norma dla krasnali.

Sala wygląda naprawdę świetnie. Jest potężna, liczy 200 miejsc w kinowym ustawieniu (każdy rząd ciut wyżej od poprzedniego), jest profesjonalnie oświetlona, ma wielki ekran. Człowiek zachwyca się tym do czasu, aż nie usiądzie.

Bo jak już usiądzie, to nie patrzy na kinowe ustawienie, profesjonalne oświetlenie ani wielki ekran. Myśli tylko o jednym: gdzie, do cholery, mam zmieścić nogi?!
Między rzędami jest piekielnie wąsko. Mówią o tym wszyscy, którzy choć raz tu siedzieli.

Siad na Elżbietę

Wyjścia są trzy: można usiąść jak Elżbieta Jaworowicz ze ,,Sprawy dla reportera'', czyli na boczku; można - za przeproszeniem - rozkraczyć się jak blokers na ławce przed blokiem albo skulić nogi pod brodę. To nie żart. - Ja tak siadam. Inaczej się nie pomieszczę. Kolana mam przy brodzie. I muszę zapomnieć o notowaniu czegokolwiek, bo nie jestem w stanie z tej ciasnoty rozłożyć blatu zamontowanego na oparciu krzesła przede mną - mówi radny Marek Kosecki. Zapytaliśmy go o opinię nie bez kozery: w sali już ze dwa razy były sesje Rady Miasta i radni musieli wysiedzieć w takich pozycjach po kilka godzin.

Ale nie trzeba wysiadywać długo, by narzekać. Podczas niedawnego spotkania z olimpijczykiem Michałem Jelińskim ledwo mieścili się tu nawet gimnazjaliści. - Jezu, jak ciasno. Nie da się tych krzeseł porozsuwać? - dziwiły się dwie nastolatki siedzące po lewej stronie sali. Nic więc dziwnego, że olimpijczyk Tomasz Kucharski siadł daleko z tyłu, w przejściu, bo tam mógł bez trudu wygodnie posłuchać wspomnień kolegi.

Nasz reporter poszedł na całość i wpakował się pomiędzy rzędy. Tyłek i nogi ścierpły po kilkunastu minutach (siedział "na Elżbietę"). Blacik rozłożył, ale wbił go sobie w brzuch

(no dobra, O.K, może nie najmniejszy, ale nie każdy jest patykiem). I siedział tak zaklinowany...

Nie dla Amerykanów

Nowa książnica kosztowała 26 mln zł. To najnowocześniejszy obiekt tego typu w regionie. Naprawdę jest super i nie ma się czego czepić. Gdyby nie te ciasne fotele... - Owszem, nie można się w nich rozsiąść, ale proszę nie przesadzać. Nikt tu nie spędza całego dnia. Poza tym to nie nasza wina, bo miało być inaczej - mówi dyrektor Edward Jaworski.

Było tak: sala miała mieścić 200 miejsc. Ale przed otwarciem, podczas kontroli przeciwpożarowej, okazało się, że trzeba wytyczyć więcej szerszych przejść. I tak skurczyła się powierzchnia pod krzesła. Jaworski tłumaczy, że wtedy zapadła decyzja: zmniejszamy odstępy pomiędzy fotelami z 90 na 80 cm (w autobusie solaris przestrzenie dochodzą do 86 cm!). - Tak to wszystko zaprojektowała specjalistyczna pracownia - dodaje.

Ta pracownia to firma Struktura ze Szczecina. Jej szefowa Ewa Sikorska dziwi się narzekaniom. - Wszystko jest w normie. Ciasno? No wie pan, na pewno nie robiliśmy tego pod 150-kilogramowego, wysokiego Amerykanina, który chciałby sobie wyciągnąć nogi i mieć pod ręką uchwyt na colę! - mówi projektantka. Kosecki nie przypomina potężnego Amerykanina. - Ważę 76 kilo - mówi. Gigantem ze Stanów na pewno nie jest też Stefan Sejwa. - Mam 165 cm wzrostu. A te fotele i ciasnota to jeden, wielki bubel. Bu - bel! Nie możemy udawać, że wszystko jest w porządku - dodaje Sejwa.

Musztarda po obiedzie

Ale jest. ,,Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 12 kwietnia 2002 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie'' określa, jaka powinna być odległość pomiędzy rzędami w takich miejscach jak sale czy filharmonie. - Sprawdziliśmy całą salę z miarką w ręku. Wszystko jest w porządku - zapewnia Dariusz Derda z komendy miejskiej Państwowej Straży Pożarnej. A że wygoda nie idzie w parze z przepisami? To już zmartwienie tych, którzy na fotelach muszą siedzieć.

- Można narzekać, ale prawda jest taka, że to musztarda po obiedzie. Skoro normy są spełnione, nie ma mowy o jakiejś przebudowie - mówi dyrektor biblioteki.
Żeby nie było, że się czepiamy, o opinię poprosiliśmy bezstronną osobę: panią Małgorzatę Gronowską, pielęgniarkę, która w środę rano przyszła na konferencję dla pielęgniarek.

- Pani usiądzie i powie, jak się siedzi - powiedzieliśmy. Usiadła, błyskawicznie wykrzywiła nogi (,,na Elżbietę'') i powiedziała tylko: - O matko, jak ciasno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska