W czwartek późnym wieczorem postanowili na wyścigi przepłynąć rzekę. 45-letniego Jana M. porwał nurt.
W piątek rano 45-latek był tylko zaginionym. Tak mówiła o nim policja i straż, bo takie są procedury. Ale tak naprawdę i jego koledzy, i mundurowi nie mieli cienia wątpliwości, że nie żył. Zniknął w wodzie w czwartek po 22.00. Natychmiast rozpoczęły się poszukiwania. - Na razie nie znaleźliśmy ciała - powiedział nam w piątek rano rzecznik policji Sławomir Konieczny.
Namiot przy moście
Udało się nam namierzyć dzikie obozowisko, w którym tragicznego wieczoru bawił Jan M, mieszkaniec woj. dolnośląskiego. Nietrudno je znaleźć - namiot jest rozbity tuż przy rzece, dosłownie kilka kroków od mostu kolejowego. Jest piątkowy poranek. Od zaginięcia 45-latka minęło dziesięć godzin, a jego pijani koledzy śpią w najlepsze.
Trzech w namiocie, dwóch obok, w starych śpiworach. Dookoła porozrzucane buty, butelki, sporo śmieci. Jeden z biwakowiczów się przebudza. To Kuba, mieszkaniec woj. kujawsko - pomorskiego, na oko jakieś 20 lat, do tego kac gigant. Dostaje od reportera papierosa i godzi się porozmawiać.
- Głupio się bawiliśmy... - przyznaje na początku. Było tak: najpierw pili, potem ktoś rzucił hasło o zawodach pływackich! Cała szóstka weszła do Warty i ruszyła na drugi brzeg. Z powrotem dopłynęło już jednak tylko pięciu.
Porwał go wir
Identyczną relację przedstawił policji inny kolega Jana M. - 32-letni Adam P. (mieszkaniec woj. podlaskiego). - Powiedział, że zaginiony wpadł w wir i nurt poniósł go dalej. Dlatego szukaliśmy ciała aż do wysokości osiedla Słonecznego - dodał rzecznik Konieczny.
W piątek wznowiono akcję poszukiwawczą. Brali w niej udział policjanci oraz dwa zastępy straży pożarnej. - Najpewniej przeszukamy oba nabrzeża na długości trzech, może pięciu kilometrów - powiedział nam rzecznik strażaków Grzegorz Rojek. Po 9.00 znaleziono ciało poszukiwanego. Wypłynęło na wysokości ul. Kostrzyńskiej.
Pan Jacek, który nieopodal miejsca tragedii łowił w piątek ryby nie dowierzał, że ktoś mógł wejść do rzeki. - Przecież ona, nawet jak ma taki niski stan, jest bardzo niebezpieczna i zwyczajnie brudna. W głowie mnie się takie kąpiele nie mieszczą. Tak samo jak zabawa z alkoholem tuż nad brzegiem. Jak można tu było rozbić namiot?!
Skąd pomysł na obozowisko? Sprawdziliśmy to. Okazało się, że cała szóstka wracała z Przystanku Woodstock. Po festiwalu postanowili kilka dni zostać w Gorzowie. Chcieli rozjechać się do domów w piątek rano.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?