- Napełniłem zbiornik autobusu, którym jeżdżę w MZK - żartuje gorzowianin.
- Choruje pan? - pytam. W oczach Longina Nowickiego widać ogromne zdziwienie. No i po raz kolejny można się przekonać, że lubi żartować. - Zęby wstawiałem ostatnio - odpowiada, oczywiście z ogromną powagą w głosie. I zaraz dodaje, że krew uszami mu nie tryska. Niby z tego ogromnego ciśnienia i tej ilości krwi, którą w sobie ma, co rzecz jasna jest bzdurą.
Były bony na obiad
Nie pamięta pierwszego razu. Chyba było to w Barlinku po komisji wojskowej. - Ukłuli, zleciało i po wszystkim - mówi. Później był Wałbrzych, od wielu lat Gorzów. To w wałbrzyskich czasach za krew dostawał bony na obiad.
Później były już słodycze, które odbierał w sklepie naprzeciwko Słońca. - Miałem w domu trzech łasuchów, którym pomagała mamuśka - opowiada ze śmiechem. - Prawda, mąż miał tylko to, co skapło - potwierdza pani Aniela.
Są małżeństwem od 26 lat. - O wiele za długo - pan Longin musi to skomentować. Jego żona też oddaje krew, ma na koncie już 22 litry. Ma uniwersalną grupę ,,0'', tłumaczy więc, że każdemu może uratować życie. - Namawiał mnie od razu, jak się poznaliśmy. Nie zgodziłam się, decyzję podjęłam później, gdy dzieci poszły do szkoły - mówi. Mąż oczywiście się wtrąca: - Na dobrą drogę cię namawiałem.
Synów nie namawiał. A i tak w jego ślady idzie dwóch (trzeci odpuścił).
Krwiodawcami są 25-letni Jarek - 7 litrów i 22-letni Sławek - 12 litrów. - Czy Sławek będzie chciał mnie pokonać? Życzę mu tego - mówi.
Szampan z prezydentem
Longin Nowicki jest krwiodawcą od 39 lat. Tyle krwi, ile on, nie oddał na pewno nikt w Polsce, a może i na świecie. 29 sierpnia przekroczył 250 litrów (i 410 mililitrów). Za to oddawanie ma mnóstwo orderów, medali, dyplomów.
W 1983 r. dostał honorowy tytuł ,,Zasłużonego dla Zdrowia Narodu''. - Proszę zobaczyć, kto podpisał - jeszcze Henryk Jabłoński. A w 1998 r. piłem szampana z Aleksandrem Kwaśniewskim i jego żoną. Nawet sobie pogadaliśmy. To po wręczeniu Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski. Pamiętam, że miałem pierwszy wystąpić, no i przed uroczystością trzęsły mi się nogi. Ale podeszła jakaś pani, powiedziała, że mam przejść cztery kroki, no i dałem radę - opowiada. Z tych odznaczeń najbardziej ceni sobie ,,Kryształowe serce'' od PCK.
Za te lata oddawania on i żona mają jeden przywilej: zniżkę na niektóre leki. Kiedyś honorowy krwiodawca mógł do lekarza dostać się bez czekania w kolejce, później zwyczaj zaginął. - Teraz też niby można. Ale jak mam słyszeć tekst ,,krew to może oddaje, ale honoru nie ma'', wolę nie korzystać - mówi pan Longin. Żona też dodaje, że woli odstać w kolejce: - To trochę smutne, że ludzie tak reagują. Bo jakby potrzebowali krwi, to by poprosili.
Od litra do litra
Na standardowe pytanie, dlaczego oddaje krew, Longin Nowicki mówi najpierw, że zareagował na apel i już zostało. Ale tak naprawdę to przez to, co widział w szpitalach, gdy odwiedzał rodzinę. - Widziałem ludzi szukających krwi dla bliskich, tych przed operacją czy po niej. Uznałem więc, że skoro dobrze się czuję, to dlaczego nie. I tak potoczyło od litra do litra - mówi. Twierdzi, że oddawanie krwi weszło mu w krew.
Pan Longin ma 60 lat. To wiek, w którym już nie oddaje się krwi. W wyjątkowych przypadkach można przedłużyć go o pięć lat.
- Ma pan zamiar pociągnąć to jeszcze? - pytam.
- Jeszcze tak - oświadcza i... podryguje, co ma być oznaką wyjątkowej kondycji. I jest.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?