Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzowem rządzi układ towarzysko-biznesowy

Zbigniew Borek 95 722 57 72 [email protected]
Piotr Dębicki to gorzowianin, ma 41 lat. W latach 2002-2006 był radnym (SLD, a potem SdPL), potem wicedyrektorem gorzowskiego szpitala. Teraz jest wiceszefem w szpitalu powiatowym w Drezdenku.
Piotr Dębicki to gorzowianin, ma 41 lat. W latach 2002-2006 był radnym (SLD, a potem SdPL), potem wicedyrektorem gorzowskiego szpitala. Teraz jest wiceszefem w szpitalu powiatowym w Drezdenku. Kazimierz Ligocki
- Członkowie układu świetnie się znają, robią wspólnie interesy i chodzą na te same imprezy. Jeśli chcemy się rozwijać, musimy to zmienić. Inaczej pozostaniemy dużym miastem powiatowym - mówi Piotr Dębicki w kolejnej "Rozmowie o Gorzowie".

- Co to jest SGP?
- Może dajmy spokój.

- Tak pan nazwał niektóre poglądy wyrażane w "Rozmowach o Gorzowie". Więc?

- Standardowe Gorzowskiego Pieprz...

- Czyli?
- Ciągle ktoś wmawia ludziom, jak to Gorzów jest pokrzywdzony. Najczęściej przez Zieloną Górę, ale także przez inne podmioty krzywdzące, jak Warszawa. Słychać to nie tylko w tej debacie, ale we wszystkich środowiskach, począwszy od politycznych, przez służbę zdrowia, aż po kulturalne. Ogólna ciężkość bytu nas dotyka, po prostu.

- A nie dotyka?
- Nie, nikt nas nie krzywdzi, a takie marudzenie świadczy niestety o słabości gorzowskich elit i jest niepoważne w mieście, które ma metropolitalne ambicje. W Gorzowie można robić rzeczy na wysokim krajowym poziomie, bez oglądania się na rzekomo doznawane krzywdy.

- Poda pan przykłady?
- Dyrektor Jan Tomaszewicz sprawił, że Teatr Osterwy to profesjonalna scena, na której regularnie występują także ogólnopolskie gwiazdy i z Warszawy do Gorzowa nie jest im daleko. Szef Klubu Pod Filarami Bogusław Dziekański wpisał nasze miasto na mapę już nie tylko krajową, a Mała Akademia Jazzu to ewenement chyba już światowy. Bardzo ciekawe rzeczy robi w Lamusie Zbigniew Sejwa. Są też przykłady z innych dziedzin, ale tu nie chodzi o nazwiska, tylko o pewną prawdę o Gorzowie.

- Jaką?
- Nie mamy mechanizmu promocji ludzi z pasją, zdolnych, kompetentnych i odnoszących sukcesy, którzy mogliby za sobą ciągnąć całe środowiska i miasto. Nie tworzy się wokół nich dobrej atmosfery, a czasami wręcz przeciwnie. Powtórzę: wręcz przeciwnie.

- Co pan ma na myśli?
- To, że nie ma w Gorzowie myślenia kategoriami nie tylko ośrodka wielkomiejskiego, ale nawet regionalnego. Zadaniem władzy jest sprzyjanie wysokim aspiracjom. Tymczasem u nas np. piłka nożna i ręczna czy kobieca koszykówka - gdzie zespoły ligowe buduje się latami - zostały pozbawione przez miasto możliwości rozwoju i to w interesie paru facetów jeżdżących na motorach wokół trawnika.

- Nie boi się pan wyrażać takich poglądów w "mieście żużla i Stali"?
- Żużel to jedna z dyscyplin ulubionych przez gorzowian i powinna być traktowana jak inne, też ulubione. Powinniśmy się jednak przy tej okazji zastanowić, na jaki model rozwoju stawia Gorzów: latynoski czy europejski.

- Pana zdaniem na jaki?
- W brazylijskim Rio de Janeiro jest piłkarska Maracana, która pomieści 200 tys. widzów, a wokół fawele, dzielnice nędzy. Tak przecież wygląda Gorzów!

- Czy nie jedzie pan aby po bandzie?
- Proszę spojrzeć: nowiutki stadion żużlowy za prawie 40 mln zł, a wokół Zawarcie z sypiącymi się kamienicami. Mamy filharmonię za 130 mln zł, a zabrakło 8 mln zł na deptak przy ul. Chrobrego. W centrum miasta są chodniki, na których można się zabić, i dziurawe drogi. Przecież nawet do filharmonii na otwarcie oficjale jechali takimi dziurami, że pół Polski się śmiało, jakby nie można było choć Warszawskiej zrobić w całości. To jest model latynoski. Europejski polega na rozwoju zrównoważonym, w którym dba się o zaspokojenie najważniejszych, a nie tylko wybranych potrzeb mieszkańców. Wie pan, trzeba w ogóle rozwiać taki mit, że za rządów Tadeusza Jędrzejczaka w Gorzowie się bardzo dużo inwestuje. Dziś w Polsce inwestuje się wszędzie, ale rozsądniej. Np. Białystok też buduje filharmonię, jednak nie tak, żeby zablokować miejskie inwestycje na następne lata. Proponuję jeszcze u nas wybudować ratusz na Zawarciu za 200 mln zł, a wtedy nie będzie już o czym decydować. Pan prezydent rozgoni Radę Miasta i będzie mógł spokojnie sobie administrować.

- Nic dobrego w zarządzaniu Gorzowem pan nie widzi?
- Bardzo podobał mi się pomysł radnych PO ogłoszenia konkursu na projekt architektoniczny śródmieścia. Tylko wie pan, co z niego zostało?

- Ładne wizualizacje.
- No właśnie, a konkurs kosztował 500 tys. zł! Jeśli już go ogłosiliśmy, trzeba było najlepsze propozycje architektów przekuć w konkretne plany zagospodarowania terenu. Byłyby do realizacji w ciągu lat kilkunastu czy kilkudziesięciu - tak, abyśmy mogli inwestorowi powiedzieć, że np. na Kwadracie jest miejsce na to i to, a na Chrobrego na tamto. A jak jest teraz? Teraz raz ktoś mówi, że trzeba urządzić deptak na Wełnianym Rynku, za chwilę, że na Sikorskiego, a jeszcze po chwili, że lepszy byłby Królewski Trakt na Chrobrego. To dotyczy każdej dziedziny życia miasta. Jeśli aktywni ludzie widzą, że miasto odbija się od ściany do ściany, zaczynają się zastanawiać, czy to jest miejsce dla nich. Trener Dariusz Maciejewski, który wprowadził nasze koszykarki na europejskie parkiety, myślał nad opuszczeniem Gorzowa. Jedni wybierają Wrocław, inni Poznań czy Warszawę.

- Gdzie tkwi problem?
- Gdybym ja rządził miastem przez 12 lat i wszyscy wkoło powtarzali, że jestem przystojny jak Richard Gere, to pewnie też bym uwierzył, choć ważę 120 kilo. Prezydent USA może rządzić krajem tylko osiem lat, a Gorzowem można bez końca... A tak poważnie: gołym okiem widać, jak otoczenie prezydenta z biegiem lat ubożeje, jak znikają z urzędu ludzie, którzy mogliby pracować na rzecz miasta, na chwałę prezydenta zresztą też. Leszek Rybka, który rozruszał gospodarkę komunalną, ale chciał też za dużo zmienić w spółce wodociągowej, wylądował w urzędzie w Międzyrzeczu. Szefowa Rady Miasta Krystyna Sibińska ściągą pieniądze unijne, ale dla Witnicy. Nawet małe Drezdenko sięga po krajowe fundusze unijne, bo napisało w porę odpowiedni wnioski, a "wielki Gorzów" nie może sobie z tym poradzić. Jak się u nas liczy finansowanie instytucji czy przedsięwzięć, to Zielonej Górze wlicza się absolutnie wszystko, a zapomina przy okazji, że szpital w Gorzowie dostał od marszałka 150 mln zł. Wypomina się, że Uniwersytet Zielonogórski dostał 100 mln zł na park technologiczny, ale nikt nie sprawdza, czy aplikowaliśmy o te fundusze. Nikt w naszym Urzędzie Miasta nie pomyśli, jak o to powalczyć na bazie PWSZ, strefy ekonomicznej czy inkubatora. Lepiej powiedzieć, że marszałek z Zielonej Góry rzuca kłody pod nogi.

- Powtarzam pytanie: gdzie tkwi problem?
- W tym, że prezydent, radni, parlamentarzyści, powiedzmy: szeroko pojęta władza doszła do takiego poziomu organizacji życia publicznego, który nie pozwala nam wyżej podskoczyć.

- Ładnie powiedziane, ale może trochę jaśniej?
- Gorzowem rządzi układ towarzysko - biznesowy, którego członkowie świetnie się znają, robią wspólnie interesy i chodzą na te same imprezy. Miasto owszem, może w takim układzie osiągnąć pewne sukcesy i one zostały już w Gorzowie osiągnięte. Ale jeśli chcemy się rozwijać, musimy to zmienić. Inaczej pozostaniemy tylko dużym miastem powiatowym.

- Był pan radnym, dlaczego więc pan nie próbował?
- Próbowałem na tyle, na ile mogłem, np. rada, w której zasiadałem, absolutnie nie zaakceptowała budowy filharmonii za tak ogromne pieniądze. Gorzów potrzebuje jednak nie wysiłku pojedynczych radnych, ale całej zmiany pokoleniowej, władzy 30-40-latków. Proszę spojrzeć, jak się zmienia Zielona Góra pod rządami Janusza Kubickiego, który dobrał sobie dynamiczną młodą ekipę, choć oczywiście nie o metrykę tu chodzi, ale o sposób myślenia. Sąsiad zza miedzy zostawia nas w tyle. Kubicki np. nie walczy z Gorzowem o obecność na mapie pogody, ale zaplanował przedsięwzięcia relacjonowane przez ogólnopolskie telewizje.

- Widzi pan u nas ludzi zdolnych wprowadzać takie zmiany?
- Upatrywałbym je wśród takich osób jak Robert Surowiec czy Jakub Derech Krzycki, choć tu nie chodzi o konkretne nazwiska, ale o wprowadzenie do zarządzania miastem nowego spojrzenia. O otwartość na ludzi spoza własnego towarzystwa i dobieranie pracowników nie na zasadzie kontaktów towarzyskich, ale wykształcenia, zdolności i umiejętności.

- Tymczasem Tadeusz Jędrzejczak na razie wygrywa wybory za wyborami w cuglach.
- Jego władzę może przerwać wyrok sądowy w aferze budowlanej (prokurator zażądał dla prezydenta siedmiu lat więzienia i dziesięciu zakazu pełnienia funkcji kierowniczych w administracji - red.). Może też dojść do społecznego przesilenia, bo miasto się nie rozwija, a ścieżki kariery dla młodych ludzi są w administracji miejskiej zablokowane. W Egipcie czy Tunezji były nie takie układy, a udało się je rozbić.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska