Balony, biały materiał, złote łańcuchy, kolorowe dzwonki - tak wczoraj o 16.00 wyglądał Dom Strażaka przy ul. Strażackiej. Ale nie gościł rozbawionych weselników, tylko ponad 100 załamanych mieszkańców Zawarcia i Zakanala. Nie było także tańców, wódki i oczepin, a poważne zebranie w sprawie zbiorowego pozwu przeciwko instytucjom odpowiedzialnym za skutki wielkiej wody. Główny zarzut: brak oczyszczenia Kanału Siedlickiego.
- Jeżeli my sami nie będziemy walczyć, to już w ogóle wszyscy będą mieli nas... Nie powiem, gdzie, bo dziś niedziela. W przyszłym roku znów może nas zalać i to jeszcze porządniej, jak we Wrocławiu. Wtedy dopiero będziemy żyli jak w trzecim świecie - ostrzega Jerzy Michniewicz z Zakanala.
Mieszkańcy przede wszystkim czują się lekceważeni przez władze. - Mamy pięciu radnych i gdzie oni są? Nawet nie pofatygowali się przyjść. To też jest obraz tego, jak władza nas traktuje - rzuca ktoś z tłumu.
- A kogo obchodzi około 12 tysięcy mieszkańców Zawarcia i około 8 tysięcy mieszkańców Zakanala, którzy gdzieś tam sobie żyją? - ironizuje ktoś inny.
W czasie spotkania wyświetlane są slajdy. Jeden zatytułowany jest "Piwnice naszych domów". Widać zniszczenia: wilgoć na ścianach, pękające mury, zalane zbiory. Inny pokazuje mężczyznę w łódce pływającego wokół domu. Mieszkańcy nawet specjalnie nie patrzą na ekran, bo przecież taki widok mają na co dzień. Jest jeszcze jeden slajd, z takim oto czarnym napisem na białym tle: "Piszemy do wszystkich: od prezydenta przez marszałka po wojewodę. Ignorancji ciąg dalszy".
- W planach jest podanie do sądu instytucji, na których czele stoją te osoby - mówi nam mecenas Oskar Hładki. Na spotkaniu opowiada mieszkańcom, że do pozwu zbiorowego potrzeba przynajmniej dziesięć osób. Że weźmie pieniądze dopiero po wygraniu sprawy (do 20 proc. odszkodowania), ale na wstępie potrzebuje 50 zł od każdej osoby na obsługę. Że musi być wybrany reprezentant grupy, który jako jedyny będzie reprezentował ją bezpośrednio w sądowych ławach. I że wszyscy poszkodowani dostaną tyle samo pieniędzy z odszkodowania.
Przeczytaj też: Czy Gorzów jest okradany przez południe? - Ja bym tego tak nie ujął - mówi S. Pieńkowski
Czego potrzeba do przyłączenia się do pozwu zbiorowego? Trzech rzeczy: dokumentu potwierdzającego własność w postaci odpisu z księgi wieczystej, dokładnego opisu szkody i wstępnej wyceny szkody (czasami warto wynająć do tego rzeczoznawcę, szczególnie w takich sprawach, jak obniżenie wartości domu czy innej nieruchomości).
- Jaką mamy gwarancję, że wygramy? - pyta ktoś z tłumu. - Żadnej - nie ukrywa mecenas. Ale mnie na boku mówi, że szanse są bardzo duże. Na końcu spotkania zapisywano się na listę wstępnie zainteresowanych zbiorowym pozwem. Podpisali się prawie wszyscy obecni na zebraniu, około 100 osób!
- Wie pan, co ja robię każdego ranka? Pierwsze co, jak wstaję, to włączam światło na podwórku i patrzę, ile mi wody nalało - opowiada Teresa Kabała z ul. Zachodniej. Podpisała się na liście, bo uważa, że trzeba walczyć. - Mam zalaną piwnicę, piec, zbiory, garaż, narzędzia. W piwnicy to miałam tyle wody, że w butach do wędkowania nie dało się wejść. 24 godziny na dobę pracują u mnie dwie pompy - wylicza pani Teresa.
Maria Furga z ul. Kobylogórskiej jest na rencie. Dostaje około 600 zł. Rodzinę utrzymuje jej mąż, z hodowli warzyw w przydomowym ogrodzie. A w zasadzie utrzymywał, bo ogród jest cały zalany. - Powódź zabrała nam miejsce pracy - żali się kobieta. Zalaną ma też piwnicę. - Tyle wody - pokazuje na połowę uda. W zeszłym roku rzeczoznawca wycenił jej straty na 20 tys. zł.
Czy pani Maria i inni mieszkańcy Zawarcia czy Zakanala odzyskają choć część pieniędzy? Zobaczymy. - Będziemy walczyć! - zapowiadają.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?