Polskie kajakarki zdobywały olimpijskie krążki nieprzerwanie od igrzysk w Sydney w 2000 roku. Były przekonane, że podtrzymają tę passę w Paryżu. Ale rywalki okazały się za silne. Podobnie, jak przeciwnicy Wiktora Głazunowa w kanadyjkowych jedynkach.
Do zamknięcia kolekcji brakowało jej tylko złota
Przed wylotem do Francji 28-letnia Anna Puławska – srebrna i brązowa medalistka igrzysk w Tokio – nie ukrywała, że tym razem będzie ją interesowało głównie złoto.
– W mojej kolekcji nie posiadam jeszcze jednego wymarzonego medalu: olimpijskiego złota - przypominała. – To najważniejszy cel każdego sportowca. Przed igrzyskami w Tokio, gdy nie miałam jeszcze żadnego krążka powiedziałam, że przyjmę z wdzięcznością każde miejsce na podium. Teraz mówię wprost: marzę o złocie. To byłoby fantastyczne zwieńczenie mojej 18-letniej kariery sportowej.
Niestety, nie wszystkie marzenia mogą zostać spełnione. W czwartek (8 sierpnia) kobieca czwórka z Puławską, siedzącą w drugiej „dziurze” wywalczyła w finałowym wyścigu na 500 m najbardziej nielubianą przez sportowców, czwartą lokatę. W piątek (9 sierpnia) Puławska oraz Karolina Naja, szlakowa reprezentacyjnej czwórki i dwójki na 500 m miały sobie powetować to niepowodzenie w rywalizacji dwójek. W półfinale przeżyły jednak ogromny zawód. Zajęły dopiero siódme miejsce i straciły szansę na walkę o medale. Podobnie, jak szóste w tym samym biegu aktualne wicemistrzynie świata Martyna Klatt i Helena Wiśniewska. W finale B Klatt i Wiśniewska wywalczyły trzecią, a Naja i Puławska czwartą lokatę. Czyli – odpowiednio – 11. i 12. w całych igrzyskach.
– Czujemy smutek i rozczarowanie. Widać to nie był nasz dzień – przyznała po regatach Naja. – Szkoda tylko, że musimy to przeżywać w najważniejszej imprezie czterolecia. Dlaczego przegrałyśmy półfinał? Mamy dosyć siłowy styl wiosłowania, a dość mocno wiało z tyłu. Po 250 metrach półfinałowego wyścigu wciągnęła nas fala, na która nie potrafiłyśmy już wypłynąć. Na razie nie wiem, jaka będzie nasza przyszłość.
– Po treningach miałyśmy pozytywne odczucia, byłyśmy przygotowane na lepszy rezultat – dodała Puławska. – Dziś znów płaczę, ale tym razem nie z radości. Cóż, takie jest życie sportowca.
Zabrakło jednego kroku
Dla niespełna 31-letniego Głazunowa igrzyska w Paryżu mogą – choć nie muszą – być ostatnim olimpijskim startem. Zadebiutował trzy lata temu w Tokio, zajmując tam siódmą lokatę w kanadyjkowej dwójce i 13. w jedynce. Teraz w drugiej specjalności poszedł krok dalej. W piątkowych (9 sierpnia) zmaganiach jedynkarzy na 1000 m najpierw był trzeci w półfinale, a potem szósty w finałowym wyścigu. Do medalowej lokaty stracił 4,37 sekundy.
Fachowcy nie mieli wątpliwości – wiatr, który lekko zmienił kierunek i podczas zmagań kanadyjkarzy wiał z prawej strony preferował tak zwanych „prawych”. Czyli zawodników, wiosłujących z prawej strony łódki. A Wiktor jest „lewy”. Na celowniku „prawi” zajęli cztery pierwsze pozycje.
– W finale nie poszło mi ze startu. Rywale szybko odpłynęli – przyznał Głazunow po dopłynięciu do pomostu. – Próbowałem odrabiać straty na finiszu, ale były za duże, bym mógł walczyć o medalową lokatę. Z powodu wiatru łódka ciągle mi uciekała, więc musiałem wykonywać piórem w wodzie dodatkową pracę, by płynęła prosto. Mimo wszystko awans do olimpijskiego finału w jedynce uważam za swój ogromny sukces. I już dziś myślę o następnych igrzyskach.
Czytaj również:
Wiktor Głazunow pewny siebie przed IO w Paryżu. „Znam swoją wartość”
Polska wygrywa na inaugurację
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?