Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzowianie modlili się za dwóch zmarłych w katastrofie mieszkańców miasta

Krzysztof Korsak
fot. Archiwum
Anna Borowska to wiceprzewodnicząca Gorzowskiej Rodziny Katyńskiej. Leciała do Rosji, aby oddać hołd zmarłemu w Lesie Katyńskim ojcu Franciszkowi Popławskiemu. Towarzyszył jej wnuk Bartosz. Wczoraj gorzowianie modlili się za ich dusze.

Najpierw były łzy. Później tabletki przeciwbólowe. Tak Katarzyna Szadkowska z Gorzowa przeżywała tragedię w Smoleńsku i śmierć koleżanki Anny Borowskiej. Wczoraj o 18.00 w kościele przy ul. Chodkiewicza mogła pomodlić się gorzowiankę i jej wnuka Bartosza Borowskiego, którzy zginęli w samolotowej katastrofie.

Na mszy były około 200 osób. Większość to ludzie w starszym wieku, ale było także kilka młodych osób. Część zabrała ze sobą kwiaty, niektórzy mieli na rękach biało-czerwone opaski Armii Krajowej. Wszyscy siedzieli skupieni. Nie było szeptów, szmerów, wiercenia się w ławkach - panowała cisza jak makiem zasiał. Po lewej stronie kościoła były zdjęcia pani Anny i pana Bartosza na tle polskiej flagi. Obok kilka zniczy i uroczysty sztandar w asyście trzech osób.

Mszę odprawiono w intencji zmarłych w katastrofie gorzowian, pozostałych zmarłych w Smoleńsku, a także z okazji 25-lecia małżeństwa pary parafian. - To tragedia nie tylko dla rodzin Anny i Bartosza, ale także dla innych rodzin i w ogóle całej ojczyzny - mówił ksiądz z ambony.

Pani K. Szadkowska wiedziała, że pani Anna ma lecieć do Katynia, ale nie wiedziała, że akurat tym samolotem. O tragedii usłyszała w sobotę około południa. - Włączyłam telewizor, aby posłuchać relacji z Katynia - opowiada. Później dowiedziała się, że samolotem leciała jej koleżanka Ania. To był dla niej szok. Kobieta nie mogła się uspokoić. Płakała. - To była cudowna kobieta - wspomina. Jan Kowalski z Gorzowa także miał okazję poznać panią Anię. - Widziałem jej nazwisko wymienione wśród zmarłych, ale na początku nie doszło do mnie, że to akurat ona. Dopiero później się kapnąłem - opowiada mężczyzna. Dodaje, że zmarła kobieta była cudownym człowiekiem.

Wiesława Gąsiorek z Gorzowa miała z panią Anią kontakty służbowe. Określa ją jako osobę "spokojną, życzliwą i oddaną Bogu". O jej śmierci dowiedziała się w sobotę około 15.00. - Z początku myślałam, że pojedzie pociągiem, a już w życiu nie przypuszczałam, że poleci akurat tym samolotem z prezydentem. A tu taki szok - opowiada. Najpierw tragedię w Smoleńsku przyjęła ze łzami. Ale później przyszedł spokój. - Ufam Bogu. Ta tragedia to jest jego wielka tajemnica - mówi pani Wiesława.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska