Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzowscy lekarze się dogadali, pielęgniarki walczą

Redakcja
Jarosław Mart w gorzowskim szpitalu spędził trzy tygodnie. - Widać, że sióstr jest za mało - mówi. Pielęgniarka, pani Karolina potwierdza.
Jarosław Mart w gorzowskim szpitalu spędził trzy tygodnie. - Widać, że sióstr jest za mało - mówi. Pielęgniarka, pani Karolina potwierdza. fot. Krzysztof Tomicz
- Jeśli oni dostali więcej, to my też chcemy - mówią siostry.

Lekarze dogadali się z dyrekcją szpitala. Za podwyżki zgodzili się na wydłużenie czasu pracy. - My też będziemy walczyć - mówią pielęgniarki. Dziś zaczną negocjować, choć wiedzą, że szykują się zwolnienia.

- A niech mnie zwolnią! Już wszystko mi jedno. Dziś mam dyżur od rana do wieczora. Jutro przyjdę na nockę. Mam dziesięć lat stażu, dostaję 1.800 złotych na rękę i jeszcze muszę podłogi zmywać, bo salowe już zwolnili! - denerwuje się pani Anna, pielęgniarka ze szpitala przy ul. Dekerta.

Współczują siostrom
Szpital ma prawie 200 mln zł długu. Zwolnienia załogi to część planu ratunkowego. Teraz pracuje tu 1,8 tys. osób (było ponad 2 tys.). Ma zostać 1,5 tys. W najbliższym czasie posady może stracić nawet 100 pielęgniarek.

- Do 20 stycznia robimy rozpoznanie na oddziałach. Potem będziemy podejmowali decyzje. Na razie nie wiadomo, czy to będzie tyle osób. Poza tym część pielęgniarek i tak ma już prawa emerytalne - tłumaczy rzecznik lecznicy Krzysztof Cichowlas.

Za siostrami murem stoi wielu pacjentów. - Tu nie powinno się zwalniać, ale zatrudnić jeszcze co najmniej 80 pielęgniarek, bo już teraz jest ich za mało - uważa gorzowianin Zdzisław Sobczyk. Spędził siedem dni na kardiologii.

Jarosław Mart ze Smolnicy koło Dębna trzy tygodnie leżał na chirurgii ortopedycznej. Napatrzył się na pracę szpitala. - Siostry biegają tylko do pacjentów, którzy przy sobie nic nie zrobią. Ci w lepszym stanie muszą sobie radzić, bo personelu brakuje - podkreśla.

38 godzin tygodniowo

Sytuację zaogniła jeszcze wiadomość, że przedwczoraj podwyżki wywalczyli dla siebie lekarze. - Nie było łatwo, ale się dogadaliśmy - potwierdza Lubomira van der Linden, szefowa oddziału Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Umowa z dyrekcją zakłada, że będą pracowali około 38 godzin tygodniowo. Dodatkowe godziny będą brali w ramach specjalnej klauzuli, którą każdy podpisuje indywidualnie.

- Do tej pory pracowaliśmy do oporu. Teraz będzie to wyraźnie określone i oczywiście inaczej płatne - tłumaczy lekarka. O ile wzrosną pensje? - Tego nie powiemy - zastrzega van der Linden. Milczy też Cichowlas. Tymczasem siostry również domagają się podwyżek. - Jeśli lekarze dostali powiedzmy o 50 proc. więcej, to my też chcemy - zapowiada Anna Rybska, szefowa związku pielęgniarek i położnych.

Cichowlas odpowiada, że szpital jest gotowy na trudne rozmowy, a nawet na odejście części osób. - W szpitalu w Pile wygaszono niektóre oddziały - mówi, zastrzegając, że nie bierze pod uwagę czarnego scenariusza, w tym odejścia pielęgniarek od łóżek. - Też mam nadzieję, że do czegoś takiego nie dojdzie. To byłby prawdziwy dramat. Pan rzecznik nawet nie zdaje sobie z tego sprawy - denerwuje się Rybska.

Dziś pielęgniarki usiądą do rozmów z dyrekcją. Mówią, że gdyby od razu się dogadały, byłby to cud nad Wartą. Ale spróbują.

Aleksandra Szymańska
0 95 722 57 72
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska